poniedziałek, 13 czerwca 2016

19. Morrigan nadchodzi

Ohayo,
nawet w terminie jestem, chyba częściej będę sobie planować rozdziały na sobotę-poniedziałek, bo wtedy się wyrabiam na czas. XD Ogólnie to rozdział byłby szybciej, ale wczoraj nie miałam jak pisać i dopiero dziś usiadłam do laptopa. :)
Miłego czytania. :D

~*~

    Tamao wybiegła z pokoju, a jej duchy stróże podążyły za nią. Nie spotkała nikogo w salonie, bowiem chłopcy biegali dziś razem, Jun z Piriką gdzieś wyszły, a Manta był na zakupach.
    - Anno, gdzie jesteś? - zawołała drżącym ze strachu głosem.
    Odpowiedziała jej głucha cisza. Skoro Itako nie było nigdzie w domu, to możliwe, że siedziała na ławeczce przed domem. Ruszyła w stronę schodów, o mało się nie potykając. Konchi i Ponchi nawet nie zachichotali, widząc niezdarność Tamamury. Szamanka była zbyt przerażona, aby duchy mogły swobodnie żartować, udzielił im się nastrój dziewczyny.
    Schodząc po schodach, stanęła krzywo i straciła równowagę. Zachwiała się, lecąc na twarz, ale nie upadła, gdyż złapał ją ktoś. Spojrzała na twarz swojego wybawcy. Przed nią stał Lyserg, który dalej trzymał ją z ramiona, nie pozwalając jej upaść.
    - Powinnaś bardziej uważać.
    - W-wiem, ale...
    Diethel wyczuł, że coś jest nie tak, gdy dostrzegł strach w różowych oczach Tamao. Zastanawiał się, co tak bardzo przeraziło dziewczynę i chociaż nie rozmawiał z nią zbyt często, to zmartwił się. Tamamura była dość strachliwą osobą, ale Lyserg podświadomie wiedział, że tym razem chodzi o coś więcej.
    - Co się stało? - zapytał Anglik.
    - Widziałam ją, ona... - zająknęła się, ale nie kontynuowała już wypowiedzi. Mruknęła tylko: - Muszę znaleźć Annę.
    Szybko wyminęła Lyserga na schodach, aby znowu wyruszyć na poszukiwania blondynki. Tym razem uważniej schodziła po stopniach, a Ponchi i Konchi lecieli tuż obok niej.
    Lyserg nie musiał wiedzieć, co dokładnie widziała szamanka. Domyślił się, że chodziło o Morrigan. Już wszyscy o niej wiedzieli - Hao dotrzymał słowa i postarał się o szybkie rozgłoszenie wieści o kruczej bogini. Nie minęła nawet godzina, a nie było osoby, która byłaby niedoinformowana. Wbrew przypuszczeniom Goldvy nie wybuchła panika, szamani byli nadzwyczaj spokojni albo tylko dobrze udawali. W każdym bądź razie, Hao zadbał o wszystko z najdrobniejszymi szczegółami i Diethel był pod niemałym wrażeniem. Długowłosy Asakura potrafił planować, a fakt, że teraz mieli go po swojej stronie, działał na ich korzyść.

    Tamao o mało nie wpadła na Annę, ledwo wyhamowała tuż za plecami Itako. Blondynka właśnie rozmawiała z Mantą, który próbował się wytłumaczyć, dlaczego zamiast pomidorów kupił ogórki do obiadu. Oyamada miał dość świdrującego wzroku Kyouyamy i był niezwykle wdzięczny Tamamurze za to, że chciała jak najpilniej porozmawiać z Itako.
    - Tamao, wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha - zmartwił się blondynek, trzymający dwie siatki z zakupami.
    - Gorzej - mruknęła cicho różowowłosa.
    - Chodź, powiesz mi, co się stało - powiedziała Anna.
    Kyouyama skierowała się do domku, ignorując Mantę. Tamao podążyła za nią, mając nadzieję, że Itako pomoże jej zrozumieć sens całej wizji, gdyż niektóre rzeczy były niewyraźne i rozmyte, jakby za mgłą. Najważniejszą część jednak widziała aż zbyt wyraźnie. Miała wrażenie, że jest jednym z obserwatorów, ba! jedną z osób biorących czynny udział w wydarzeniach.
    Opowiedziała Annie wszystko, co do szczegółu, chociaż nie czuła się przyjemnie, przywołując wizję ponownie.
    - Miałaś wizję o Morrigan? - zapytała Anna, gdy Tamao zaczęła jej nieco pokrętnie tłumaczyć, co zobaczyła kilkanaście minut temu.
    - Yhym. Była przerażająca i... spojrzała na mnie tymi czarnymi oczami. - Tamamurę przeszedł dreszcz po całym ciele, gdy przypomniała sobie zimny wzrok Morrigan. - Powiedziała do mnie, że niebawem będzie tak silna, że przyjdzie tu.
    - Do Patch?
    Tamao tylko skinęła głową. Nie miała siły odpowiadać już na pytania Anny, wszystko jej powiedziała. Nawet Itako nie chciała drążyć tematu, wiedziała ile nieprzyjemnych uczuć doświadczyła szamanka przez tę wizję. Teraz wypadałoby zapoznać resztę z nowymi rzeczami, a zwłaszcza Hao, bo chociaż Annie trudno było się przyznać, to nie wszystko umiała sama odczytać ze słów różowowłosej. Piroman miał większe doświadczenie, z czym Kyouyama niechętnie się pogodziła.

    Hao siedział zadowolony pod drzewem na skraju lasku, przy którym znajdował się jego obóz. Dziś z samego rana dopilnował, aby każdy obecny szaman w Patch Village dowiedział się o Morrigan. Nie obchodziło go, co powie Rada, a tym bardziej nie chciał wiedzieć, dlaczego Silvie aż tak zależało na rozgłoszeniu tego. W końcu według Goldvy to Król Duchów decydował, co i komu powiedzieć, a cały świat zbawi zaledwie dwudziestu, no może trzydziestu szamanów.
    Asakura parsknął śmiechem, gdy przypomniał sobie, że Król Duchów bardziej zaufał jemu niż X-laws i reszcie szamanów. Przecież był zły do szpiku kości, ba! nawet próbował zniewolić Króla Duchów, aby mieć jego moc na własność, a ta najpotężniejsza istota okazuje się być naiwna. Ewentualnie ma syndrom sztokholmski, pomyślał Hao z rozbawieniem.
    - Mogę się dosiąść? - zapytał Nichrom, a gdy Hao skinął głową, usiadł.
    - Wszystko idzie zgodnie z planem?
    - Oczywiście. - Nichrom uśmiechnął się. - Byłem u Marco, ale coś czuję, że będę musiał uświadomić go o tym, że jesteś w posiadaniu niezwykłego artefaktu Jeanne. Mam wrażenie, że dalej będzie węszył, więc wypadałoby go bardziej zniechęcić.
    - Jeśli będzie potrzebował lepszej zachęty, to nie krępuj się - odparł Hao, opierając się wygodniej o drzewo.
    Chwilę siedzieli w ciszy. Indianin zastanawiał się, czy nie powinien już sobie pójść, ale nie miał nic do roboty, więc najpewniej włóczyłby się po wiosce, grając na nerwach Radzie i X-laws. Mógł równie dobrze posiedzieć z Asakurą w obozie, zastanawiając się, kiedy wróci Zinc. Drugi dezerter wyszedł z Patch kilka dni temu i dalej nie wrócił. Nichrom wiedział tylko tyle, że Hao dał mu zadanie poza wioską na jego własną prośbę. On wolał zostać w Patch, czuł się tu bardziej potrzebny, gdyż ostatnio pociągał z piromanem za sznurki w tym całym teatrzyku, jaki stworzyła sobie Rada.
    - A jak się mają sprawy z Silvą? - zapytał od niechcenia ognisty szaman.
    - Myślę, że dobrze - odparł Indianin. - Tylko nie myśl, że chcę dla niego źle, wręcz przeciwnie. Chcę mu pomóc, bo sam mam w tym mały interes, ale nieważne.
    - To twoja sprawa, nie będę się mieszał.
    Hao wstał, gdy zauważył Hanagumi, idące ścieżką do obozu. Otrzepał pelerynę i spodnie z ziemi, po czym zostawił Nichroma samego.
    Minął Opacho bawiącą się obok jego namiotu. Dziewczynka zerknęła na niego, ale gdy spostrzegła, że idzie do Hanagumi, wróciła do budowania szałasu z patyków i suchych liści. Gdyby Hao szedł poza obręb obozu, to pobiegłaby za nim. Nie lubiła zostawać bez niego na długo, a ognisty szaman ostatnimi czasy znikał na kilka godzin. Niestety czasami za późno orientowała się, że Asakura gdzieś poszedł.
    Asakura odebrał od Kanny i Marie dwa kartonowe pudełka. Były w nich ważne akta Rady i X-Laws. Najbardziej Hao bawiło to, że nikt nie zauważył zniknięcia tych teczek, które przechwycił od trzech demonów jakiś czas temu. Przez prawie miesiąc pudełka znajdowały się w jednym z magazynów towarowych na obrzeżach jednego z pobliskich miast, ale teraz potrzebował ich, więc wysłał po nie Hanagumi. Tylko one wiedziały, gdzie i jak szukać, aby nie wrócić z pustymi rękoma.
    Zaniósł pudełka do swojego namiotu. Marion patrzyła na jego plecy, gdy oddalał się. Dłuższą chwilę wahała się, czy powinna pójść za nim. Od dawna nie rozmawiała z Hao na osobności i szczerze mówiąc, brakowało jej tego. Na początku czuła się lekko skrępowana i osaczona, ale teraz dałaby wszystko za kilka minut z Asakurą. Nawet jeśli mieliby tylko milczeć. Jednak wiedziała, że ognisty szaman ma teraz ważniejsze sprawy na głowie i nie chciała mu przeszkadzać.
    Zrezygnowała z rozmowy z Hao, gdy Władca Ognia zniknął w namiocie. Przypuszczała, że teraz będzie przeglądał akta z pudełek, więc jej towarzystwo byłoby zbędne. Może nawet przeszkadzałaby mu albo rozpraszałaby go, a tego nie chciała.

