niedziela, 14 lutego 2016

5. Powrót ognistego szamana

Ohayo kochani! ^^
 Dzisiejszy rozdział dedykuję mojej kochanej Nevadzie z okazji urodzin. Życzenia składałam Ci już dwa razy, ale składam po raz trzeci. :3 Wszystkiego co najlepsze, Nevadka! Nigdy się nie zmieniaj, bo jesteś najlepsza! Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. <3
 Nie przedłużam, tylko zapraszam na rozdział.
 Cały rozdział jest o Hao (jak tytuł wskazuje), więc serdecznie zapraszam. :)

~*~

    Noc na pustyni była wyjątkowo ciepła. Ogień dodatkowo ogrzewał wszystkich popleczników Hao. No, nie do końca wszystkich. Przy ognisku siedziało zaledwie kilka osób. Reszta wolała skryć się w jaskini. Było dość późno i niewiele osób zostało, aby dotrzymać towarzystwa swojemu nauczycielowi. Asakura rozumiał, że są zmęczeni.
    Ogień oświetlał twarz bruneta. Czarne oczy chłopaka wpatrywały się w wesoło tańczące ogniki. Uśmiechnął się pod nosem. Panował nad wszystkimi żywiołami, ale ten był zdecydowanie jego ulubionym. Ogień był cudowny, nieprzewidywalny, ogrzewał, ale mógł też zabić. Niebezpieczeństwo, a zarazem opoka. Nigdy nie wiadomo. Jednak on się nie bał. Panował nad ogniem, wszyscy kojarzyli go z tym żywiołem.
    - Mistrzu - zaczęła niepewnie niebieskowłosa szamanka.
    - Tak? - Hao skierował wzrok na Kannę.
    - Zastanawiałyśmy się z Mattie i Marie... - Spojrzała na swoje przyjaciółki. Spoglądały niepewnie na Asakurę. - Kiedy wrócimy do Patch Village, Mistrzu?
    Zaledwie kilka godzin temu zadzwoniły dzwonki wyroczni. Wiadomość od Rady informowała, że każdy szaman, który chce brać dalej udział w turnieju, ma się stawić w Patch Village nie później niż za dwa tygodnie. Asakurę najbardziej dziwiła jedna rzecz. Zastanawiał się, dlaczego Król Duchów pozwolił wrócić wszystkim do walki o koronę. Przecież to znacznie przedłuży, i tak już opóźniony, wybór Króla Szamanów. Przy okazji on sam znalazł się w punkcie wyjścia. Tak jakby Król Duchów chciał mu coś w ten sposób przekazać. 
    - Wkrótce. - Uśmiechnął się demonicznie. - Mamy dużo czasu. Zresztą to niedaleko, zaledwie pół godziny drogi pieszo.
    - Rozumiem - przytaknęła cicho. Odpaliła papierosa, zaciągając się. Paliła od dawna. Nie przeszkadzał jej ten nałóg.
    - Zastanawiam się, w jaki sposób przywitać Radę. - Zamyślił się długowłosy. - I oczywiście Yoh.
    Władca Ognia chciał zobaczyć reakcję brata. Co prawda, nie kierowały nim typowo braterskie uczucia. Był ciekawy, jak Yoh zareaguje, gdy stanie przed nim. Mógł się tylko domyślać różnych wersji. Wolał jednak nie wracać myślami do swojego nieodpowiedzialnego zachowania sprzed kilku dni. Skorzystał wtedy z okazji, że wszyscy śpią, i teleportował się do Tokyo. Wiedział, jak bardzo ryzykuje. Chciał się dowiedzieć, co się dzieje z Yoh. W końcu był mu jeszcze bardzo potrzebny.
    Zamyślił się. Słyszał wtedy wszystkie myśli Yoh. Dowiedział się za dużo rzeczy, których nie chciał znać. Wolał nie wiedzieć, ile czasu Yoh go szukał. I jak bardzo cierpiał, kiedy myślał, że stracił Hao na zawsze. Dobrze, że jego bliźniak był zaspany i nie wiedział, co się dzieje. Bezpiecznie wrócił do jaskini. Niepotrzebnie chciał sprawdzić, co się dzieje z właścicielem mandarynkowych słuchawek. Za dużo ryzykował. Wszyscy mogli za wcześnie odkryć, że przeżył. Nie po raz pierwszy zresztą umknął śmierci.
