poniedziałek, 6 czerwca 2016

18. Wizja

Witam,
Tak, zdaję sobie sprawę z godziny publikacji. Yhh... ja nic nawet nie zamierzam mówić, zachciało mi się obejrzeć "Walkirię" z Tomem Cruisem i widać efekty, bo rozdział kończyłam po filmie.
Nie przedłużam.
Miłego czytania. :)

~*~

    Lyserg stał kilka metrów od swojego przeciwnika. Był nim dość drobny blondyn, mniej więcej w jego wieku. Trzymał w dłoniach sai, mierząc wzrokiem Anglika. Zdawało się, że zapomniał o swoich kompanach z drużyny, walczącymi z braćmi Ishihara. W tej chwili liczył się tylko on i jego przeciwnik, nie mógł przegrać z Diethelem. Zbyt długo przygotowywał się do Turnieju, aby teraz odpaść w swojej drugiej walce na arenie.
    Lyserg był spokojny, starał się panować nad emocjami, chociaż nie był tak dobry jak Yoh. Asakura podchodził z dystansem do niemal każdej walki, jakby nie odczuwał presji ze strony rodziny i Anny. Wiele nauczył się, gdy poznał swoich przyjaciół i zamierzał wykorzystać to w walce.
    Uśmiechnął się lekko do Morphine, czekającej w wahadełku. Czas pokazać na co ich stać.
    Wypuścił wahadełko ku przeciwnikowi. Blondyn uskoczył, po czym zaczął biec do Lyserga, zręcznie wymijając linkę. Diethel nie zniechęcił się i dalej spokojnie atakował chłopaka. Odskoczył na bok, unikając jednego z sai przeciwnika.
    Shiro Ishihara walczył z dziewczyną, bardzo podobną do przeciwnika Lyserga. Prawdopodobnie byli rodzeństwem albo bliskim kuzynostwem, ale nie zamierzał się nad tym głębiej zastanawiać. Walka trwała, a on nie mógł się rozpraszać takimi błahostkami.
    Ich katany skrzyżowały się. Blondynka nie zniechęciła się i przypuściła kolejny atak. Shiro uskoczył, po czym zaatakował z lewej. Inoue, bo tak miała na imię, szybkim ruchem zablokowała atak. Shiro musiał przyznać, że umiała dobrze walczyć, jej ruchy były płynne, jakby urodziła się z kataną w dłoni.
    Kuro zerknął na brata, stwierdzając, że jakoś sobie radzi. Przestał martwić się o Shiro i zaatakował wysokiego mężczyznę. Jego katana została zatrzymana przez jedno nunchaku, a drugim przeciwnik uderzył go po żebrach. Upadł na ziemię, trzymając się za bok. Mężczyzna zamierzył się na niego po raz drugi, a Kuro czekał na atak. Wiedział, że nie uda mu się zablokować broni mężczyzny.
    Lyserg uskoczył przed sai, które leciało w jego kierunku. Kątem oka zauważył w jakiej sytuacji znalazł się Kuro. Szybko wypuścił wahadełko, które oplątało nunchaku mężczyzny, uniemożliwiając atak. Co prawda, sam musiał rozprawić się ze swoim przeciwnikiem, ale nie mógł zostawić Ishihary na lodzie. Zwinął wahadełko, wyrywając nunchaku z dłoni szamana.
    W tym samym czasie blondyn miał do wyboru zaatakować Diethela jednym saiem lub pobiec po drugi i dopiero wtedy uderzyć. Zdecydował się na pierwszą opcję, aby nie marnować okazji. Następna taka może się szybko nie powtórzyć.
    Anglik spodziewał się ataku, ale nie zdążyłby zrobić uniku, więc postanowił zablokować broń, lecącą wprost na niego. Wypuścił wahadełko, tworząc sieć. Sai wbił się między oczka, zatrzymując się.
    Ignorując ból w żebrach, Kuro przeturlał się w lewo, unikając drugiego nunchaku. Wstał jak najszybciej umiał, lekko chwiejąc się na nogach. Ponownie utworzył kontrolę ducha i zaatakował. Siłą woli odpychał myśli o tym, że pewnie ma połamane żebra. Później będzie się tym martwił. Teraz musiał wygrać.
    Shiro blokował kolejne ataki Inoue. Była niezwykle szybka i nie dała mu nawet chwili na złapanie oddechu. Był zmuszony do uników, co niezwykle go irytowało. Po raz pierwszy spotkał kogoś, kto walczył tak jak on, a nawet odrobinę lepiej.
    Koniec uciekania, pomyślał Shiro. Schylił się przed kataną przeciwniczki i podciął jej nogi, przez co upadła na plecy. Nie dał jej czasu na wstanie. Zaatakował ponownie, a Inoue ledwo zablokowała cios. Sytuacja się odwróciła i Shiro nie zamierzał dopuścić do sytuacji, w której blondynka znowu przejęła kontrolę.
    Diethel uznał, że czas pożegnać się z resztą furyoku przeciwnika i uderzył. Atak Big Bena mknął ku blondynowi, nie dając mu okazji do ucieczki. Anglik złamał kontrolę ducha chłopaka, tym samym kończąc swoją część walki.
    Shiro także zamierzał zakończyć walkę. Wyskoczył do góry, po czym zaatakował. Blondynka zablokowała atak, jednak Ishihara złamał jej kontrolę ducha. Usiadła na ziemi załamana, a jej broń leżała obok. Nie mogła uwierzyć, że przegrała.
    - Wygrywa Drużyna Kryształowe Ostrze - zawołał Radim.
    Kuro złamał ostatkiem sił kontrolę ducha przeciwnika, jednak sam również nie miał już furyoku. Opadł bez sił na ziemię, a Shiro szybko podbiegł do starszego brata, pomagając mu wstać. Kuro dobrze się spisał i nie poddał się nawet, gdy ból przeszywał całe jego ciało. Teraz Shiro musiał go zabrać do Fausta, który już czekał z apteczką przy drzwiach prowadzących na arenę.