    Yoh i Ren biegli dwa metry przed Horo, Choco oraz Ryu. Na samym końcu podążał Faust. Nie śpieszył się ani trochę, rozmawiając z Elizą.
    - On nie widzi świata poza nią - powiedział Horo, zerkając na Niemca.
    - Jak się zakochasz, to też tak będziesz miał - odparł Ryu ze smutną nutą w głosie. Nie dotyczyła ona Fausta, a jego, gdyż od dłuższego czasu poszukiwał swojej królowej, a do dziś jej nie znalazł. Johann miał Elizę pod postacią ducha, ale jednak miał i to było najważniejsze, a on nie miał żadnej damy u swojego boku.
    - On nawet nie zauważy, że się zakochał - prychnął Ren. - Zresztą, która by go zechciała.
    - Co? Jestem idealnym kandydatem dla kobiet, nie to co ty! Gbura to żadna nie zechciałaby! - krzyczał rozzłoszczony kąśliwą uwagą Usui.
    Ren prychnął pod nosem. On nawet nie zamierzał szukać żadnej dziewczyny, dobrze było mu samemu. Wystarczyło mu, że Jun była nadopiekuńcza wobec niego. Drugiej szczebioczącej dziewczyny nie potrzebował.
    - Nie martw się, Renny. Znajdziesz jeszcze kogoś.
    - A kto powiedział, że chcę, Asakura? - Tao zmrużył oczy.
    Przyśpieszył, gdyż miał dość insynuacji kolegów. Zastanawiał się, skąd głupi pomysł, że on kogoś potrzebuje... Nie miał czasu na takie rzeczy teraz, a oni wyobrażali sobie nie wiadomo co. Aktualnie potrzebował dużo wolnego czasu, aby móc trenować do kolejnych walk i do bitwy z Morrigan.
    - Chyba go uraziliśmy - zauważył inteligentnie Horokeu.
    Choco wzruszył ramionami. Renowi prędzej, czy później przejdzie, za długo go znał, żeby się martwić lekko obrażonym Tao. Przy obiedzie opowie mu jakiś kawał, to na pewno wszystko wróci do normy. Nie to, że lubił uciekać przed złotookim. Miał nadzieję zostać w końcu docenionym przez Chińczyka.

