wtorek, 26 kwietnia 2016

13. Morrigan

Witam!
Tak, w końcu jestem z nowym rozdziałem. Trochę to trwało i miał się on pojawić w weekend, ale nie wyszło mi tak, jakbym tego chciała. Wczoraj była klasyfikacja, a dziś dzień otwartych drzwi w moim liceum, więc pozwoliłam sobie nie pójść do szkoły i dokończyć rozdział na spokojnie.
Od razu zaznaczam, że pojawią się elementy mitologii celtyckiej. Tak, celtyckiej. ^^" Przeszukałam oczywiście mitologię japońską, ale nic mi nie pasowało do zarysu fabuły. Poza tym wykorzystanie mitologii japońskiej byłoby dla mnie lekko przewidywalne. XD Nie pytajcie. ^^"
Zapraszam na rozdział. :)

~*~

    Mikihisa zajął miejsce pod ścianą, opierając się o nią plecami. W salonie znajdowała się tylko część znajomych Yoh, więc cierpliwie czekał, aż wszyscy się zjawią. Tymczasem obecni szamani spoglądali z zaciekawieniem na pana Asakurę, ale nie mogli dostrzec wyrazu twarzy mężczyzny, gdyż zasłaniała ją charakterystyczna maska. Nijak nie mogli odgadnąć, co go sprowadza do Patch Village. Przypuszczalnie mogło chodzić o Hao, ale Mikihisa sam powiedział Yoh, że to o wiele ważniejsza sprawa. A skoro coś jest gorsze dla rodziny Asakura od Ognistego Szamana, to należało zacząć się martwić.
    Po godzinie oczekiwania do pomieszczenia weszły roześmiane Jun i Pirika, a za nimi Lee Pyron z zakupami. Chwilę po nich zjawił się krzyczący Horo i jego całkowite przeciwieństwo - milczący niczym grób Ren. Wszyscy jednak stanęli jak na komendę, gdy ujrzeli Mikihisę. Złotooki uniósł pytająco brew, przyglądając się mężczyźnie.
    - Niezapowiedziana wizyta - mruknął Ren. - Czym sobie na nią zasłużyliśmy? - zapytał rzeczowo, ale również jak na niego niezwykle uprzejmie.
    Anna rzuciła Tao piorunujące spojrzenie, którym niewiele się przejął. Wyczekująco patrzył na Asakurę, mrużąc nieznacznie powieki.
    - Chodzi o Hao, mam rację? - zawołał Usui, przerywając Mikihisie, który właśnie otwierał usta, by odpowiedzieć Renowi.
    - Jesteś niewychowany! - Pirika złapała brata za ucho, odciągając go jak najdalej od rozgrywających się wydarzeń. Niebieskowłosy nawet nie próbował protestować, pozwalając tarmosić się siostrze. Pojękiwał jedynie cicho z bólu.
    Mikihisa spojrzał na szamana ze współczuciem, ale nie chciał się mieszać w rodzinne sprawy, więc postanowił odpowiedzieć na zadane przez Tao pytanie. Fioletowłosy wyjątkowo nie pośpieszał mężczyzny, chociaż był piekielnie ciekawy powodu wizyty. Oczywiście, jak to Ren, nie pokazywał tego po sobie, bo jeszcze ktoś mógłby go posądzić o ludzkie odruchy, które uważał za objaw słabości.
    - Uściślijmy - zaczął zamaskowany szaman. - Nie chodzi o Hao, chociaż jestem zaskoczony, że jest cały i zdrowy, a w dodatku zachowuje się jak... jak nie on. - Mężczyzna z zakłopotaniem podrapał się w tył głowy, po czym kontynuował: - Chodzi o bardzo niebezpieczną istotę, przy której Hao to nieznaczny problem.
    - Chciałbym zauważyć, że wszyscy oczekujemy pełnych wyjaśnień - powiedział niezadowolony z ogólników Tao.
    - No dobrze. Wszyscy wiemy, że razem z Gwiazdą Przeznaczenia przychodzi również Gwiazda Zniszczenia. Zawsze Król Szamanów był wybrany na czas, ale przez pewne wydarzenia Turniej został odroczony. Co prawda, nie trwało to długo, ale jednak. I pragnę zauważyć, że osłabiony Król Duchów to bardzo łatwy cel dla złych, pradawnych mocy - wyjaśnił Mikihisa. - Ta istota rosła w siłę od tysiącleci, prawdopodobnie pamięta jeszcze początek świata. Niebawem osiągnie niewyobrażalną moc, a wtedy nawet Hao jej nie powstrzyma.
    - Wypraszam sobie - mruknął Hao, siedzący na parapecie. - To, że dałem się pokonać grupie nastolatków, nie oznacza, że tak po prostu uda się to jakiejś kruczej demonicznej istocie.
    - Nie strasz! - zawołał z wyrzutem Chocolove, który przeżył właśnie stan przedzawałowy i bliskie spotkanie z podłogą. - Nie możesz jak normalni ludzie wejść drzwiami, a nie oknem?!
    - Ciesz się, że nie zrobił wejścia smoka przy pomocy teleportacji - zaśmiał się Yoh, przypominając sobie niemal każde spotkanie z bliźniakiem. Władca Ognia zawsze musiał się teleportować albo robić efekt zaskoczenia, przez co właściciel mandarynkowych słuchawek stawał się coraz bardziej czujny nawet na najmniejszy szelest, zwłaszcza po porannym incydencie.
    - Czyżby jeszcze ktoś z rodziny Asakura zamierzał nas odwiedzić? - zapytał retorycznie Tao.
    - Uhm... Nie wydaje mi się - odparł Mikihisa, nie mogąc wyjść z podziwu, że wszyscy przyjaciele Yoh w miarę możliwości tolerują obecność Hao. Chyba naprawdę wiele go ominęło...
    - Reasumując - odezwała się dotąd milcząca Anna. - Pan oraz Hao wiecie coś, czego my nie wiemy. I nie podoba mi się to.
    Kyouyama spoglądała wyczekująco to na Mikihisę, to na Władcę Ognia. Nie lubiła, gdy ktoś wiedział więcej od niej, robiąc z tego wielką tajemnicę wagi rządowej, a trzymanie jej w niepewności bynajmniej nie należało do najbardziej inteligentnych posunięć. Jeśli za chwilę nie usłyszy dobrowolnych wyjaśnień, co się dzieje, to sięgnie po mniej humanitarne metody niż piorunowanie wzrokiem obu Asakurów. A blondynka potrafiła wydusić z innych potrzebne informacje. Nieważne w jaki sposób, ważne, że skutecznie.
    - Spokojnie, Anno. - Hao uśmiechnął się, wyczuwając zły nastrój dziewczyny. - Pozwolę dokończyć Mikihisie. Jeśli jego informacje będą niepełne, to najzwyczajniej w świecie uzupełnię je.
    Itako skierowała mrożące krew w żyłach spojrzenie na mężczyznę w masce. Asakura zaklął w myślach. Ognisty szaman nieźle go urządził, aczkolwiek musiał przyznać, że Hao zmienił się nie do poznania. Nie był pewny, co to oznacza dla losów świata, a tym bardziej nie miał pojęcia na jakim etapie są relacje bliźniaków. Zanotował sobie, że sprawdzi to niebawem, w tej chwili miał większe zmartwienie od pokojowego zachowania piromana - zniecierpliwioną Annę.
    - Nie wiem dokładnie ile wiecie o Gwieździe Zniszczenia, ale zapewne każdy z was chciał spełnić swoje marzenia jako Król Szamanów. Cóż, nie tylko wy macie marzenia. Ta pradawna istota również je ma, jednakże nie niosą one optymistycznej wizji przyszłości. Bowiem żywi się bólem, cierpieniem oraz złem w jakiejkolwiek postaci, zbierając swoje krwawe żniwo podczas różnorakich wojen, epidemii. W wielu kulturach jest znana pod różnymi imionami, ale...
    - Czyżby jakiś demon? - wyrwał się Horo, przerywając mężczyźnie, za co oberwał dość mocno w potylicę od Piriki.
    - Zachowuj się! - pouczyła zdenerwowana niebieskowłosa brata. Usui przyjął pozę, która sugerowała, iż jest on obrażony - założył ręce na wysokości klatki piersiowej i zrobił obrażoną minę.
    - To nie jest demon, chociaż bywa tak nazywana. Demon wojny to jeden z jej owianych ponurą aurą przydomków - sprostował Hao.
    Mikihisa był po raz pierwszy w życiu wdzięczny długowłosemu Asakurze. Wyjaśnianie czegokolwiek grupie nastolatków nie należało do najprzyjemniejszych zadań, bo zawsze przerywali w pół zdania, dociekając co, jak i dlaczego. Hao miał zdecydowanie więcej cierpliwości, którą wypracował sobie przez tysiąc lat. Bez mrugnięcia okiem potrafił odpowiedzieć nawet na najgłupsze pytanie.
    - Znacie może legendy celtyckie? Albo chociażby podstawy mitologii celtyckiej? - zapytał piroman. Westchnął, gdy praktycznie wszyscy zebrani w pomieszczeniu pokręcili głowami, patrząc na niego jakby oznajmił, że właśnie przegapili i przespali cały Turniej. - Buddo, czy wy znacie jakiekolwiek legendy poza tymi klanowymi? Jakąkolwiek mitologię, która nie dotyczy waszych rodzinnych regionów?
    - Czy chodzi ci o Morrigan*, celtycką boginię wojny i zniszczenia? - zapytał Lyserg, który wcześniej wolał milczeć i nie wychylać się.
    - Dziękuję, że ratujesz ich honor - powiedział spokojnie Hao. - Co prawda to tylko jedno z wielu imion kruczej bogini oraz jedno z wielu wyobrażeń wojny. Każda cywilizacja miała własną religię, mitologię. Jednak legendy są wiecznie żywe i jeśli to właśnie Morrigan zjawiła się w Patch Village, oczekując na krwawe żniwa, to wszyscy mamy całkiem spory problem. A już zwłaszcza Rada.
    - Bogini wojny to nie jest tylko zwykły problem - odezwał się nowy głos.
    Wszyscy spojrzeli na nowo przybyłą postać. W drzwiach stał Silva, spoglądając ponuro na szamanów obecnych w pomieszczeniu.
    - No weźcie dajcie spokój! - zawołał z wyrzutem Horo. - Co wy macie z tym wejściem smoka?!
    - Genów nie oszukasz - mruknął Ren ze stoickim spokojem, opierając się o ścianę. - To Asakurowie, mają to zapisane w DNA.
    - W czym? - zapytał niezbyt inteligentnie Chocolove.
    - DNA. D-N-A - przeliterował łaskawie Tao, zakładając ręce na wysokości klatki piersiowej.
    - A więc wypijmy za to do dna! - krzyknął Afroamerykanin, podchwytując grę słów i wznosząc toast szklanką mleka. Po chwili jednak zrozumiał swój błąd, wyczuwając zagrożenie ze strony fioletowłosego szamana. Uświadomił sobie, że dzierży w dłoni napój bogów, a przynajmniej w mniemaniu złotookiego. A mógł wziąć zwykły sok pomarańczowy... Niestety było za późno i musiał nerwowo podskakiwać, unikając ostrza guan dao.
    - Uspokójcie się! - warknęła Anna. - Mamy ważniejsze sprawy na głowie od waszych przepychanek. - Posłała chłopakom swoje słynne spojrzenie, którego pozazdrościłby nawet bazyliszek. - Jak mniemam ty również masz coś nam ważnego do powiedzenie, nieprawdaż Silva?
    - Uhm... W sumie tak - odparł strażnik, podziwiając Itako za to z jaką łatwością opanowała tę dwójkę. - Goldva stwierdził, że możemy wam zaufać i... Tak, tobie też, Hao.
    - Jaki zaszczyt mnie spotkał. Myślicie, że barbeque byłoby dobrą formą uczczenia tego faktu? - zapytał żartobliwie piroman, ale, widząc pełne wyrzutu spojrzenie bliźniaka, stwierdził, że jego słowa były nie na miejscu. - Dobra, nieważne. Kontynuuj.
    - W obliczu nadejścia bogini wojny, która czekała na ten moment przez wiele tysięcy lat, Turniej stoi ponownie pod znakiem zapytania. To znaczy walki będą kontynuowane, aczkolwiek Rada zdaje sobie sprawę, że każda z nich coraz bardziej przyciąga Morrigan, a już zwłaszcza te brutalne - wyjaśnił Silva, a Hao zrozumiał tę aluzję. - Chciałbym też zauważyć, że Król Duchów cały czas jest niespokojny. Początkowo myśleliśmy, że to przez Hao. - Spojrzał przepraszająco na piromana, gdy zauważył jego minę w stylu "nie zrobiłem nikomu krzywdy od kilku miesięcy, przynajmniej fizycznej, bo niezwykle przyjemnie torturuje się psychicznie Marco". - Jednak Gwiazda Zniszczenia zaczyna przyćmiewać Gwiazdę Przeznaczenia, co sprawia, że Morrigan rośnie z każdym dniem w siłę. Równowaga została zachwiana, a wszystko przez przerwanie Turnieju.
    Silva spojrzał wymownie na Hao, dając mu wyraźnie do zrozumienia, że to wszystko jego wina. A nawet jeśli nie wina, to przynajmniej obarczają go za ten efekt domino, spowodowany - a jakżeby inaczej! - przez niego, Asakurę Hao we własnej osobie.
    - Pff, człowiek raz czy dwa źle coś wykalkuluje, podejmie pochopną decyzję i będą ci to wypominać do końca życia. A patrząc na to, że wszyscy mamy umiejętności szamańskie, to i do końca tego pozagrobowego - prychnął wymownie Władca Ognia. - Ale zauważ, że jestem w tej chwili jedną z osób, której ta cała twoja Wielka Rada Szamanów potrzebuje najbardziej, więc radziłbym ci oszczędzić sobie wchodzenia w szczegóły mojego przeszłego postępowania, Silva. Wątpię w to, że Rada chciałaby mieć we mnie wroga w tej sytuacji.
    Strażnik uświadomił sobie właśnie własną głupotę. Nie powinien wypominać niczego ognistemu szamanowi. Bądź, co bądź, ale długowłosy Asakura miał rację. Potrzebowali go w tej chwili bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, więc takie docinki nie miały najmniejszego sensu. A teraz tylko od Hao zależało, czy im pomoże, czy nie. Z bólem serca przyznał, że los ludzi, ba! całego świata spoczywa w rękach osoby, która niegdyś miała w planach unicestwienie praktycznie całej populacji. O ile dalej tego nie planuje... Wtedy ich czas jest w zasadzie już policzony. Rada pokładała w tej chwili nadzieję w obu Asakurach, zważając na fakt, że Król Duchów pozwolił przeżyć Hao. Niewątpliwie wydarzenia, które niebawem się rozegrają, będą miały wpływ na przyszłość całego wszechświata.

    Hao wrócił do obozowiska, gdzie czekała na niego Opacho. Dziewczynka, gdy tylko go ujrzała w oddali, wybiegła mu na przeciw, by przytulić się do niego. Nie było go zaledwie godzinę, a ona witała go tak, jakby rozstali się na wiele miesięcy. Dopiero po tylu latach zrozumiał, że murzynka od zawsze traktowała go jak rodzinę, jak starszego brata. Podobno lepiej późno niż wcale, pomyślał Hao.
    Uśmiechnął się ciepło do sześciolatki, głaskając ją po główce. Gdy Opacho przestała przytulać się do niego, oboje ruszyli w stronę rozbitych namiotów. Ognisty szaman musiał przemyśleć kilka spraw, które wymagały jak najszybszego podjęcia decyzji. Wcześniej myślał, że jego jedynym zmartwieniem jest nawiązywanie bliskich relacji z Marion i bliźniaczych z Yoh. A teraz miał na głowie widmo zbliżającej się Morrigan. W dodatku on sam jej ułatwił zadanie.
    Usiadł razem z Opacho przy wejściu do swojego namiotu, klnąc w myślach. Po raz kolejny nic nie poszło po jego myśli, ba! jeszcze przyczynił się do zachwiania równowagi, którą notabene chciał zachować.
    Jeszcze zostawał problem X-Laws. W każdym bądź razie - jak na razie jeden z najmniejszych i mógł go rozwiązać od zaraz. Wystarczy, że posłuży się skradzionym artefaktem, który otrzymał od trzech demonów pod postacią zwykłych mężczyzn. Chociaż wolał sobie zostawić to na sam koniec. Poczeka, aż Jeanne i Marco stracą czujność, zapominając o zaginionym przedmiocie. Może i się zmienił pod wieloma względami, ale X-Laws zbyt długo panoszyło się tuż pod jego nosem. Co prawda, byli nieszkodliwi i ich działania nie robiły na Hao najmniejszego wrażenia. Tak, ta sprawa jeszcze sobie poczeka.

    Na środku ciemnego pomieszczenia stała Żelazna Dziewica, w której znajdowała się Jeanne. Przywódczyni X-Laws gromadziła moc w obliczu nadchodzącego niebezpieczeństwa. Kilka godzin temu Marco wyszedł z nową misją, a ona zamknęła się w średniowiecznym narzędziu tortur.
    Coraz bardziej czuła mroczną aurę, która z każdą chwilą zbliżała się do Patch Village, niosąc ze sobą widmo śmierci, zła i zniszczenia. Zdecydowanie przyćmiewała mroczną i tajemniczą aurę Hao, więc Iron Maiden zaczęła się zastanawiać, czy nie będzie musiała zbratać się ze swoim dotychczasowym wrogiem. Potrafiła zawiesić topór wojenny z Asakurą, jeśli będą wymagały tego okoliczności, ale widziała, że reszta X-Laws nie bierze pod uwagę neutralnych relacji z Władcą Ognia. Nawet chwilowych...
    Dostrzegła również pewną zależność, niezwykle widoczną po wznowieniu Turnieju Szamanów. Hao zachowywał się nad wyraz spokojnie, nie licząc incydentu z udziałem Marco. Nie wyczuwała znaczącego zagrożenia ze strony piromana, co skłaniało ją do różnych refleksji, niekoniecznie łatwych i nieskomplikowanych. Nie wiedziała, co się dokładnie dzieje, ale dawny porządek uległ zmianie. X-Laws musieli się temu bliżej przyjrzeć.

    Morrigan krążyła nad Patch Village pod postacią kruka, przyglądając się miejscu, które raz na pięćset lat zrzeszało najsilniejszych szamanów, walczących o koronę. Za każdym razem jedynie przyglądała się, nie mogąc nic zrobić, ukryta w cieniu swojego sprzymierzeńca z dnia Samhein**, Dagdy***.
    Zaskrzeczała z pogardą. Dagda - bóg dobry we wszystkim... Jaka szkoda, że tym razem to nie on zajmuje najważniejsze miejsce na widowni. Wszystko wskazywało na jej wyzwolenie się spod panowania najwyższego bóstwa, Gwiazda Zniszczenia ofiarowała jej tym razem niewyobrażalną siłę, by mogła zdominować Dagdę uosabiającego Gwiazdę Przeznaczenia. W końcu nadeszła jej kolej, by spełnić swoje marzenia.
    Była blisko osiągnięcia swojego celu, a Asakura Hao wszystko jej ułatwił, gdy połasił się na moc Króla Duchów, jednocześnie osłabiając go i przerywając Turniej. Morrigan nawet nie przypuszczała w najśmielszych snach, że najpotężniejszy szaman w historii podejmie niezwykle pochopną decyzję, pozwalając jej zerwać więzy współdominacji z Dagdą.
    Krucza bogini zatoczyła kilka kółek nad wioską szamanów, kracząc złowieszczo. Nadchodziła jej długo wyczekiwana uczta.

***

Jeszcze objaśnienia, bo nie każdy zna mitologię celtycką, prawda? :D
*Morrigan - to celtycka bogini magii, podziemia, wojny i zniszczenia. Pojawia się wszędzie, gdzie jest wojna, krążąc nad polem bitwy pod postacią kruka lub wrony. Jest jedną z czterech bogiń wojny. Poza nią są jeszcze: Macha (goidelska bogini wojny, jedna z trzech postaci Morrigan; ponoć leczyła rannych), Nemain (irlandzka bogini wojny, podobno jedna z postaci Morrigan; jej imię oznacza "panika") i Badb (celtycka bogini wojny; jej imię oznacza "kruk", wywoływała zamieszanie na polu bitwy).
**Samhein - według celtyckiego kalendarza było to pogańskie święto żniw, oznaczające koniec lata i przypadało na 31 października - 1 listopada. Według wierzeń w noc wigilii Samhain duchy osób zstępują na ziemię w poszukiwaniu żywych, by w nich zamieszkać przez okres następnego roku. Celtowie gasili wszelkie ogniska i pochodnie, żeby ich domy wyglądały na niezamieszkane, a poza domem wystawiali żywność dla duchów. Ubierali się w łachmany i chodzili po wsiach, udając brudnych włóczęgów, aby nie zachciał ich żaden duch. Halloween wywodzi się miedzy innymi właśnie ze święta Samhain.
*** Dagda - według mitologii celtyckiej najważniejszy bóg w panteonie. Jego imię oznacza "Dobry Bóg". Znany jest również jako Cera (Stwórca), Ruaidh Rofhessa (Czerwonowłosy Doskonałej Wiedzy). Był bogiem druidów, rolnictwa, obfitości i płodności. Uosabiał doskonałość, posiadał tajemną wiedzę doskonałą. Iryjskie podania przedstawiają Dagdę jako postać o ogromnej sile, uzbrojoną w magiczną maczugę (bądź kij) i kocioł. Przed bitwą z Fomorianami, podczas święta Samhain, zawarł przymierze z boginią wojny Morrigan w zamian za plan bitwy.

~*~ 

Dobra, mam nadzieję, że nieco wyjaśniłam. Poza tym zauważyłam, że sporo osób myślało o demonach. W sumie jak ktoś mnie znał z poprzednich opowiadań, to zawsze się pojawiały demony. xD Ale dzisiaj zaskoczę i dam celtyckie bóstwa, a co! Spokojnie, to są prawdopodobnie pierwsze i ostatnie postaci spoza kanonu, które wprowadzam i które odegrają znaczącą dla opowiadania rolę. W sumie to i tak Morrigan jest najważniejsza z celtyckiej mitologii dla wydarzeń, więc nie trzeba znać wierzeń Celtów. :D No i święto Samhein też ma znaczenie, ale o tym innym razem. ^^
Następny rozdział może jeszcze w tę sobotę, ale byłabym bardziej skłonna mówić, że w weekend majowy, np. 2-3 maja. A 4 maja mam pierwszą maturę, jak cudownie. xD Chociaż polskiego to przynajmniej się nie boję, więc nie martwię się tym za bardzo. :)
A jeśli zawita tu jeszcze Ao mori, to: Twoje opowiadanie przeczytam jakoś w maju między maturami, ok? W końcu wypadałoby się odstresować czy coś. ^^
Dżizas, dziwnie się czuję dodając rozdział we wtorek, w dodatku w dzień, a nie w nocy. xD
Do następnego! ^^

4 komentarze:

  1. A no jestem :) i nie ma sprawy poczekam jeszcze zanim ujrze Twój komentarz u siebie :) ważniejsze są matury więc z góry życzę Ci powodzenia :) ja się najbardziej bałam właśnie z polskiego :P co do notki to strasznie dużo spojrzeń sobie posyłaja :P tu Anna tam Hao i Pirika jakąś taka nadwyraz agresywna jakąś taka nerwowość w tym wszystkim ^^ i ze Anna nic nie wiedziała to tez szok jakoś nie pasuje mi do nic nie wiedzacej osoby :P Zaskoczyłas mnie ta celtycka mitologia wiesz? I dlaczego akurat ta? Czemu nie japońska to rozumiem ale są jeszcze inne jak np słowiańska...
    W każdym razie coś się dzieje :D będą walki i przymierza oraz akcja :P
    Pozdrawiam Aomori :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mimo tego, że wiedziałam o notce od wtorku to dopiero teraz uświadomiłam sobie, że mogłam przeczytać ją wcześniej xD Ach, te przyzwyczajenia! :D
    "- Genów nie oszukasz - mruknął Ren ze stoickim spokojem, opierając się o ścianę. - To Asakurowie, mają to zapisane w DNA." - Mówiłam, że uwielbiam Rena? Mówiłam? I tak to powtórzę! Normalnie kocham tego Pana z czubem! :D
    W ogóle nawet pseudo-żarty Choco zaczynają brzmieć jak prawdziwe! Koniec świata jest bliski... O.o
    Wracając do Morrigan... lubię poczytać sobie mity i nawet zajrzałam do tych celtyckich ;) Sądzę, że Twoje opowiadanie będzie pełne zwrotów akcji i bardzo mi się to podoba! :D
    Cóż czekam na dalsze części i życzę Ci, abyś podczas pisania matur nie miała weny xD To zabójstwo na miejscu w szczególności na matematyce :P
    Niech wena przyjdzie po wyjściu z sali ;)
    Przesyłam całusy i trzymam kciuki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. A może Hao właśnie zachowuje się Hao tylko Asakurowie go nie poznali :/ Za to bardzo podoba mi się określenie "pewne wydarzenia". