poniedziałek, 27 czerwca 2016

21. Księga Zniszczenia

Ohayo,
chciałam się wyrobić wczoraj z rozdziałem wczoraj, ale nie wyszło. To znaczy, wyszło, bo skończyłam pisać minutę przed północą. XD Wolałam poczekać z publikacją do dzisiaj. No i w końcu dodaję coś o ludzkiej godzinie. ^^"
Bez przedłużania, dedykacja dla Aleksandry, która wczoraj nadrabiała rozdziały i komentarzami poprawiła mi humor. :)
Miłego czytania. ^^

~*~

    Silva biegł ulicami Patch Village, nie zważając na padający coraz mocniej deszcz. Jego szata wierzchnia była całkowicie przemoczona, a w butach chlupotała mu woda. Najchętniej poszedłby się przebrać i uzbrojony w parasol wyruszyłby dopiero do biblioteki, ale jego komfort nie był teraz najważniejszy. Musiał jak najszybciej odnaleźć księgę, od której teraz zależało niemal wszystko. Tak przynajmniej mówiły mu jego przeczucia, a już dawno temu nauczył się, że nie powinien ich ignorować.
    Przebiegł wzdłuż ulicy i skręcił w prawo. Na końcu drogi widział budynek biblioteki. Przyspieszył omal się nie przewracając, gdyż cała uliczka była jedną wielką kałużą. Nawet jakby wylądował w błocie, to i tak nic by się nie stało. Dół szaty był cały brudny i jedyne, do czego nadawało się jego ubranie, to pranie. I to porządne.
    Po schodkach prowadzących do drzwi wszedł już spokojnie, próbując wycisnąć chociaż odrobinę wody z szaty i włosów. Niewiele to dało, gdyż na kamiennej podłodze biblioteki zostawił błotniste i mokre ślady. Postanowił się tym nie przejmować, miał ważniejszą sprawę do załatwienia.
    Przeszedł między półkami, omijając nowsze zbiory. Księga, której szukał musiała znajdować się, na jego nieszczęście, w dziale ksiąg zakazanych. Wolał uniknąć szukania jej tam, ale już w domu Yoh czuł, że właśnie tam będzie musiał się udać. Westchnął cicho, przechodząc obok regału z najstarszymi księgami. Nawet nie zawracał sobie głowy pobieżnym przejrzeniem wszystkich, gdyż żadna z nich nie była tą, której szukał. Zdziwiłby się, gdyby ją tu znalazł.
    Przeszedł przez bibliotekę, kierując się do drzwi na końcu pomieszczenia. Był sam w budynku, a jedynym dźwiękiem był ten, który wydawały jego buty, uderzając o posadzkę, ale przed wejściem do wąskiego korytarza rozejrzał się dokładnie, czy aby na pewno nikogo nie ma. Biblioteka była pusta, mógł spokojnie iść do działu ksiąg zakazanych. Wystarczy, że zastosuje się do wskazówek Nichroma i zachowa ostrożność. Nikt nie mógł go przyłapać, bez pozwolenia Goldvy nikomu nie wolno było wejść do tego działu. Tylko raz był w tym pomieszczeniu, jeszcze przed rozpoczęciem eliminacji do Turnieju i wtedy miał pozwolenie.
    Zamknął za sobą drzwi, starając się być cicho. Przeszedł przez korytarz, mijając wejścia do innych pomieszczeń, ale żadne z nich nie było tym, do którego zmierzał. Wszedł na strome schodki. U ich szczytu znajdowały się kolejne drzwi i miał nadzieję, że będą otwarte. Nie chciał się wracać po klucze, o które musiałby poprosić kogoś z plemienia. Byłby też zmuszony do wyznania prawdy, a jeszcze nie był pewny, czy jego przypuszczenia są słuszne.
    Nacisnął klamkę, stwierdzając z ulgą, że drzwi są otwarte. Popchnął je lekko, a zawiasy cicho zaskrzypiały. Nikt od dawna tu nie był, a Goldva nawet nie zadbał o to, aby drzwi pozostały zamknięte. Miał szczęście, ale jednocześnie czuł narastającą złość na wodza plemienia. Goldva okazał się być nieodpowiedzialny, bo każdy mógł tu wejść i zabrać coś, aby wykorzystać do własnych celów.
    Podszedł do jednego z regałów, stwierdzając, że ktoś niedawno tu był. Na księgach nie było ani grama kurzu. To nie oznaczało nic dobrego, zwłaszcza teraz.
    Chodził od regału do regału, sprawdzając każdą z półek, ale nie znalazł księgi. Miał złe przeczucia, że ktoś, kto tu był przed nim, zabrał ją. Już miał zrezygnowany wyjść z pomieszczenia, gdy przypomniał sobie słowa Nichroma. W dziale ksiąg zakazanych znajdowało się jeszcze jedno pomieszczenie, ale było ukryte i trzymano w nim najcenniejsze zbiory. Ktoś musiał tam przenieść tę księgę.
    Podszedł do jednej ze ścian, szukając zapadki, otwierającej drzwi.
    Musi gdzieś tu być, pomyślał. O, jest!
    Popchnął jedną z cegiełek, wciskając ją głębiej w mur. Usłyszał cichy odgłos otwieranych drzwi i po chwili miał przed sobą wejście do ciemnego pomieszczenia. Wrócił się do stolika na środku pokoju, aby wziąć ze sobą świeczkę.
    Ukryte pomieszczenie było jego jedyną nadzieją. Wszedł do środka, przymykając drzwi za sobą.

    Hao siedział na parapecie, obserwując jak Opacho bawi się z Jun i Piriką. Dziewczyny chętnie grały w łapki z nią, sprawiając, że mała mniej się nudziła i miała zajęcie, gdy oni czekali na powrót Silvy.
    - Długo nie wraca - powiedział Yoh. - Może powinniśmy...
    - Nie, Yoh - odpowiedział mu ojciec. - Silva sam musi to zrobić. I tak już się naraża Radzie, że nam pomaga bez zgody Goldvy.
    Właściciel mandarynkowych słuchawek spojrzał błagalnie na brata, ale Hao zgodził się z Mikihisą, że muszą czekać. Nic więcej nie mogli zrobić, aby pomóc Silvie. Mieszając się w sprawy między nim a Radą, mogli tylko pogorszyć jego trudną sytuację. Wszystko zależało od strażnika.
    Hao zamyślił się, spoglądając na padający za oknem deszcz. Pogoda cały czas zmieniała się na gorsze. Stalowoszare chmury zasłaniały całe niebo, nie przepuszczając promieni słonecznych. Coraz szybciej robiło się ciemno, nie tylko przez krótsze, jesienne dni. Król Duchów bał się bardziej nadchodzących wydarzeń, a Hao czuł wszystko przez to, jak blisko niego był przed walką z Yoh. Wydarzenia z dnia na dzień nabierały tempa, a on nic nie mógł z tym zrobić.
    Anna zauważyła, że Yoh jest coraz bardziej niespokojny. Martwił się o Silvę, który długo nie wracał. Przedłużający się pobyt w bibliotece nie oznaczał niczego dobrego, mogli złapać strażnika i wyciągnąć jakieś konsekwencje, ale miała nadzieję, że do tego nie doszło. Byliby na straconej pozycji jeszcze przed bitwą z Morrigan.
    Kyouyama próbowała sobie przypomnieć, czy kiedykolwiek wcześniej spotkała się z rysunkiem, który wyryła na ziemi Opacho. Nic nie przychodziło jej do głowy, przez co czuła się sfrustrowana. Chciała jakoś pomóc, ale w tym momencie jej możliwości kończyły się. Chociaż... Może jednak nie? Mogła zapytać duchy, czy znają owy obrazek. Jeśli Silva nie wróci za godzinę, to przywoła kilka dusz i przepyta je. Miała nadzieję, że ma wystarczająco dużo mocy na to, gdyż ostatnio źle spała, przez co nie mogła się dobrze skupić na tym, co robi. A im starsze dusze, tym silniejsze.
    Ren stał pod ścianą, cały czas w tym samym miejscu i takiej samej pozycji, co wcześniej. Od kilku godzin nie ruszył się, jakby w ogóle nie czuł drętwiejących kończyn. Tak samo jak reszta siedział cicho, rozmyślając o czymś. Zastanawiał się, co będzie dalej z nimi, z Turniejem, ze światem, gdy Morrigan już pojawi się w Patch Village. Wiedział, że czeka ich trudniejszy okres. Nawet Król Duchów czuł się bezsilny.
    Zacisnął pięści. Jeśli Król Duchów obawiał się Morrigan, to oznaczało, że jest niezwykle silna, a oni znowu będą musieli go bronić. Był zły i sfrustrowany. Czy Turniej w ogóle miał sens, jeśli Rada i Król Duchów nie umieli powstrzymać jednej pradawnej bogini? A może wszyscy przecenili moc Króla Duchów, a oni walczyli jak idioci o nic niewartą posadę Króla Szamanów?
    Tao odszedł od ściany, przeszedł przez pokój, po czym wyszedł, nie odpowiadając na wołanie siostry. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Kiedyś wszyscy mu wmawiali, jak ważny jest Turniej i ile może dzięki niemu zyskać. Teraz zaczynał wątpić, czy Król Duchów jest w stanie zrobić cokolwiek bez wiernych obrońców.
    Musiał się przewietrzyć i odreagować. Złapał za guan dao, po czym wyszedł na dwór.