    Tamao piła małymi łyczkami gorącą herbatę. Manta zaparzył ją dla niej, aby nieco się uspokoiła przed powrotem reszty. Anna siedziała obok niej na kanapie, zagadując ją, aby nie myślała tyle o swojej wizji.
    Lyserg stał obok okna, wyglądając przez nie. Chciał poprosić Fausta, żeby jeszcze dziś zajrzał do Kuro. Shiro nie dawał mu spokoju, zamartwiając się o starszego brata, więc obiecał, że przyśle do nich Niemca.
    Do domu jako pierwszy wbiegł Ren, ale nie zamierzał rozmawiać z obecnymi w salonie. Musiał wziąć prysznic, aby rozluźnić mięśnie, zmuszane przed chwilą do nadmiernego wysiłku. Jednak nie uśmiechało mu się biec z resztą, gdyż wszyscy dawali mu jakieś aluzje, które były mu tak potrzebne, jak Choco wymyślanie nowych żartów.
    Gdy Tao zniknął za drzwiami łazienki, do salonu weszła reszta chłopców. Wydawali się być mniej zmęczeni od Rena, ale nie była to nowość, każdy przyzwyczaił się już do tego, że złotooki ćwiczył dwa razy ciężej od reszty i żadna siła nie była w stanie go od tego odwieść.
    Anna zarządziła, że poczekają jeszcze na Jun i Pirikę, a po obiedzie miał przyjść Mikihisa, aby porozmawiać z nimi na temat wizji Tamao i tego, co działo się w Patch od rana. Wieści o Morrigan obiegły wioskę w zawrotnym tempie, a ojciec Yoh miał podobno jakieś nowe informacje, prosto od Rady.

    - To bardzo niepokojąca wizja.
    Mikihisa siedział na kanapie obok Tamao i Anny. Yoh miał wrażenie, że gdyby nie maska, to jego ojciec drapałby się po brodzie z miną myśliciela. Był niezwykle skupiony, ale nikt mógł odgadnąć, co czuje.
    - I co pan myśli? - zapytał Ren.
    - Jeśli ufamy umiejętnościom Tamao, to spodziewam się, że Morrigan za szybko rośnie w siłę. To nie była zwykła wizja - odpowiedział. - Wywołała ją sama Morrigan, a jeśli ma już takie możliwości, to jest to dla nas ostrzeżenie albo zapowiedź tego, co planuje.
    - Albo jedno i drugie - mruknął Hao, wchodząc do salonu.
    Po raz pierwszy wszedł drzwiami, podobno jak normalny człowiek. Chyba nie należał do tej grupy osób, gdyż preferował wejście z zaskoczenia. Najlepiej oknem. Miał różne przyzwyczajenia i nie obchodziło go, co myśleli na ten temat inni.
    - Dobrze, że jesteś. - Yoh uśmiechnął się delikatnie. - Potrzebujemy twojej pomocy.
    - Jak zawsze.
    Właściciel mandarynkowych słuchawek w skrócie wyjaśnił, z czym mają problem. Piroman zamyślił się, podobnie jak Mikihisa chwilę wcześniej. Na twarzy Hao nie malowały się żadne emocje, więc nikt nie wiedział, o czym myśli. Można było rzec, że Asakurowie są mistrzami maskowania uczuć, na różne sposoby.
    - Obawiam się, że będę musiał znać więcej szczegółów tej wizji - mruknął niezadowolony Hao. - Pozwolisz, że sam ją zobaczę?
    Tamao zrozumiała, że pytanie zostało skierowane do niej. Z lekką obawą kiwnęła głową, zgadzając się na to, aby Hao sam zajrzał do jej umysłu. Ona nie będzie przynajmniej musiała znowu opowiadać wizji, za co była niezwykle wdzięczna piromanowi. Przynajmniej wiedziała, że długowłosy Asakura nie zrobi jej żadnej krzywdy.
    Władca Ognia podszedł do Tamamury, uśmiechając się delikatnie. Miał nadzieję, że wygląda przyjaźnie i nieco uspokoi dziewczynę w ten sposób.
    Położył dłonie na skroniach Tamao, skupiając się tylko na wizji szamanki.
    Pole bitwy. Całe zasłane ciałami szamanów, których znał. Niemal każde z nich było okaleczone w okrutny sposób, a z ran sączyła się ciemnoczerwona krew. W powietrzu unosił się słodki, metaliczny zapach.
    Natura jakby współgrała z wydarzeniami, jakie rozegrały się chwilę wcześniej. Niebo było ciemno grafitowe, zapowiadając deszcz, ale nie lekki. Była to zapowiedź ulewy, która będzie starała się zmyć krwawą posokę z ziemi. Niestety nie przyniesie to żadnych efektów, wszystkie ślady zostaną, przypominając o nadejściu Morrigan.
    Na tle ciemnego nieba krążył czarny kruk, napawając się widokiem masakry. Obserwował ciała poległych, tocząc koła nad jeszcze konającymi szamanami, którzy jakimś cudem uniknęli śmierci.
    Sceneria lekko się rozmyła, jednak po chwili Hao dostrzegł, że nie zmieniła się. Ciała szamanów wydawały się odległe, jakby zręczny malarz przedstawił je na innym planie, gdzieś w oddali. Jakby schowane za gęstą mgłą.
    Kilka metrów przed nim stała kobieta w czarnej sukience. Rude, długie włosy były nieco splamione krwią. Szła w jego stronę, nie zważając na to, że brudzi sobie gołe stopy mokrą od krwi ziemią.
    Zatrzymała się kilka kroków od niego, napawając się widokiem. Odetchnęła głęboko, wciągając w płuca powietrze. Uwielbiała kolor, jak i zapach krwi.
    Spojrzała w jego kierunku, prosto w jego oczy. Uśmiechnęła się demonicznie.
    - Idę po was.

