poniedziałek, 16 maja 2016

15. Początek współpracy

Witam!
Znowu z opóźnieniem. Jednodniowym tylko, ale czuję się okropnie. Od 11 do 13 maja miałam matury i cudem udało mi się 12 maja zrealizować plany, o których będzie na końcu. Teraz tylko wytłumaczę swoją nieobecność w weekend. Otóż całą sobotę miałam ręce pełne roboty i nie miałam nawet kiedy przysiąść do pisania, a 15 maja obchodziłam swoje 19-ste urodziny (Razem z moim b-day bro - panem Hiroyuki Takei, który obchodził tego samego dnia 44 urodziny. XD Mama wiedziała, kiedy mnie urodzić, hahaha :D i wyszło, że obchodzę urodziny z autorem mojej ulubionej mangi. ^^)
Nie przedłużam. Jeszcze raz wybaczcie poślizg czasowy.
Miłego czytania. :)

~*~

    Silvie czas spędzony w knajpie dłużył się niesamowicie. Razem z Karimem obsługiwali coraz to innych szamanów, którym nie chciało się gotować dzisiaj i przyszli na gotowe, ale niekoniecznie tanie jedzenie. Plemię Patch tego dnia nie mogło narzekać na brak klientów. Niestety Silva nie był w nastroju na bycie zagadywanym przez uczestników Turnieju i ich najbliższych, bo coraz częściej łapał się na tym, że udziela wymijających odpowiedzi, wyczekując z nadzieją, aby ten dzień dobiegł już końca.
    Karim najwyraźniej nie zauważył, że Nichrom odwiedził Silvę, gdyż nie pytał o nic, a tym bardziej nie udzielał przyjacielowi rad. Potomek Wielkiego był za to niezwykle wdzięczny duchom przodków, bo ostatnie czego dzisiaj chciał, to przytaczanie mu treści zasad Turnieju. Znał te wszystkie cholerne punkty i podpunkty na pamięć, mając świadomość, że ograniczają one strażników. A przynajmniej Silva czuł się tak jakby miał związane ręce i nie może nic zrobić.
    Strażnik, pomimo oporów, był ciekawy, co może wiedzieć Nichrom, a na co on jeszcze nie wpadł. Był tak zajęty rozmyślaniem nad różnymi opcjami, że nawet obecność Marco mu dzisiaj nie przeszkadzała, chociaż czuł się obserwowany przez niego, gdy obsługiwał stoliki w knajpie. Podświadomie wiedział, że Lasso śledzi każdy jago ruch.
    Marco właśnie skończył swój obiad i najzwyczajniej w świecie obserwował szamanów zebranych w lokalu. Sączył powoli sok z grapefruita, rozkoszując się każdą kroplą napoju. Wiele znanych mu osób nie znosiło cierpkiego i gorzkiego posmaku tego owocu i niejednokrotnie zastanawiał się, dlaczego.
    - Coś jeszcze sobie życzysz? - zapytał Silva, zabierając brudny talerz ze stolika blondyna.
    - Tak. Powiedz mi, co się ostatnio dzieje lub nie dzieje w Patch - odparł Lasso z pytającą nutką w głosie. - Od jakiegoś czasu zdaje się, że da się wyczuć niezwykle napiętą atmosferę.
    - Nic się nie dzieje - oznajmił spokojnie Sliva. Chociaż chciał, aby wszyscy w wiosce dowiedzieli się o Morrigan, to Marco był ostatnią osobą, z którą chciał się podzielić tą informacją. Skoro X-Laws zaczynali węszyć, to oznaczało zazwyczaj tylko i wyłącznie kłopoty. - Jakby coś było nie tak, to Rada by wszystko powiedziała. - Kłamstwo przyszło mu z lekkim trudem. Z niewielkim, bo do Lasso nie czuł żadnej, nawet najmniejszej sympatii.
    Kiedy Silva zniknął za drzwiami do kuchni, Marco dopił sok. Obracał pustą szklankę w dłoni, zastanawiając się nad słowami strażnika. Iron Maiden wyraźnie czuła wrogą i mroczną aurę, a Lasso wierzył w nieomylność Jeanne. Nie musiał być ekspertem, ale wiedział, że Silva coś kręcił. Rada wyraźnie wiedziała, co się dzieje, jednak strażnicy, a tym bardziej Goldva, milczeli jakby złożyli przysięgę, że nie pisną nawet słowem. A może zagrożenie minęło? Mężczyzna zadał sam sobie tak ważne pytanie i stwierdził, że to byłoby zbyt łatwe i piękne, zwłaszcza gdy Jeanne zamknęła się w Żelaznej Dziewicy i od kilku dni nie dawała znaku życia. Nie, ewidentnie Rada coś zataiła przed wszystkimi.
    Ostatni raz obrócił pustą szklankę na stoliku. Gestem przywołał Karima, aby uregulować kwotę za obiad. Wolałby, żeby to Silva przyszedł, a nuż może udałoby mu się pociągnąć go za język. Nie od dziś wszyscy w Patch Village wiedzieli, że jako jedyny strażnik nie podzielał wszystkich zasad Turnieju. Chociaż mógł jeszcze zapytać dezerterów, ale ostatnie o czym w tym momencie marzył, to rozmowa z poplecznikami Asakury.
    Wychodząc z knajpy, minął Yoh w towarzystwie Mikihisy. Przystanął na chwilę, analizując za i przeciw by zapytać właściciela mandarynkowych słuchawek o to, co dzieje się w wiosce. Co jak co, ale Asakura mógł wiedzieć najwięcej ze wszystkich szamanów. Jednak zrezygnował ze swojego pomysłu, bo Yoh również zachowywał się jak na jego gust podejrzanie. Doszły do niego pewne plotki, według których krótkowłosy Asakura był widziany niejednokrotnie w towarzystwie swojego brata.
    - Czyżby Yoh nie był jednak przeciwko Hao? - zapytał sam siebie, idąc w stronę tymczasowej siedziby X-Laws. Jeśli plotki były prawdziwe, to oznaczało, że mieli więcej do roboty, niż wydawało się Jeanne. Chętnie sprawdziłby te informacje, jednak obiecał Iron Maiden, że najpierw załatwi sprawę zbliżającego się zagrożenia. A Świętej Panienki nie mógł zawieść.