    Marco czuł się upokorzony. Po raz kolejny. W dodatku znowu przez tę samą osobę. Nichrom przychodził sobie do ich siedziby kiedy chciał, a ten idiota przy drzwiach zawsze go wpuszczał, chociaż dostał rozkazy, że Indianin ma zakaz wstępu. Miał serdecznie dość panoszącego się i bezczelnego dezertera, za którym stał Hao. Asakura był zdolny do tego, aby użyć artefaktu przeciwko X-laws i Marco nie miał co do tego żadnych wątpliwości.
    Gdy szedł do Jeanne, aby przyznać się do porażki, był jeszcze czerwony ze złości. Nie mógł uwierzyć, że tak łatwo wyeliminowali go z gry. W dodatku niczego się nie dowiedział, bo Silva nic mu nie chciał powiedzieć, a reszta Rady patrzyła na niego równie niechętnie. Nawet Nichrom miał więcej przywilejów, a był zwykłym zdrajcą, który przekazywał informacje największemu wrogowi.
    Zapukał do drzwi, a gdy usłyszał zaproszenie, wszedł do pokoju. Jeanne stała przy oknie, patrząc z roztargnieniem na zewnątrz. Odwróciła się do blondyna.
    - Coś się stało? - zapytała melodyjnym głosem.
    - Panienko... - Lasso uklęknął na jedno kolano i wlepił spojrzenie w podłogę. - Zawiodłem. Wybacz mi.
    Na początku Iron Maiden pomyślała, że chodzi o Hao. Że Marco nie dotrzymał słowa i wdał się z ognistym szamanem w kłótnię albo - co gorsza - walkę. Jednak Lasso inaczej zachowywałby się, gdyby chodziło o Asakurę. Okazałby skruchę, ale również cieszyłby się w duchu.
    - Wstań, proszę.
    Blondyn posłuchał, ale wzrok dalej miał skierowany na posadzkę. Poprawił jedną dłonią okulary.
    - A teraz powiedz mi, co się dokładnie stało.
    - Nichrom się stał. Groził mi i... - urwał, zastanawiając się, czy powinien mówić dalej, ale nie mógł ukryć prawdy przed Jeanne. - Ten demon, Asakura, jest w posiadaniu artefaktu, który nam zaginął i Nichrom groził, że jeśli się nie usunę, to użyją go przeciwko tobie, pani.
    Iron Maiden zasłoniła usta dłonią. Była w szoku i nie mogła uwierzyć, że ktoś aż tak pragnął jej śmierci. Przecież nigdy nie zrobiła nic złego, prawda? Walczyła ze złem i bólem tego świata, chciała, aby świat stał się lepszym miejscem.
    - Powinienem był coś zrobić - powiedział, zaciskając pięści.
    - Nic nie mogłeś zrobić, Marco - odparła cicho Jeanne. - To nie twoja wina.
    - Nie działałem wystarczająco dyskretnie.
    - Nie przejmuj się. Znajdziemy inny sposób.
    Marco uśmiechnął się delikatnie. Jeanne była zawsze taka spokojna, opanowana. Była światełkiem w tunelu, które prowadziło X-laws ku lepszemu światu. Lasso nigdy nie mógł pojąć, jak to jest, że Iron Maiden zawsze potrafi znaleźć inne wyjście z trudnej sytuacji.