    Z zamyślenia wyrwał go Peyote Deiasu, który zaczął grać jakąś melodię na gitarze. Meksykanin siedział na kamieniu kilka metrów od ogniska. Asakurze nie przeszkadzał dźwięk instrumentu. Wręcz przeciwnie - uspokajał. Muzyka pozwalała mu się odprężyć i spokojnie pomyśleć.
    Spojrzał na swoich uczniów, którzy byli obecni przy ognisku. Opacho zasnęła obok niego. Leżała na jego pelerynie. Rączki miała ułożone pod głową. Uśmiechnął się delikatnie. Wychował ją jak własną córkę. Mała traktowała go z szacunkiem, ale i wyczuwał, że czasami boi się go. Był jej ukochanym Mistrzem i nauczycielem. Nigdy nie zrobiłby jej krzywdy. Hao dostrzegał w niej duży potencjał. Opacho przypominała Asakurze, jaki był dawno temu.
    Hanagumi siedziały cicho. Żadna z dziewcząt nie odezwała się od rozmowy Hao i Kanny. Odkąd odnalazła się większość popleczników Asakury, Marion stała się znowu milcząca. Gdy była sama z Mistrzem i Opacho, czuła się inaczej. Była potrzebna. Opiekowała się nimi. To był jej obowiązek, który również sprawiał jej satysfakcję. Od jakiegoś czasu wszystko wróciło do normy. A Phauna coraz mniej się udzielała w rozmowach.
    Hao wziął Opacho na ręce. Wstając, napotkał zielone oczy Marion. Uśmiechnął się lekko, ale dziewczyna szybko uciekła wzrokiem. Wchodząc do jaskini, westchnął cicho. Poznał Phaunę na tyle, aby wiedzieć, że potrafi być bardziej odważna i wygadana w jego towarzystwie. Od niedawna znowu unikała z nim kontaktu wzrokowego, a wcześniej zachowywała się i rozmawiała z nim normalnie. Znał swoją uczennicę i wiedział, że nie lubiła być w centrum uwagi. Jednak wyczuwał dystans, z jakim się do niego odnosiła.
    Ułożył murzynkę na złożonym kocu. Drugim ją przykrył.
    - Marion - zwrócił się do blondynki, gdy  Hanagumi chciały go minąć przy wejściu. - Chciałbym jutro z tobą potrenować.
    Skinęła głową. Odkąd Hao wrócił do zdrowia, coraz częściej trenował ze wszystkimi. Zazwyczaj jednak zwoływał właśnie całą grupę, a nie pojedyncze osoby. Chociaż zdarzały się wyjątki. Marion była bardzo zaskoczona, ale nie mogłaby odmówić Asakurze.
    Hao wrócił do ogniska. Usiadł po turecku, wpatrując się w płomienie. Mógł godzinami podziwiać ten żywioł. Zatracał się w ciszy i spokoju. Lubił spędzać czas ze swoimi ludźmi, ale potrzebował czasami czasu dla siebie.
    Położył się na jeszcze ciepłym pisaku. Wpatrywał się w gwiazdy, odnajdując coraz to inne konstelacje na niebie. Chciał znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o powrocie do turnieju. Dalej chciał zostać Królem Szamanów, ale tym razem miał inny plan. Czy lepszy? Nie wiedział, ale na pewno bezpieczniejszy i uczciwy. Z perspektywy czasu wiedział, że branie Króla Duchów siłą, było nieprzemyślanym pomysłem. Turniej dłużył się, więc chciał wszystko przyspieszyć. Teraz będzie bardziej cierpliwy.
    Pozostawała jedynie kwestia Rady. Był ciekawy, czy chcą go ukarać. Raczej stwierdzą, że to niebezpieczne i będą patrzeć, jak on, Hao, wchodzi do Patch Village. Rada była słaba. Zawsze czekali na decyzje Króla Duchów, które przychodziły z opóźnieniem. Nie działali na własną rękę. Przede wszystkim dlatego, że po prostu nie mogli. Strażnicy to służbiści, w większości przynajmniej, i twardo trzymają się odgórnych zasad o bezstronności i niemieszaniu się. Oczywiście mógł wskazać wyjątki.