    Hao wyszedł z głowy Tamao, domyślając się, dlaczego dziewczyna była taka roztrzęsiona. Morrigan pokazała jej przede wszystkim ciała przyjaciół, aby bardziej ją przestraszyć.
    - Już dobrze - powiedział, kucając przed Tamamurą. - To tylko jej chora wizja, którą ci podsunęła. Nie dopuszczę do tego, żeby to tak wyglądało. Masz moje słowo.
    Tamao spojrzała w czarne oczy piromana. Mówił prawdę, wiedziała to. Miała przed sobą innego Hao, ten chciał za wszelką cenę ochronić ich wszystkich i mogła mu zaufać. Słowa ognistego szamana uspokoiły ją, dzięki czemu przestała się tak bardzo martwić. Uwierzyła mu, że jest w stanie stawić czoło Morrigan. A najbardziej chciała, aby już było po wszystkim.

~*~

Najdłuższe to nie było, ale myślę, że jakościowo nadrabia. Chociaż mogę się mylić, więc czekam na opinie. :D
Prawie rozwijam do końca wątek Morrigan, co mi się coraz bardziej podoba. ^^ Dziś nie przerywam w fajnym momencie, nie będę wredna. Mam też już wszystko poukładane do kolejnego rozdziału, teraz wypadałoby to skleić w ładne zdania i ciekawe akapity, najlepiej na za tydzień. xD Postaram się.
Dobra, chyba tyle chciałam. Wypadałoby już przestać okupować laptopa wujka. xD
Widzimy się za tydzień, mam nadzieję. :D
Tu też jest rozdział -> http://shaman-king-chronicle.blogspot.com/
Do następnego! ^^

4 komentarze:

  1. W końcu się dowiedzieliśmy co też Tamao zobaczyła :P no fakt widok nie przyjemny i mogła się wystraszyć skoro boi się własnego cienia. Morrigan wiedziała w kogo i jak uderzyć żeby spotegowac strach, cwana bestyja z niej. Tylko zastanawia mnie czego tez Anna nie zrozumiała? jak dla.mnie wszystko jasne było :P no i Hao taki miły <3 i tak wylewnie ja zapewnił ze wszystko będzie dobrze :D
    Wkurzanie Rena zawsze spoko :P brakowało tylko ' po co mi jakaś baba ja mam serce z kamienia a w moich żyłach płynie lód '
    Lecę na drugiego bloga :)
    Pozdrawiam Aomori