    Kuro leżał w swoim łóżku, gdy odzyskał przytomność. Obok niego siedział Shiro, a przy drzwiach stał Lyserg, opierając się plecami o ścianę. Obaj lekko uśmiechnęli się, widząc, że Kuro się obudził.
    - Nie wstawaj - powiedział Shiro. - Faust opatrzył cię. Masz pęknięte trzy żebra.
    - Nie jest tak źle. - Kuro uśmiechnął się szeroko do młodszego brata.
    Lyserg lekko pokręcił głową. Kuro i Yoh byli do siebie tacy podobni, wiecznie uśmiechnięci, nawet jeśli byli poobijani. Prawdziwi optymiści, jednak ani Shiro, ani Diethelowi nie było teraz do śmiechu. Starszy Ishihara nie mógł wziąć udziału w kolejnej walce, jeśli wyznaczyliby ją w ciągu najbliższych tygodni. Musieliby sobie poradzić we dwóch, przy okazji ochraniając Kuro. Anglik miał nadzieję, że Król Duchów nie będzie wredny w najbliższym czasie.

    Silva miał dziś dyżur w knajpie i po raz pierwszy od dawna dziękował przodkom, że przyszło wyjątkowo mało szamanów. Ostatnie co było mu potrzebne, to zamieszanie i tłok. Musiał pomyśleć nad planem Nichroma. Aby wypalił, potrzebowali dobrego przygotowania. Nie chodziło tylko o zasady Turnieju, a o coś więcej. Nigdy wcześniej nie przypuszczał, że będzie współpracował z Nichromem, a tym bardziej, że będzie mu pomagał.
    Westchnął cicho. Ostatnimi czasy stąpał po wyjątkowo cienkim lodzie.
    Do knajpy weszła wesoła gromadka, zajmując największy stolik. Anna stwierdziła, że dziś Ryu ma wolne od gotowania. Zdecydowanie bardziej od Shiro i Lyserga przeżywał obrażenia Kuro. Uważał, że teraz drużyna jego małego protegowanego może nie dać dobie rady w kolejnej walce.
    - Skończ już - warknął Ren do Umemyi. - To nie jest koniec świata, a ten Kuro wyliże się z tego szybciej niż myślisz.
    - Właśnie, znasz możliwości Fausta w składaniu ludzi! - zawołał Horo. - W końcu poskładał nam Rena w tym dziwnym wymiarze.
    Manta jednak wolał, aby nikt nie przypominał mu o możliwościach Fausta, a zwłaszcza tych, które dotyczyły ludzkiej anatomii. Miał zaufanie do nekromanty, ale mimo wszystko do dzisiaj czuł dreszcze na plecach na samą myśl o tamtym incydencie na cmentarzu. Nie tak łatwo było mu wymazać z pamięci traumatyczne przeżycia.
    Anna zaczęła jeść sałatkę, którą przyniósł jej Silva. Starała się zignorować przekrzykiwanie się chłopców. Przebywała z nimi od dłuższego czasu, ale to nie zmieniło faktu, że niesamowicie irytowały ją te całe kłótnie. Chociaż Ren i Horo to pół biedy, na całe szczęście jeszcze nie odezwał się Choco, jednak Anna przeczuwała, że niebawem i to nastąpi. Komik właśnie coś pisał w swoim notesie, zapewne kolejny, jego zdaniem, genialny kawał.
    - Yoh, i jak się sprawy mają? - zapytał cicho Silva, przynosząc Annie, Pirice i Tamao zieloną herbatę, a Jun kawę z mlekiem.
    - Załatwione. Jutro całe Patch Village o wszystkim będzie wiedziało - odpowiedział właściciel mandarynkowych słuchawek.
    Indianin uśmiechnął się. Biernie przyczynił się do tego wszystkiego, ale nikt nie zorientuje się, że maczał palce w konspiracji. Według opinii publicznej nie żył za dobrze z Hao, a piroman i tak robił, co mu się żywnie podobało. Goldva, a tym bardziej Król Duchów, nie zamierzali nic zrobić w sprawie łamania zasad przez ognistego szamana. Po raz pierwszy Silva cieszył się z tego.