    Silva wyszedł z pokoju, zdmuchując świeczkę. Miał ze sobą księgę, której szukał. Mógł wracać do Yoh i reszty, więc zamknął za sobą ukryte przejście, po czym zamierzał od razu wyjść z działu ksiąg zakazanych.
    Zszedł po schodkach i wszedł do wąskiego korytarza, prowadzącego do głównego pomieszczenia w bibliotece. Otworzył drzwi, nasłuchując, czy nikogo nie ma w budynku.
    Zamknął drzwi za sobą i podskoczył do góry o mało nie upuszczając księgi, gdy zobaczył uśmiechniętego i opartego o ścianę Nichroma. Nie widział go wcześniej, ba! nawet go nie słyszał. Musiał stać za drzwiami od bardzo dawna, a przy okazji dezerter zawsze był jednym z najciszej zachowujących się strażników. Dzięki tej umiejętności udało mu się wykraść wiele informacji.
    - Na duchy przodków - szepnął Silva. - Co ty tu robisz?
    - Widziałem jak wchodzisz do biblioteki, więc poczekałem chwilę na schodach, a jak nie wychodziłeś, to wszedłem do budynku - odparł, jakby to było oczywiste. - Co tam masz? - Spojrzał na księgę trzymaną przez strażnika. - O, z ksiąg zakazanych.
    - Cicho - syknął Silva, patrząc na młodego szamana spod byka.
    - Spokojnie, nikogo tu nie ma. - Zaśmiał się cicho, ale echo i tak rozeszło się po bibliotece.
    Silva odetchnął z ulgą. Wszystko wskazywało na to, że jest uratowany, ale czuł się winny. Złamał zasady po raz kolejny, chociaż tym razem wyrzuty sumienia były ciche. Działał w imię wyższego dobra, nie tak jak X-laws, oni tylko tak mówili, niszcząc kolejne osoby. On natomiast chciał pomóc ocalić świat przed całkowitą zagładą.
    - Idź zanieść księgę Yoh - polecił Nichrom. - Ja jeszcze się rozejrzę.
    Silva nie zamierzał wnikać w to, co chciał zrobić młody Indianin. Już przestał się przejmować tym, że Nichrom robi to, co mu się żywnie podoba. Pomagał mu, więc o nic nie pytał.
    Wyszedł z biblioteki, chowając księgę pod szatą. Miał nadzieję, że bardziej nie przemoknie. Przez pobyt w bibliotece szata wierzchnia nieco wyschła, więc był dobrej myśli.

    Ren biegł przez wioskę, a deszcz spływał mu strugami po twarzy. Padało coraz mocniej, ale nie przejmował się tym. Patch Village było niemal puste, każdy chował się w domku, jakby bali się odrobiny deszczu.
    Niebo przecięła błyskawica, a Ren przyspieszył. Bason posłusznie leciał za nim w ciszy. Wcześniej próbował go przekonać do powrotu do domu, ale Tao był nieugięty. Zamierzał wrócić, jak się uspokoi i wszystko przemyśli. A miał nad czym się zastanawiać. Od wznowienia Turnieju miał wrażenie, że bierze udział w jakiejś farsie, kiepskiej komedii. Nikt z popleczników Hao nie walczył, co było coraz bardziej podejrzane. W dodatku Rada ślepo wierzyła w potęgę Króla Duchów, który swoją drogą nie kiwnął nawet palcem (o ile on ma ręce, a co dopiero palce) w sprawie Morrigan.
    Zacisnął dłoń na guan dao. Zamierzał pobiec na polanę i wyżyć się na kilku drzewach. I miał gdzieś, co pomyśli sobie Hao, wielki obrońca Matki Natury. Lepiej, żeby powycinał kilka drzew, a nie atakował ludzi. Ech, zmienił się odkąd poznał Yoh. Dawniej zabiłby bez najmniejszych oporów, a teraz zastanawiał się nad ewentualnymi konsekwencjami.

    Silva wszedł do domku bez pukania. Ściągnął w korytarzu mokrą szatę wierzchnią, po czym skierował się do salonu. Wszystkie oczy wpatrywały się w niego, gdy wyciągnął księgę. Od razu podał ją siedzącemu na parapecie Hao.
    Ognisty szaman wziął delikatnie starą księgę w dłonie, przeczytał tytuł. Księga zniszczenia. Trzymana od wieków w dziale ksiąg zakazanych, do których nie miał dostępu nawet pięćset lat temu. Szukał jej, ale Patch dobrze ją ukryło. Zastanawiał się, skąd Silva wiedział, gdzie ją odnaleźć.
    - Gdzie była? - zapytał, patrząc na okładkę, na której znajdował się rysunek kruka.
    - Mniejsza o to, ważne, że ją znalazłem - odpowiedział Silva, przypominając sobie słowa Nichroma, żeby nie zdradzał, że zna położenie ukrytego pomieszczenia w bibliotece. Młody Indianin był zdrajcą, ale mimo wszystko o niektórych rzeczach nie mówił nawet Hao.
    - Ale mówiłeś, że już ją wcześniej widziałeś. Gdzie?
    - Leżała w bibliotece, w dziale ksiąg zakazanych. Byłem tam tylko raz w życiu.
    - Ktoś musiał ją tam wtedy podłożyć, bo nigdy jej nie było w głównym pomieszczeniu tego działu - oznajmił Hao. - Ktoś wiedział, że tam będziesz, a później schował księgę z powrotem.
    - Bardzo możliwe, ale nie rozumiem, dlaczego się nad tym zastanawiasz...
    - Dlatego, że ktoś chciał, żebyś zobaczył tę księgę - oznajmił Ren, stojący w drzwiach. W dłoni trzymał guan dao, a woda spływała z niego, tworząc na podłodze kałużę. - I ten ktoś chciał uwolnić Morrigan od bardzo dawna.
    - Skąd wiesz? - zapytał zaskoczony Yoh.
    - Przemyślałem sprawę, kiedy... Dobra, nieważne - powiedział Tao, pomijając mord na drzewach. - Po prostu zrozumiałem, że ktoś wykorzystał zachwianie równowagi po ataku Hao na Króla Duchów. Zwłaszcza że bogini rosła w siłę od wieków, a tylko od kilku dekad była uwięziona.
    Hao uśmiechnął się do Rena. Chyba wcześniej nie docenił złotookiego, który niezwykle szybko wyciągnął prawidłowe wnioski. W dodatku wiedział niewiele mniej od niego.
    - Dobra, teraz zamierzam zajrzeć do Księgi Zniszczenia - oznajmił ognisty szaman.
    W jego głosie była niebezpieczna nuta, która ostrzegała przed przeszkadzaniem mu. Zamierzał szybko przebrnąć przez księgę, zbierając najważniejsze informacje.
    - Anno, otwórz mi przejście.
    Kyouyama nie zamierzała się kłócić z Hao, chociaż piroman wyraźnie wydał jej rozkaz. W jej własnym domu i na oczach wszystkich zebranych w salonie. Zacisnęła usta w cienką kreskę, po czym bez słowa wykonała polecenie Asakury. Nie zamierzała tego zostawić, ale teraz nie był odpowiedni moment na odegranie się na przyszłym szwagrze. Później to załatwi.
    - Idę z tobą - powiedział Yoh, wstając z kanapy.
    - Nie - odpowiedział piroman. - Nie wiem, co tam jest, więc zostajesz.
    - Dobrze wiesz, że mi nie zabronisz, bo i tak pójdę za tobą. - Właściciel mandarynkowych słuchawek wyszczerzył ząbki.
    - Ech... - Hao pokręcił głową. Miał niezwykle upartego brata. - A rób jak chcesz.
    Bliźniacy przeszli przez przejście, zostawiając resztę w salonie. Wyruszyli na poszukiwanie odpowiedzi, jak pokonać Morrigan. Mogli też wrócić z niczym, a co najważniejsze - Księga Zniszczenia była niebezpieczna i nawet Hao nie wiedział, co tam znajdą. Była też możliwość, że nie wrócą albo wrócą przeciągnięci na stronę Morrigan. Teraz wszystko stało pod znakiem zapytania i zależało od silnej woli obu braci.