***

    - Dalej, Marie - zachęcił długowłosy. - Zaatakuj mnie.
    Asakura stał kilka metrów od blondynki. W prawej dłoni trzymał ognisty miecz. Czekał na ruch Włoszki.
    Phauna zawahała się. Wiedziała, że nie zrobi krzywdy swojemu Mistrzowi. Jednak mimo wszystko nie chciała go też zawieść. Chciała, żeby był z niej dumny. Pochwalił ją, że zrobiła postępy od ostatniego treningu. Czuła się też trochę skrępowana, będąc sam na sam z brunetem. Wiele się zmieniło od walki Hao i Yoh w Sanktuarium.
    Zacisnęła dłoń na włosach kukiełki. Jej duch stróż był gotowy do ataku. Czekał tylko na rozkaz szamanki.
    - Chuck, Craft Magnum*!
    Laleczka wystrzeliła kilka razy do przeciwnika. Hao uśmiechnął się pod nosem, po czym odbił atak. Teleportował się. Phauna nasłuchiwała.
    - Cross Fire! - powiedziała spokojnie, gdy Asakura pojawił się po jej lewej stronie.
    Hao obronił się bez trudu.
    - Jeszcze raz - zadecydowała szamanka.
    Dwie kule pomknęły w stronę Władcy Ognia. Zaskoczony chłopak zrobił unik w ostatniej chwili.
    - Nieźle, moja droga - szepnął zielonookiej do ucha. Stał tuż za nią, przykładając jej zmniejszony miecz do szyi. - Prawie ci się udało.
    Zdematerializował ogniste medium. Nie odsunął się od blondynki od razu. Marion była zaskoczona zachowaniem Asakury.
    - Porozmawiajmy - zaproponował Hao, odsuwając się od niej. Jego głos sugerował, że nie przyjmuje odmowy.
    Phauna podążyła za brunetem. Długowłosy skierował swoje kroki w kierunku skalnego korytarza, prowadzącego do niewielkiego źródełka. Minęli bez słowa Peyote, naprawiającego swoje kukiełki. Deiasu nie odezwał się. Skinął głową Asakurze, odpowiadając na nieme polecenie. Miał za zadanie dopilnować, aby nikt nie przeszkadzał Mistrzowi.
    Szaman usiadł po turecku przy źródełku. Marion przysiadła na kamieniu, ściskając kukiełkę. Zastanawiała się, co chce jej powiedzieć. Bała się, że zrobiła coś nie tak. Nie mogła zawieść Mistrza, któremu poprzysięgła lojalność. Zawdzięczała mu życie.
    - Nic złego nie zrobiłaś, spokojnie - odezwał się brunet, odpowiadając na jej myśli. - Jestem zadowolony z twoich postępów. Nurtuje mnie inna sprawa.
    Marion spojrzała na Hao. Dotąd patrzyła w ziemię, skubiąc włosy kukiełki. Pierwszy raz od dawna utrzymała kontakt wzrokowy z długowłosym. Miała wrażenie, że jego czarne oczy zaglądają w zakamarki jej duszy. Właściwie była to prawda, bo szaman posiadał reishi, ale starał się z niego nie korzystać. Ufał swoim uczniom i szanował ich prywatność.
    - Unikasz mnie, Marie - zaczął. - Nie chodzi mi o przebywanie ze mną. Odnosisz się do mnie z dystansem. Myślałem, że będziesz się zachowywała tak samo, jak wtedy.
    - Mistrzu, opieka nad tobą, to był mój obowiązek - odparła zielonooka. - Powinnam odnosić się do ciebie z szacunkiem i...
    - Marion. - Westchnął cicho. - Szacunek a strach, to dwie różne rzeczy. Uważam, że nie powinnaś teraz zachowywać dystansu, tylko dlatego, że zbliżyłaś się do mnie. Przecież to naturalna kolej rzeczy, biorąc pod uwagę okoliczności.
    Chciała coś powiedzieć, ale tylko wbiła wzrok w swoje buty.
    - Znam cię zbyt dobrze. Niewiele przede mną ukryjesz. - Wstał, otrzepując spodnie z ziemi. Podszedł wolno do szamanki. - Kiedyś uratowałem ci życie. To prawda, ale ty również mnie uratowałaś. Gdyby nie ty, to byłbym martwy. Takie sytuacje zmieniają nieco sposób patrzenia na świat. Nawet mój.
    Marion spojrzała na Hao. Miał rację. Wiedziała to bardzo dobrze. Brunet zmienił się od walki z Yoh. Otarł się o śmierć. Takie rzeczy zmieniają ludzi chociaż w niewielkim stopniu. Nawet najpotężniejszego szamana. Teraz ten sam szaman stał przed nią, uśmiechając się lekko. Wyciągnął do niej dłoń.
    - Nie jesteś mi nic winna. - Dziewczyna podała mu rękę, wstając. - No może tylko to, że chcę, abyś była sobą. Nie udawaj, że jestem dla ciebie tylko i wyłącznie mistrzem.
    Odwrócił się, kierując się w stronę jaskini. Zostawił zaskoczoną Marion samą. Blondynka nie spodziewała się takiej rozmowy z Asakurą. Nie wyobrażała sobie, że zaproponuje jej coś takiego. Fakt faktem, iż najbliżej z Hao była tylko Opacho. Jednak murzynka była bardziej jak młodsza siostra szamana. A ona? Marion nigdy nie przypuszczała, że jedna decyzja pociągnie za sobą szereg niespodziewanych wydarzeń.
    - Trochę dziwnie, prawda Chuck? - zwróciła się do swojego ducha stróża.