    OdpowiedzUsuń
  2. Okej, wróciłam do komentowania! :D
    Możesz mnie zabić za nie komentowanie... Nie obrażę się XD
    Syndrom sztokholmski i Król Duchów? Dziwne połączenie xD No, ale cóż, wszystko jest możliwe, jeśli chodzi o naszą królewską papkę :D W powietrzu wiszą miłość i wojna... Z kolei, to połączenie jest absurdalne, wręcz oksymorowe. (Tak, Ginny wymyśla nowe słowa :D) Kurka wodna, chcem więcej wizji Morrigan! Co to oznacza? To, że opisik wizji mi się podobał :D I to bardzo *.* Dobra, nie wiem co jeszcze na... Aha, tylko to, że imię Shiro wywował u mnie szeroki uśmiech :D Mam nadzieję, że wiesz dlaczego xDDD Pozdrawiam Ginny Kurogane.
    PS. Wręcz ubóstwiam fragment z Renem i chłopakami XD Biedny Tao i jego duma ^.^ Przecież on nie potrzebuje żadnej baby :D W końcu on wielki Tao jest, sam sobie ze wszystkim poradzi XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Syndromem sztokholmskim mnie rozwaliłaś xd Ale w sumie wiele by wyjaśniał XD
    Niegrzecznie ze strony Haosia tak nie rozmawiać z Marion. Zwłaszcza, że tak się zaczęli zbliżać do siebie. Trochę brakuje mi fragmentów o nich, bo bardzo fajnie się je czytało.
    Biedny Ren xD Ale może by sobie znalazł taką, z którą będzie mógł trenować? Czy czeka aż wujek mu znajdzie? xD Nie wiem, ale mógłby się pospieszyć, bo koledzy nie dadzą mu spokoju xD
    E tam. Haoś nie powinien "jak normalny człowiek". Nie jest normalny nawet po przemianie, więc po co udawać? Zwłaszcza, że mu to nie pasuje. Ale podoba mi się ta jego opiekuńczość w stosunku do Tamao. Przemiana robi się zupełna :) Nawet jeśli w stosunku do niego opisy to głownie przez "przynajmniej" - nie będzie grilla, nie zrobi jej krzywdy xD

    OdpowiedzUsuń
  4. No ba, że plan Hao się sprawdził.x) Nie żeby jakoś szczególnie trudno było oszukać Radę... Ale jeszcze się przekonają, że wyjdzie im to tylko na dobre.
    Hao ciągle ma jakieś wredne plany co do X-laws. A ja cały czas utrzymuję, że lepiej byłoby ich wciągnąć w koalicję przeciwko Morrigan, ale co ja tam wiem. Choć oczywiście zdaję sobie sprawę, że nakłonienie ich do współpracy z Hao może być trudniejsze niż sama walka z kruczą boginią.^^'
    Oj tam samemu, Ren.:p Na ciebie też przyjdzie w końcu kolej i nie będziesz miał nic do gadania, bo z miłością się nie dyskutuje.:p
    Lol, Hao wszedł drzwiami? Ale że normalnymi drzwiami? Dla mnie byłby to większy szok niż jego pojawienie się w oknie.xD Okej, już się z ciebie nie śmieję, Hao.:D
    Biedna Tamao.:( Dla tak delikatnej dziewczyny jak ona ta wizja musiała być naprawdę okropnym przeżyciem. Ale ja również wierzę w to, że Hao, Yoh i reszta nie dopuszczą do jej urzeczywistnienia. Coś wymyślą, znajdą jakiś sposób razem, wspólnymi siłami. W ogóle tak mnie teraz naszło, że miło by było, gdyby i KD ruszył swój homogenizowany tyłek i im pomógł. Ale znając jego, to dojdzie do tego pomysłu, gdy już będzie po wszystkim.==
    Dobrze mi idzie, już są rozdziały z czerwca.xD

    OdpowiedzUsuń