    Yoh i Mikihisa zajęli miejsca przy wolnym stoliku. Krótkowłosy Asakura z trudem namówił Annę, aby dała mu dzisiaj wolne popołudnie. W końcu jutro miał walkę, ale obiecał, że wieczorem pójdzie poćwiczyć z Renem. Tao nie skomentował faktu, że Yoh wprosił mu się na wieczorny trening, co brunet uznał za przyzwolenie. Itako zgodziła się, aczkolwiek niechętnie, ale skoro właściciel mandarynkowych słuchawek musiał spotkać się z ojcem i porozmawiać z Silvą, to pozwoliła mu opuścić jeden trening. Oczywiście, niedługo i tak będzie musiał go odrobić, coby nie poczuł się zbyt swobodnie.
    - Cześć, Karim - przywitał się Yoh. - Myślałem, że dziś Silva ma dyżur.
    - Cześć. A no ma, ale dzisiaj jest tak dużo klientów, że przyszedłem mu pomóc - wyjaśnił strażnik.
    - Rozumiem. - Asakura wyszczerzył swoje białe ząbki. - Jak będzie miał chwilę, to niech przyjdzie.
    - Przekażę mu. Coś mam podać? - zapytał Karim.
    - Mam ochotę na cheeseburgera, ale Anna wysłałaby mnie w jedną stronę do świata duchów, gdyby się dowiedziała. Na razie tylko sok pomarańczowy.
    - Kawę - powiedział Mikihisa, gdy strażnik spojrzał na niego.
    Członek plemienia Patch zniknął za barem, wdzięczny Królowi Duchów, że chociaż chwilę sobie odpocznie, gdy woda będzie się gotować.