    Marco przechadzał się po swoim pokoju. Wszystkie teczki i papiery, jakie przeglądał w ostatnim czasie, leżały teraz dokładnie ułożone na półce za biurkiem. Stare, niepotrzebne akta włożył do kartonowego pudełka i zniósł je do piwnicy, aby nikomu nie zawadzały. Kiedyś mogą się jeszcze przydać, jednak nie w tej sprawie.
    Ciągle w uszach dźwięczały mu słowa Nichroma. Ze złości zaciskał pięści, nikt nie miał prawa mu mówić, co ma robić, a tym bardziej jakiś zdrajca nie będzie mu groził. Jednakże musiał przyznać, że bezczelne zachowanie Nichroma tylko potęgowało obawy Marco. Nie miał pewności, czy Indianin nie groził również Jeanne. Co prawda, nie powiedział nic na Żelazną Damę, ale Lasso nie mógł zostawić tego bez odzewu.
    Uderzył pięścią w blat dębowego biurka. Nie wiedział jak powinien zabrać się za to, aby Jeanne nie ucierpiała w żaden sposób. Nie mógł też jej zawieść. Ufała mu na tyle, że powierzyła mu tak ważną sprawę.
    Zaklął pod nosem, zabierając z szafki pistolet. Musiał wybrać się na strzelnicę, aby się odstresować. Później na spokojnie coś wymyśli.

    Hao siedział na dachu domku Yoh. Spoglądał na zachmurzone niebo, na którym nie było widać ani jednej gwiazdy. Księżyc byłby dzisiaj w pełni, ale jego też nie mógł dostrzec.
    - Co tu robisz? - zapytał Yoh, siadając obok brata.
    - Miałem nadzieję cię tu spotkać - odparł Hao.
    W innych okolicznościach właściciel mandarynkowych słuchawek ucieszyłby się z wizyty bliźniaka, ale poważna mina piromana podpowiadała mu, że dzieje się coś niedobrego.
    - Widziałem ją - powiedział ognisty szaman. - Morrigan.
    Yoh zdziwił się. Myślał, że mają jeszcze miesiąc. Hao sam mówił o jakimś święcie żniw, które przypadało na ostatniego października. Byli pewni, że Morrigan przyjdzie właśnie wtedy, bo teraz ma za mało mocy.
    - To jeszcze nie jej czas, ale krąży nad Patch od dawna. Wyczuwałem ją, jednak wczoraj zauważyłem czarnego kruka na gałęzi. Przyglądał mi się inaczej niż zwykłe ptaki - wyjaśnił Hao. - To była ona.
    - Co to oznacza? - Yoh spojrzał na bliźniaka wyczekująco.
    - Dostała przyzwolenie od Dagdy. Tylko on mógł jej pozwolić tak bardzo zbliżyć się do wioski.
    - Myślałem, że Dagda jest tym dobrym...
    - Bo jest, ale nie ma siły z nią walczyć. On nie może już nic zrobić - oznajmił Władca Ognia. - Wszystko jest w naszych rękach.
    Yoh analizował słowa brata. Wcześniej liczyli na pomoc Dagdy, a teraz zostali niemal z niczym. Legendy i podania były niczym w porównaniu z pomocą najwyższego bóstwa w panteonie. Zawsze mogli mieć nadzieję, że opanuje sytuację nim będzie za późno, ale nie na tym to wszystko polegało. Nie mogli tak po prosto zostawić wszystkiego, żeby samo się wyjaśniło.
    - Wiem, o czym myślisz. I nie, nie grzebałem ci w myślach. W końcu umiesz w miarę zbudować jako taki mur mentalny. - Hao uśmiechnął się. - Damy radę, Yoh.
    - Cieszę się, że cię mam, braciszku.
    Piroman znowu się uśmiechnął, sprzedając bratu lekkiego kuksańca w żebra. Od ostatniej wojny na łaskotki coraz częściej okazywali sobie w ten sposób uczucia. Mogli chociaż na chwilę zapomnieć o nadchodzącej walce.