~*~

Ta dam! Dobrze pisze mi się ostatnio rozdziały, wyjątkowo szybko. Wena taka łaskawa, wow! xD
Następny rozdział będzie albo w niedzielę, albo w poniedziałek. Jeszcze nie jestem pewna. Sobota raczej odpada, gdyż mam wtedy busa powrotnego do Polski. Tak, moje wakacje w Niemczech właśnie się kończą, ostatni tydzień przede mną. :c Obowiązki jednak mnie wzywają, cóż. Mniejsza o to. Właśnie z powodu powrotu z soboty na niedzielę nie będę mogła dodać rozdziału, więc jeśli coś naskrobię jeszcze w niedzielę wieczorem, to dodam wtedy, a jak nie to dopiero w poniedziałek. :)
Czekam na opinie w komentarzach. :) I przy okazji zapraszam na drugiego bloga: http://shaman-king-chronicle.blogspot.com/ :)
Do następnego. ^^

5 komentarzy:

  1. Dział Ksiąg Zakazanych? Czyżby biblioteka w Patch była powiązana z Hogwartem?! xd sorry ale od razu mi się skojarzyło :P najważniejsze że Silva znalazł księga chodź chyba dłużej trwało zanim doszedł do biblioteki niż szukanie tego cudeńka :) Widzę że każdy myśli jak tu pomóc, Ren mnie nigdy nie przestanie zadziwiać nie dość że silny to inteligentny :D eh... takich facetów trzeba więcej na ziemi...
    Marco taki pokorny, ukorzył się pod stopami Jeanne a ta go jak zwykle pogłaskała po główce, trochę więcej asertywności!!!
    z Nichroma to taki cicho ciemny vel pojawiam-się-i-znikam :P
    Teraz pozostaje tylko czekać na kolejną część, żeby dowiedzieć się co też w tej magicznej księdze się kryje :P
    Aomori