    Minęła godzina, a Yoh kończył już trzecią szklankę soku, kiedy Silva w końcu znalazł chwilę czasu, aby przyjść z nim porozmawiać. Poprosił Karima, żeby przez chwilę zajął się lokalem. Strażnik niechętnie się zgodził, bo miał teraz więcej pracy, ale czego się nie robi dla przyjaciół, prawda?
    - To o co chodzi? - zapytał Yoh, gdy wyszedł z Silvą na zaplecze knajpy pod pretekstem pomocy w wyrzuceniu odpadków i pustych pudełek. Oczywiście była to tylko wymówka, aby Silvie nie zarzucili złamania zasad.
    Usiadł na pustej skrzynce, czekając na to, aż strażnik się odezwie.
    - Goldva zabronił powiedzieć innym o Morrigan. Tak naprawdę wiedzą tylko nieliczne osoby, patrząc na to ilu jest uczestników Turnieju. Nie podoba mi się to, ale mam związane ręce - odpowiedział szatyn, siadając na przeciwko Yoh drugiej skrzynce. - Dziś dostałem pewnego rodzaju ostrzeżenie i za niesubordynację grozi mi zawieszenie.
    - Hm... Trudna sytuacja - przyznał Asakura. Wziął jedną mandarynkę z miski stojącej na blacie. - Mogę?
    Silva przytaknął, zastanawiając się, czy Yoh będzie umiał mu pomóc w jakiś sposób.
    - Jestem takiego samego zdania, co ty. Jednak chyba nawet ja niewiele mógłbym zrobić. Czy mi również groziłoby wyrzucenie, gdybym tak powiedział kilku osobom?
    - Uhm... Nie jestem pewny, ale chyba tak. Zasady Turnieju są skomplikowane i zostały wymyślone wieki temu. Potrzebujemy zmian, ale Goldva jest innego zdania. - Silva zamyślił się. - Chociaż jest jedna osoba, której nic nie zrobią, bo się go boją.
    - No tak. Hao.
    - Yhym. Tylko Hao może robić co mu się żywnie podoba - powiedział Indianin. - Nie podoba mi się to, ale w tym momencie tylko on mógłby coś zrobić.
    Yoh musiał się zgodzić ze strażnikiem. Jego bliźniak miał zbyt wiele swobody i tak naprawdę zasady go nie obowiązywały. Właściciel mandarynkowych słuchawek uważał, że jest to nie fair wobec reszty szamanów. Każdy powinien być równy, ale strach przed skończeniem na osobistym grillu Hao robił swoje. Piroman miał opinię wyrobioną przez tysiąc lat, więc Yoh nie mógł być zły na brata za to, zwłaszcza gdy widział jak ognisty szaman stara się zmienić.
    - Chciałbym cię prosić, abyś porozmawiał z nim. Ciebie prędzej posłucha niż kogokolwiek innego.
    - Nie ma sprawy. - Yoh uśmiechnął się. W głębi duszy już wiedział, że Hao się zgodzi. Oczywiście piroman zobaczy w tym własne korzyści, bo chyba nikt tak bardzo jak jego bliźniak nie lubił grać na nerwach równie mocno Radzie jak X-laws.
    Właściciel mandarynkowych słuchawek wstał, po czym zabrał się za częściowe opróżnienie zaplecza ze śmieci. Co prawda był to tylko pretekst, aby mogli z Silvą spokojnie porozmawiać bez obecności innych, ale jakieś alibi wypadało mieć. Strażnik również przesypał obierki z ziemniaków z dużego wiaderka do pudełka. Chwilę później wyrzucali już wszystko do śmietnika za lokalem.
    - Jest jeszcze jedna sprawa - zaczął Silva. - Nichrom był u mnie, twierdząc, że wie jak obejść zasady. Mam mieszane uczucia, co do jego oferty.
    - Nichrom trzyma z Hao, a ty i Hao nie macie dość pokojowych stosunków. Powiedziałbym, że ledwo neutralne, ale Nichrom i tak robi to, co mu się podoba. Hao daje mu bardzo dużo swobody, więc myślę, że przyszedł sam z siebie - powiedział Yoh. - Wysłuchać go możesz, a później zdecydujesz, co zrobić.
    Indianin przytaknął. Asakura miał rację, przecież nie musi od razu robić tego, co doradzi mu Nichrom. No i musiał przyznać sam przed sobą, że poznał brata Chroma wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, iż dezerter zrobiłby coś innego, niż fałszywa propozycja pomocy, gdyby chciał mu zaszkodzić. Nichrom był zdolny do o wiele gorszych rzeczy.