    Anna siedziała w salonie na kanapie, pijąc zieloną herbatę. Nogi przykryła kocem z indiańskimi wzorami, gdyż noce były już wyjątkowo chłodne w Patch. Znowu nie mogła usnąć i myślała, że herbata chociaż trochę ją uspokoi.
    Słyszała strzępki rozmowy Yoh i Hao, siedzących na dachu. Uśmiechnęła się delikatnie. W końcu właściciel mandarynkowych słuchawek miał brata, z którym mógł porozmawiać o wszystkim. Wiedziała, że Yoh nie chce jej martwić, więc nie dzieli się z nią swoimi wątpliwościami, gdyż ona miała jeszcze swoje własne.
    Hao potwierdził jej przypuszczenia odnośnie Morrigan. Już przybyła, jeszcze nie realizuje swojego planu, ale Kyouyama wiedziała, że to tylko kwestia czasu. Krucza bogini nie będzie próżnować, a Itako uważała, iż wypadek Kuro na arenie to również dzieło Morrigan. Zdążyła poznać braci Ishihara i nie byli słabi, a tym bardziej starszy z nich nie dałby się w taki sposób podejść w walce.
    - Anno, znowu nie możesz spać? - zapytał ciepło Yoh.
    Usiadł obok Itako, obejmując ją ramieniem. Blondynka oparła głowę o tors chłopaka, zastanawiając się, czy długo tak siedziała w salonie. Yoh i Hao potrafili rozmawiać godzinami, zwłaszcza nocą. Kyouyama nie pochwalała tego, gdyż właściciel mandarynkowych słuchawek często był niewyspany, ale nie miała serca zakazać im nocnych spotkań. Yoh potrzebował teraz wsparcia od bliźniaka.
    - Słyszałam, co Hao mówił o Morrigan - powiedziała, patrząc na pusty kubek po herbacie.
    - Też się martwię, ale dobrze wiesz, że damy sobie radę.
    Uśmiechnął się pokrzepiająco do dziewczyny. Przytulił ją mocniej, pozwalając się jej wtulić. Lubił taką Annę. Spokojną, nieco zagubioną i na swój sposób spragnioną bliskości drugiej osoby. Nie miał nic przeciwko ich nocnym rozmowom, mógł bez skrępowania okazywać jej uczucia.
    Kyouyama czuła się dobrze przy Yoh. Kiedy ją przytulał, miała wrażenie, że wszystkie problemy są nieważne, jakby odsuwały się na odległy plan. Asakura potrafił sprawić, iż była spokojniejsza.
    - Powinieneś pójść spać - powiedziała Itako, jednak Yoh wyczuł, że tak naprawdę tego nie chce i wolałaby tak dalej siedzieć obok niego.
    - Ty również powinnaś się wyspać - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - Chodź.
    Oboje wstali, po czym udali sie w stronę korytarza. Przy drzwiach do pokoju dziewczyn Anna chciała się szybko pożegnać, ale Yoh nie pozwolił jej na to. Znowu przytulił ją. Stali tak dłuższą chwilę, żadne z nich nie chciało przerwać tego momentu, jednak mieli świadomość, że powinni pójść spać.
    - Dobranoc - szepnął Yoh. Delikatnie musnął ustami wargi Kyouyamy.
    - Dobranoc - odpowiedziała szybko blondynka, po czym weszła do pokoju.
    Była wdzięczna za fakt, że jest ciemno i nikt nie dostrzeże rumieńców na jej policzkach. Może teraz spokojnie zaśnie.

    Rano Tamao siedziała na podłodze w pokoju, który zajmowała z resztą dziewczyn. Przed nią leżała tablica oujia, a ona wydawała się być pogrążona w transie. Patrzyła w jeden, tylko sobie znany punkt, nie zwracając uwagi na swoje hałaśliwe duchy stróże.
    - O nie! - zawołała Tamamura.
    Konchi i Ponchi zamilkły, patrząc na szamankę. Na twarzy dziewczyny malował się strach. Jej wizja przerażała nawet ją. Musiała jak najszybciej powiedzieć o wszystkim reszcie. Musieli jakoś powstrzymać to, co zobaczyła.
    Wybiegła z pokoju, aby znaleźć Annę. Kyouyama będzie wiedziała, co robić.