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobietooo... ja tu pochłaniam Twoje notki niczym najlepsze ciastka, a Ty mi tu tak kończysz rozdział? Ja rozumiem, Poslat, TVN, a nawet TVP1 - sama to stosuję, wiem - ale teraz? Jak wleźli już do tej książki? I Ren za nimi nie poszedł? O.o Ej, bez jaj xD
    W ogóle Nichrom to taki ninja wśród szamanów... Podzieliłabym się ciastkiem, ale jestem uzależniona i nawet on go nie dostanie, ale lajka mu dam, niech się cieszy. :P
    Ja tam bym Marco ubiła... Tyle, że ja za samo istnienie bym go ubiła, a że spartolił sprawę... Można go ubić dwukrotnie? *główkuje tym, co pozostało po sesji*
    Kurcze, wypisałam jakieś bzduropodobne rzeczy xD
    Chyba potrzebuję jeszcze trochę odpoczynku, a tym razem z opowiadaniem pod pachą ;)
    Pozdrawiam i życzę weny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dział Ksiąg Zakazanych? Normalnie się poczułam jak w Hogwarcie XDD Tak, jestem stuknięta, ale dobrze mi z tym ;p Myśli Anny i Rena (stojącego ciągle w tej samej pozycji przez kilka godzin O.o wow, chłopie, zazdroszczę wytrzymałości xD) były takie dla tej dwójki typowe. Marco to debil nad debilami, a Jeanne nie zrobiła absolutnie nic złego =.= Tylko zabiła wielu ludzi... No, ale to przecież nic złego, prawda? *zirytowana Gin wywraca oczami* Dobra, okej, wiem, że ona została poddana praniu mózgu, no, ale... Po prostu nie mogę zdzierżyć tego, iż "nic złego nie zrobiła"! Krótki fragment z Silvą i Nichromem w bibliotece wgniótł mnie w fotel xD Zgodzę się z Renem w jednej kwestii - Hao nie byłby zachwycony tym, co zrobił drzewom w lesie. O ile już o tym nie wie dzięki swojemu ReishixD Ren nie wlazł do księgi?! Ej, Tao, co to ma być?! Masz u mnie minusa! WIELKIEGO MINUSA! Czy Hao się dobrze czuje?! Rozkazywać Annie Kyoyamie?! On chyba koniecznie się po raz trzeci reinkarnować =.= Tak, uważam wielkiego Hao Asakurę za samobójcę... Okej, to ja kończę, bo już raczej nic więcej nie naskrobię, więc ozdrawiam i życzę wenki, Ginny Kurogane :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekhem. Dziękuję za dedykację, skoro już zauważyłam ponownie nadrabiając :D

    No nie... Jeannee... Ofiara z człowieka była tak bliska realizacji, a tak zmarnowała. Na pewno by pomogła! Ale trochę się zdziwiłam, że Marco umie przepraszać. Może jednak warto go potrzymać trochę żywego, bo jeszcze czymś takim zaskoczy...

    Tao w końcu zauważył coś mądrego. Też się zaczynam zastanawiać co z tym KD jest nie tak, że nigdy nie ma dość sił na samoobronę. Widać ta jego moc nie jest taka niesamowita... Chociaż, skoro mówimy o jogurcie, to chyba nie ma się co dziwić.Za to Tao i myślenie o konsekwencjach to już co innego xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Rzeczywiście zrobiło się nieciekawie.:/ Mam nadzieję, że Silva znajdzie coś, co pozwoli na chociaż trochę optymizmu. Oby go tylko nie złapali na szperaniu tam, gdzie mu nie wolno. Chociaż patrząc na dotychczasowe zaangażowanie Rady w sprawy życia i śmierci, to nie wydaje mi się, żeby zadali sobie trud pilnowania biblioteki.
    Deszcz odzwierciedla nastrój KD? Czyli musi już lać w gacie ze strachu. A skoro tak, to może wydałby Radzie jakieś polecenie, co? Na przykład coś w stylu "ruszcie tyłki i pomóżcie Asakurom i ich paczce ratować świat"? Albo cokolwiek, skoro bez tego Goldva nie kiwnie palcem.
    Kurcze no, serio żal mi Marco. Hao mógłby już sobie darować dręczenie X-laws i grożenie Jeanne jakimś artefaktem. Zamiast tego mogliby, kurczak, połączyć siły w walce z Morrigan, bo normalnie zaraz znudzi mi się powtarzanie tego.
    No, wreszcie jakaś wskazówka. Oby jakaś dobra, a nie kolejny znak, jak bardzo mają przerąbane. I oby bliźniakom nic złego się nie stało w tej księdze... Dobrze, że mają przynajmniej siebie (biedny, naiwny Hao, myślący że Yoh puści go samego...xD). Ale serio? Możliwość, że wrócą przeciągnięci na stronę Morrigan? Skąd Ty ją w ogóle wzięłaś.:p
    Okeeej, znowu przerwane w takim momencie.:p Na szczęście jeszcze mam co czytać.:D

    OdpowiedzUsuń