    Nichrom siedział właśnie na brzegu fontanny w centrum Patch Village, wygrzewając się na wrześniowym słońcu. Był z siebie bardzo zadowolony, bo znowu miał więcej do powiedzenia od Rady, a wiedział, że Silva nie lubi siedzieć z założonymi rękoma. Indianin odziedziczył temperament po swoim przodku, był człowiekiem czynu i nie znosił marazmu. W dodatku Nichrom wiedział, że Silva nie zgadza się ze wszystkimi zasadami Turnieju, co ułatwiało mu sprawę.
    Nie, nie chciał działać na niekorzyść Silvy. Wbrew pozorom bardzo dobrze mu życzył i nawet nie chciałoby mu się uprzykrzać życia strażnikowi. Nic by mu nie przyszło z tego, jakby doprowadził do wyrzucenia Indianina z Rady. A miał do Silvy dość osobistą prośbę, chociaż nie sądził, że szatyn się zgodzi. Zawsze mógł pogadać z Hao, ale wolał na razie nie zawracać głowy piromanowi. Władca Ognia codziennie był nieobecny duchem, jakby szukał odpowiedzi w miejscach, do których ciało nie ma dostępu. Nichrom wiedział, że chodzi o Morrigan. Czuł mroczną aurę bogini wojny, która zbliżała się do Patch Village.
    Od śmierci Chroma minęło już sporo czasu, ale nic nie było w stanie sprawić, aby nawet w najmniejszym stopniu wybaczył Renowi. Tao bez skrupułów zabił jedyną osobę, na której mu zależało, sprawiając, że został niemal sam. Zawsze odstawał od innych strażników, niechętnie przestrzegał zasad. Goldva uważał, że wyrośnie z tego, a Chrom mu pomoże zaakceptować los, jaki przygotował dla niego Król Duchów. Pogodził się z tym, do jakiego plemienia przynależał, ale po śmierci brata znienawidził zasady Turnieju. Rada nie kiwnęła nawet palcem, aby ukarać Rena. Nie zrobili nic, a nic. Nichrom zrozumiał, że na własną rękę musi pomścić brata, jednak odkąd Hao pomógł mu się uporać z demonami przeszłości, nie czuł już chęci zemsty. Chociaż do wybaczenia było daleko i nie sądził, że kiedykolwiek to nastąpi. Nie obchodziło go to jak bardzo Tao się zmienił pod wpływem Yoh. Wystarczy, iż w ogóle toleruje obecność Chińczyka w Patch Village.