***

    Hao wraz ze swoimi poplecznikami wkroczył do Patch Village. Zajął swoje poprzednie miejsce, rozbijając obóz. Wszyscy obecni w wiosce patrzyli na niego z przerażeniem w oczach. Słyszał ich myśli. Bali się go jeszcze bardziej niż kiedyś. Teraz był niemal jak legenda. Szamanów w Patch było jeszcze niewielu, ale wieści o jego powrocie szybko się rozniosą. I tego oczekiwał.
    - Zabawa dopiero się zaczyna - powiedział Hao z uśmiechem. Ci wszyscy szamani, a już zwłaszcza Rada, nie wiedzieli, co się szykuje. To będzie turniej, który wszyscy zapamiętają.

~*~

*Nazwy ataków są po angielsku, bo jakoś mi nie brzmiały dobrze po przetłumaczeniu.

I jak? Podobało się? Może jakieś super nie było, ale zależało mi na tym, aby napisać to na tą konkretną godzinę. ^^" A najbardziej zależy mi na opinii Nevady, więc liczę, że powiesz mi nawet prywatnie, co myślisz. :D W końcu to Twój prezent urodzinowy, nie? XD
 Rozdział tradycyjnie za tydzień. :) Mam ferie, więc na pewno napiszę sobie mały zapas. ^^"
 Jest dość późno. Nie będę przedłużać. Mam nadzieję, że nie wyszedł mi ten rozdział tragicznie. Nie chciałam za bardzo zmiękczyć Hao, a tylko pokazać lekko, że zaczyna coś się zmieniać w jego życiu. Oczywiście to proces złożony, więc spokojnie. Nie będę biegła za bardzo. ^^"
 Przepraszam również za wszelkie błędy. :)
 Walentynek nie obchodziłam, ale mam nadzieję, że Wasze były udane. :)
 Do następnego! ^^

7 komentarzy:

  1. Spokojnie, nie zmiękczyłaś za bardzo Hao. Jak dla mnie wypadło całkiem naturalnie, Zresztą, niemożliwe, żeby był tak samo nieprzystępny dla uczniów, jak dla innych. Musiał być choć trochę cieplejszy. Chociaż na miejscu Marion też bym się trochę zdziwiła :D
    Za to zakończenie bardzo w jego stylu - takie złowieszcze :D
    Ale tak się bawić z bratem w chowanego z bratem, to nieładnie. Jeszcze Yoh pomyli, że zwariował, widzi coś, czego nie ma...
    Tego... Mam wrażenie, że ten komentarz ma tyle sensu i jest tak spójny, że przybiera już wartości ujemne, więc chyba lepiej skończę...
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe ile uda mi się utrzymać ten dobry nawyk komentowania na bieżąco... xD

    TAK! Wiedziałam, że Yoh nie miał żadnych przywidzeń! Hao dowiedział się więcej, niż chciał się dowiedzieć? Bardzo dobrze, niech wie, ile bólu sprawił braciszkowi! :< I lepiej dla niego, żeby już zaczął się zastanawiać, jak może to zrekompensować Yoh. Tak na serio lepiej, bo i on potrzebuje tego pojednania z bratem. Coś mi się wydaje, że w głębi serduszka Hao już wie, że zależy mu na Yoh. Może sobie wmawiać, że udał się do Tokio z czystej ciekawości albo by poznać dotychczasowe posunięcia jego przeciwników, ale w końcu będzie musiał spojrzeć prawdzie w oczy. A jak się dalej będzie tak ociągał, to normalnie wezmę i zaciągnę go na randkę z tą prawdą. xD
    Aww, to rzeczywiście musiał być słodki obrazek, z Opacho śpiącą przy jej ukochanym Hao-samie. :3 Ukatrupić kolesi, którzy wycieli z oryginalnego anime tę ich wspólną uroczą scenę. ==
    No ja mam nadzieję, że ten nowy plan Hao okaże się lepszy. I że jego pojęcie "lepszy" nie odbiega w swoim wyobrażeniu od mojego... Ale tu ma rację - gdyby był cierpliwy, to możliwe, że zostałby już Królem Szamanów. Tak to jest, jak się człowiek spieszy. :P
    Bezstronność i niemieszanie się? Ależ oczywiście! Czy ktoś tu niby widzi jakieś wyjątki? xD
    Marion... Jak dotąd jest jej dość sporo, więc zakładam, że będzie jedną z ważniejszych postaci. Nie potrafię jeszcze odgadnąć, w którą stronę zmierzają jej relacje z Hao - czy ku głębszej przyjaźni, czy może ku czemuś bardziej romantycznemu. Ale jak na razie fajnie się to czyta, więc chętnie dowiem się, co będzie dalej.^^

    Tragicznie? Chyba sobie żartujesz. :P Rozdział bardzo mi się podobał, jak zwykle zresztą. ^-^ Hao wyszedł jak najbardziej naturalnie, więc nie masz się czym martwić.^^
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na next.:) I na bliźniaków~~~!:3

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja wyobraźnia pracuje na wysokich obrotach i już widzę pierwsze spotkanie bliźniaków. Tak, jest ono baardzo w stylu parodii xD
    Moim zdaniem Marion jest bardzo ciekawą postacią i wizja jej osoby, jako przyszłej Pani Asakura wzbudza moje zainteresowanie :)
    W ogóle braciszkowie mają słabość do blondynek! :D
    I najważniejsze - Hao wypadł jak Hao! Wciąż trzymamy się kanonu, podziwiam :D
    Pozdrawiam i przesyłam buziaczki z weną ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha, czyli to naprawdę był Hao. I teraz ma zagwozdkę, jak potraktować Yoh. Pewnie będzie udawał, że nie wie, że bliźniakowi jest przykro i go szukał, nie, wcale go nie było w Tokio wtedy. Wydawało ci się, Yoh. Przecież Hao ma alibi, świadków, wszystko XD

    Trening z Marion wyszedł bardzo ładnie. I rozmowa z nią. Jestem za tym parringiem, jak najbardziej. Cicha i spokojna Marion pasuje do Hao. Kibicuję im.

    Hao wyszedł fantastycznie. Bardzo podobało mi się opisywanie żywiołu ognia.
    Ciekawe, jaki to nowy plan mu wykiełkował w głowie. Może być ciekawie.

    Mam nadzieję, że bliźniacy niedługo się spotkają!

    Pozdrawiam
    Elmika

    OdpowiedzUsuń
  5. Okej, przybywam...
    No i jednak to był Haosiek ^.^ Dobra, okej... To teraz powinien się znowu teleportować do Tokio i ładnie przeprosić brata ._. Za wszystko, co mu zrobił xD Tak, Ginny jest very bad dla Haośka~! Nie,no, chcę, żeby się pogodzili, no! Przemyślenia Hao były bardzo... poprawne! Oby tak dalej, Haoś! :D Spadłam z krzesła, jak przeczytałam ten fragment o Radzie XD Nawet Hao wie, że Silva to papla :'D Marion x Hao się szykuje? Ja tam nic nie mam do tego paringu, ale... no... dawno już nie czytałam Hao x Marion, bądź Ren x Marion ._. Ehhh... Nie tak sobie wyobrażałam powrót Hao ._. Myślałam, iż przeleci na Duchu Ognia nad wioską i wszyscy się będą zastanawiać, czy serio widzieli ducha-stróża naszego piromana, czy tylko coś nie tak mają z głowami xd Albo że on oraz jego ludzie zrobią zadymę "powitalną" xDD Ale spacerek jest zdrowy dla zdrowia, nie, Haosiek? XDD No cóż, pozdrawiam serdecznie i ślę multum weny, Ginny Kurogane :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeezzz, musze się w końcu zebrać i zacząć komentować >.> Ekchem. ^^"
    Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award ^^ Szczegóły - http://moje-opowiadanie-sk-i-nie-tylko.blog.onet.pl/2016/02/19/informacje-liebster-award-3/

    OdpowiedzUsuń
  7. Cały rozdział o Haosiu, moje serduszko się raduje :D Chociaż koncepcja pana piromana jako tego, który jednak będzie chciał wysłać do diabła wszystkich ludzi mi się zbytnio nie podoba, to jest oryginalna, bo w sumie ile razy czytałam jakieś blogi, gdzie jakimś cudem zmartwychwstawał, to nagle się zmieniał, kochał bliźnich i kucyczki. Za słodko ;_;
    Obawiam się troszkę konfrontacji Asakura vs Asakura, zwłaszcza, że Yoh przechodzi lekką depresję, a Hao nie ma zamiaru mu chyba czegokolwiek ułatwiać.
    Nasz płomyczek jak zawsze tajemniczy, wprowadził Marion w konsternację i zostawił, brzydko :D

    OdpowiedzUsuń