~*~

Wiem, rozdział dość krótki, ale mam nadzieję, że jakościowo był w miarę dobry. Starałam się. :) O, i we wtorek jadę do tych Niemiec. Mam nadzieję, że uda mi się jutro jeszcze naskrobać coś na zapas. :D A jak nie, to będę u babci okupować laptopa co sobotę lub niedzielę. xD
No i zdaję sobie sprawę, że przerwałam w ciekawym momencie. Następnym razem wszystko wyjaśnię. :)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie za tydzień. ^^ Plus/minus jeden lub dwa dni opóźnienia mogę mieć, gdyż będę miała chrześniaka 24 godziny na dobę u babci i nie wiem, czy mi nie będzie trochę przeszkadzał. ^^""
Rozdział dodałam również na http://shaman-king-chronicle.blogspot.com/ Zapraszam. :)
Do następnego! :3

3 komentarze:

  1. Przerywanie w takich momentach jest fajne dla autora bo wie co będzie dalej, ale nie dla czytelników! Zmiłuj się no! Tysiąc pomysłów mam co Tamao wyczytała! Stawiam na datę ataku :P Albo godzinę :P A to, że się przeraziła jakoś mnie nie dziwi ^^ Tamao jest płochliwa z natury i nawet jeśli wyczytała by z wizji, że przypali jutro kurczaka na obiad zareagowała by tak samo -.-. Nie ma to jak nocne rozmowy z bratem :P A potem biedaczek chodzi nie wyspany. Moment z Anną słodki :) Cieszę się, że gdzieś tam ich wplatasz! Bardzo Ci dziękuje, od razu dzień staje się lepszy :D
    Ponownie miłego wyjazdu do Niemiec i bezpiecznej drogi :)
    Aomori

    OdpowiedzUsuń
  2. W sumie to akurat Tamao łatwo przestraszyć i chyba wszystkie jej wizje ją przerażały :D
    Spokojny ten rozdział, ale mam wrażenie, że to cisza przed burzą. Zwłaszcza po tej końcówce... Ale miło, że nawet przy takim zagrożeniu potrafią się zachowywać normalnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu świetnie opisana walka.:) Gdybym nie zakończyła już czerwonego bloga, to normalnie zatrudniłabym Cię do opisywania turniejowych pojedynków.:D
    Hah, dobrze jest mieć Fausta za przyjaciela.;D Aż strach pomyśleć, jak to jest mieć go za wroga...
    A jeśli Jego Jogurtowatości przyjdzie do głowy narażać zdrowie jakichkolwiek braci, to już ja sobie z nim porozmawiam.
    Wiesz, w sumie nawet trochę szkoda mi Marco. Chłop się naprawdę stara i o dziwo nawet stara się robić coś pożytecznego, bo przecież szuka informacji o Morrigan, a tu przychodzi taki bezczelny Nichrom i rzuca mu jakieś pogróżki. Chociaż skoro niedługo całe Patch ma się dowiedzieć o Morrigan, to całe to odciąganie Marco od sprawy chyba i tak nie będzie już miało sensu...
    Pewnie, że dadzą radę.:) Morrigan jeszcze nie wie, na co się porywa, ot co! Podejrzewam że nawet sami bliźniacy jeszcze nie wiedzą, jak wielką siłę i wsparcie dla siebie stanowią. Dagda może się wypchać z tym swoim "honor mi nie pozwala".:p
    Asakurzaste momenty z bliźniakami, romantyczne momenty Yoh i Anny... Rozpieszczasz mnie.:3 Nie dziwię się, że Yoh lubi taką delikatną wersję Anny. Ta wersja częściej się do niego przytula.x) Dobrze, że może mieć przy sobie i Annę, i brata. Przyda mi się to wsparcie kochanych osób, bo dla swoich bliskich Yoh jest w stanie góry przenosić i taka Morrigan nie ma najmniejszych szans.:p
    Tamao miała wizję? Obawiam się, że to nie wróży niczego dobrego... Chyba rzeczywiście mają mniej czasu, niż sadzili. I to nie powiem przez kogo i przez czyj honor.== Serio, idź się koleś uczyć do Zuko, on się dużo lepiej zna na honorze.
    Dobra, a teraz co to za wizja...xD

    OdpowiedzUsuń