    Hao medytował nad jeziorem, mając świadomość, że nikt nie odważy się tam przyjść. Ostatnio było to miejsce, w którym spędzał najwięcej czasu i wszyscy szamani omijali tę część wioski, aby nie wchodzić mu w drogę. Opinię miał dość nieprzychylną, ale chociaż miał święty spokój od wścibskich ludzi.
    Opacho była jedyną osobą, jaka mu codziennie towarzyszyła. Nie miał serca zostawiać jej na kilka godzin w obozie z Luchistem czy kimś innym, bo w praktyce to wyglądało tak, że murzynka za nim tęskniła, a jego uczniowie tylko sprawdzali, czy nigdzie nie poszła bez opieki. A jak była z nim, to przynajmniej więdział, że jest bezpieczna.
    Otworzył jedno oko, przerywając medytację, gdy Opacho pociągnęła go delikatnie za pelerynę.
    - Mistrzu Hao, Opacho nie chce przeszkadzać Mistrzowi Hao. Opacho czuje, że ktoś tu idzie - wyjaśniła dziewczynka.
    - Spokojnie, nie jestem zły - odparł piroman. - Przywitajmy naszego gościa.
    Hao spodziewał się wizyty Yoh, czy nawet Silvy, ale nie spodziewał się ujrzeć Lyserga. Chociaż jeszcze mniej prawdopodobna byłaby wizyta Jeanne albo Marco. Wtedy zacząłby myśleć, że jeszcze bardziej zachwiał równowagę, niż przypuszczał. Diethel przynajmniej mógłby mieć powód do rozmowy z nim. Co jak co, ale demony przeszłości potrafią być męczące, a Lys ma wiele do zarzuceniu Władcy Ognia. Przyjaźni się również Yoh, a jak wiadomo - pod wpływem jego kochanego braciszka nawet najgorsze osoby się zmieniają, więc Anglik mógł przyjść po prostu o coś zapytać albo po prostu porozmawiać. Ze strzępek myśli zielonowłosego nie wyczytał, aby przyszedł do niego z wrogim nastawieniem.
    - Coś się stało? - zapytał Hao, wstając z piasku. Otrzepał spodnie z piachu, wychodząc Lysergowi na spotkanie.
    - Chciałem - zaczął cicho szaman, spoglądając na swojego ducha stróża, który uśmiechnął się do niego pokrzepiająco - chciałem porozmawiać. Trafiłem na bardzo ciekawą legendę i mam wrażenie, że jest ona bardzo ważna. No i mam nadzieję, że masz chwilę - dodał, gdy złapał się na tym, że mógł przeszkodzić Asakurze.
    Hao przez chwilę stał i patrzył się na Lyserga z lekkim zdziwieniem. Przypuszczał, że Diethel pójdzie po radę do Silvy, Yoh, Mikihisy, może nawet do Jeanne, a nie do niego. Chociaż skoro dogadywał się z bliźniakiem, to dlaczego miał drzeć koty z jego przyjaciółmi, zwłaszcza że sami do niego przychodzą. Przecież ich nie pogoni. Chociaż mógłby, biorąc pod uwagę, że Lyserg przerwał mu medytowanie.
    - Myślę, że znajdę chwilę - odpowiedział piroman. - No to mów, co to za legenda.

    Zbliżała się północ, gdy Silva mył ostatni stolik w lokalu. Karim wyszedł wcześniej i Indianin nie miał mu tego za złe, że go zostawił ze sprzątaniem. W końcu to był jego dyżur i przyjaciel nie musiał mu nawet pomagać.
    Sprawdził po raz ostatni, czy zamknął wszystkie drzwi, po czym udał się do swojego mieszkania. Patch Village wyglądało na miasteczko duchów nocą, rzadko kiedy jakiś szaman przechadzał się uliczkami o tej porze. Niekiedy dało się spotkać Hao, ale Silva od dawna go nie widział na nocnej przechadzce. Pewnie miał teraz dużo ważniejsze rzeczy na głowie.
    Wchodząc do swojego mieszkania, spostrzegł, że na parapecie leży jakaś kartka przyczepiona do niewielkiego kamienia.
    Bądź za 15 minut na skraju lasku.
    Chcąc czy nie chcąc, Silva wyszedł z domu. Był bardzo zmęczony i jedyne o czym marzył to własne łóżko, ale jak widać nie dane było mu odpocząć, bo jeszcze raz musiał przejść się przez ulice wioski. I to jeszcze na drugi koniec Patch! Niech piekło pochłonie Nichroma i jego pomysły, ale z drugiej strony im dalej od swojego mieszkania spotka się z młodym Indianinem tym lepiej.
    Księżyc oświetlał drogę, którą szedł Silva. Była to mniej uczęszczana część wioski, gdyż zabudowań było niezwykle mało i tylko w dzień można było spotkać tu szamanów.
    W oddali zobaczył Nichroma, opierającego się o drzewo. Blada poświata księżyca, sprawiała, że chłopak wyglądał tajemniczo i nieco mrocznie. Sceneria do najprzyjemniejszych nie należała, raczej była trochę przerażająca.
    - Witam ponownie. - Nichrom uśmiechnął się tak, jakby witał starego przyjaciela, a przecież z Silvą łączyły go relacje raczej służbowe, a teraz żadne. - Miło, że jednak skorzystałeś z mojej propozycji.
    - A mam inne wyjście? - zapytał retorycznie strażnik, chowając się w cieniu drzew. Nie spodziewał się przypadkowych przechodniów, ale ostrożności nigdy za wiele.
    - Zawsze mogłeś poprosić Hao o pomoc. Może pomógłby, kto wie - powiedział szaman z warkoczem. - Ale skończmy gdybanie, bo z tego nigdy nie ma pożytku. Jest jeden, mało znany wyjątek od zasad Turnieju.
    Kto jak kto, ale Nichrom znał każdy punkt regulaminu i równie dobrze potrafił je obejść tak, aby nikt się o tym nie dowiedział. Silva był świadomy, że młody Indianin specjalnie ujawnił Radzie, że jest zdrajcą, aby mieć w końcu święty spokój, który zapewnił mu Hao. Nie został ukarany w żaden sposób, a w dodatku miał bardzo dużo swobody. Zinc nie był chyba na tyle odważny, co jego kolega, aby bezkarnie śmiać się w twarz każdemu członkowi Rady.
    - Jak mniemam oczekujesz czegoś w zamian, prawda? - zapytał Silva, chociaż znał już odpowiedź. Wolał się upewnić, zanim chłopak wyjawi mu jakąś tajemnicę plemienną. Nichrom swego czasu węszył w aktach i dokumentach plemienia. Silva raz go przyłapał, ale Chrom poprosił go o dyskrecję, a sam się zajmie młodszym bratem. Później już nie spotkał chłopaka przy wejściu do archiwum, ale przypuszczał, że po śmierci bliskiej osoby znowu zaczął łamać zasady. Widywał go też często w bibliotece, która raczej była ogólnodostępna dla wszystkich szamanów, a zbiory zgromadzone na regałach były tak stare, że nawet Goldva nie znał każdej księgi na pamięć. Jeśli Nichrom wiedział jak i gdzie szukać, to na pewno trafił na jedne z ważniejszych zapisek.
    - Tak, ale to jest prośba i nie musisz się zgodzić. Zrozumiem - odparł, czym wprawił Silvę w niemałe zaskoczenie. Tego się nie spodziewał usłyszeć z ust dezertera. Czyżby Nichrom uległ diametralnej zmianie?
    - W takim razie zobaczę, co będę mógł zrobić - obiecał strażnik. - A ten wyjątek?
    - Według kronik ostatni raz był użyty pięćset lat temu. Tak, przez Wielkiego. - Nichrom spojrzał na swojego rozmówcę, aby sprawdzić jego reakcję. Silva wydawał się być niewzruszony, jakby tylko czekał na ciąg dalszy. - Będziesz musiał jednak zdobyć poparcie w Radzie, a jeśli jesteś na tyle charyzmatyczny, co twój przodek, to uda ci się. A jeśli nie, to jest jeszcze jedno wyjście. Dużo łatwiejsze i również stosowane przez wielu strażników, w tym przeze mnie, ale znudziło mi się bycie posłusznym i zdezerterowałem. Wracając, da się wszystko zrobić i nie dać się przyłapać, a ja zamierzam ci pomóc.
    - Dlaczego? Co się zmieniło?
    - Czuję ją, Silva. Jest coraz bliżej. Przyjdzie kilka dni przed Samhein, a w święto żniw rozpęta niezwykle krwawą jatkę. Nie pytaj, skąd to wiem. Po prostu wiem i jestem zdania, że należy zacząć jak najszybciej działać - wyjaśnił Nichrom, a jego dotychczasowy łobuzerski uśmieszek zniknął z jego twarzy. Wydawał się być przygnębiony nadchodzącymi wydarzeniami.
    Potomek Wielkiego spojrzał na chłopaka, ale nie dostrzegł niczego, co wskazywałoby na to, aby kłamał. Chrom miał kiedyś rację, gdy powiedział mu, że Nichrom nie jest zły, a jedynie zagubiony. Nichrom podejmuje pochopne decyzje, ale wierz mi, że kiedyś zrozumie, co jest ważne w życiu, stwierdził kiedyś starszy brat chłopaka. Teraz Silva dostrzegł sens tych słów i wiedział, że może spróbować ponownie zaufać szamanowi z warkoczem.
    - Wierzę ci - oznajmił w końcu strażnik. - Słucham teraz, co powinniśmy według ciebie zrobić.

~*~

Powiem tak, to jest obecnie najdłuższy rozdział na tym blogu. I wybaczcie, że ostatnio nie było fragmentów z bliźniakami, a furorę robi Silva. Luzik arbuzik, w następnym rozdziale będzie asakurzastość, słowo harcerza!
Hao: Ty harcerzem nigdy nie byłaś...
Dobra, to słowo honoru, bo się pan Gwiazdeczka czepia szczegółów. XD W każdym bądź razie rozwijam fabułę, akcja się toczy, a Yoh w następnym rozdziale musi iść do braciszka porozmawiać. A rozmowę Lyserga i Hao przytoczę pewnie też następnym razem, cierpliwość. ^^"
Coś jeszcze miałam... Aaa, zapraszam serdecznie na mojego drugiego bloga SK: http://shaman-king-chronicle.blogspot.com/ Jest to moje stare, ale odnowione i przerobione opowiadanie. No i to była moja niespodziewanka na 12 maja. <3 Tylko nie miałam jak tutaj powiadomić wcześniej, dałam tylko znać osobom, które mają ze mną kontakt i na Szamańskiej Wiosce na FB. :) Będzie mi miło jak tam zajrzycie. Żadnego z opowiadań nie zaniedbam, tamtej historii mam już 20 rozdziałów napisanych, więc spokojnie. :D No i raczej na obu blogach będą się pojawiały rozdziały tego samego dnia, może dzień różnicy będzie. ^^
GG znowu mi działa, więc każdy może się tam ze mną skontaktować. :)
To chyba tyle chciałam. Następny rozdział będzie w granicach 21-22 maja. Tym razem postaram się na czas już, bo mam tylko dwie ustne matury w tym tygodniu, więc będę miała kiedy popisać sobie. ^^
A, jeszcze jedno. Jeśli zagląda tutaj Will jeszcze, to jestem w trakcie czytania Twojego opowiadania. A u Aomori zostało mi naprawdę niewiele, więc mam nadzieję, że do końca tygodnia będziesz miała ode mnie komentarz. :)
Do następnego! :3

4 komentarze:

  1. Czekam cierpliwie :) opowiadanie nie ucieknie, co najwyżej przybędzie :)
    Rzeczywiście Silva znowu króluje, ale skoro bliźniaki mają być w następnej części i to już za kilka dni to jakoś przeboleje. Nie żebym go nie lubiła, najzwyczajniej w świecie nie jestem nim zainteresowana w tym stopniu co pozostałymi hehe :P Pytanie tylko czy nikt przypadkiem nie usłyszał rozmowy z Yoh, w końcu Wielki Brat patrzy ^^ ale może akurat mrugał :P Poza tym nie było mowy o czymś o czym Yoh nie wiedział, więc nie można zarzucić mu od razu zdrady wliczając rozmowę z Nichromem. Na upartego nic złego nie zrobił :) Wszyscy czują nadchodzącą walkę i ja również jestem ciekawa co z niej wyniknie, budujesz napięcie! Nie mają wiele czasu, ale może uda im się coś wykombinować żeby powstrzymać tą apokalipsę :P
    Pozdrawiam i czekam na komentarz u siebie :)
    Aomori

    OdpowiedzUsuń
  2. *Gin ląduje z hukiem na ziemi, po chwili wstaje, nieco oszołomiona upadkiem otrzepuje ubrania z kurzu, chrząka i wita się, mając łapką i uśmiechając się jak Yoh*
    No to teraz rozdział...
    Silva jak widzę dalej gra główną rolę w twym przedstawieniu... Podoba mi się to, bo rzadko kiedy ma on się wykazać :D Tylko zbyt szybko nie zabieraj chłopa... WTF? Przecież to już stary koń, nie chłopakxD Dobra, ale wiadomo, o co chodzi, nie? :D Co ten debil Marco kombinuje? Znając go, to pewnie coś złego oraz głupiego... Tak, dziwne połączenie, ale w przypadku Marco, bardzo prawdziwe xD Rozmyślenia Nichroma były... przybijające ;( Jak kocham Rena, tak teraz mam do niego wielki żal o zabicie Chroma - może gdyby Chrom żył, to Nichrom w końcu przestałby się buntować? A tak? Zbuntował się jeszcze bardziej; tak bardzo, że skończył pod skrzydłami Hao... Smutne, ale prawdziwe. Co to za prośba? Mam dziwne wrażenie, iż dotyczyć ona będzie Rena :( Bo kogo innego mogłaby dotyczyć? Bo coś mi się nie chce wierzyć w to, że Nicki zatęsknił za Radą i chce do niej wrócić. Oho, szykuje się poważna rozmowa między Hao i Lysem - najpierw będą gadać o legendzie, a potem zacznie się pranie brudów z przeszłości. No chyba, że nasz strolujesz i Hao wyjaśni, co trzeba, a potem Lyserg wróci do Patch, nie zamieniwszy słowa z naszym piromanem słowa o wiesz-sama-czym xD ;( Rozmowa Silvy i Nicki'ego mnie zaciekawiła... Czemuś żeś przerwała w takim momencie?! Zła kobieta! Gdzie moja różdżka?!
    Shiro: Uspokój się, jakby nie przerwała, to byłoby po efektownie zbudowanym napięciu, nie?
    Niby tak... Dobra, ja kończę :D Pozdrawiam serdecznie i życzę weny, Ginny Kurogane * Gin wsiada na miotłę i odlatuje*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystkiego najlepszego! Wiem, o ile spóźnione, ale szczere :)

    Co się nie dzieje. Genialne pytanie, Marco, nie ma co. Co się może nie dziać... No nie tańczą w wiosce jednorożce, nie kiełkuje inteligencja w głowach X-laws...
    Jej, Żelazna Dama się zamknęła? Tchórzy czy przypadkiem się zatrzasnęła i wstyd jej się przynać? xD (nie, wcale nie jestem niemiła dla X-laws. Tak tylko rozmyślam o czymś na ich poziomie...).
    Jak dobrze, że mają Haosia po swojej stronie. Przynajmniej chwilowo. Chociaż, jak już tak zacznie pomagać, to może na stałe, bo mu się spodoba... Nie miałabym nic przeciwko. Nawet jeśli będzie to robił złośliwie, żeby kogoś wkurzać. W końcu liczą się efekty, a dodatkowa zabawa w trakcie też nie zaszkodzi :D
    Ej, ej! Ale tak się nie kończy! Z rozmowy Silvy i Nichroma nic nie wynika, tylko zaciekawiłaś... Dobrze, że nadrabiam i wystarczy kliknąć w kolejny post...

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow, takie rozsądne działania ze strony Marco? Jestem pod wrażeniem. Dobija mnie tylko to, że na wieści o zacieśnianiu relacji przez bliźniaków obowiązkową reakcją jest "Yoh przyłącza się do Hao" i nawet nie dopuszczają istnienia możliwości, że może być dokładnie odwrotnie. Ech, gadaj tu z takimi...
    O, dobry pomysł, Silva! No bo co Rada będzie mieć do gadania, jeśli Hao zupełnie przez przypadek wypsnie się to i owo o Morrigan.x) No i Yoh ma rację, nie trzeba się martwić o zgodę hao. Spróbowałby tylko odmówić bratu.xD Chyba zjadłyby go jego własne wyrzuty sumienia, gdyby przez niego na buzi brata pojawiło się smutne rozczarowanie.:p A okazja do powkurzania Rady to swoją drogą.x)
    Ciekawa jestem, co też Nichrom ma do powiedzenia Silvie. W sumie też nie widzę powodów, dla których miałby mu źle życzyć. Silva był przecież przyjacielem jego brata, a poza tym łączyło ich nieprzychylne zdanie na temat reguł Turnieju. Myślę, że nawet mogłoby im się dobrze współpracować.
    Brawa dla Lyserga, bo ta wizyta na pewno nie przyszła mu z łatwością. A jeśli chodzi o Hao, to całkiem dobra okazja do przeprosin, hm? Choć pewnie mają teraz ważniejsze sprawy na głowie. Ciekawe co to za legenda. Dowiemy się tego teraz, czy mam sobie przewinąć do następnego rozdziału?:p
    Okej, czyli jednak następny rozdział.xD To lecę czytać.:D

    OdpowiedzUsuń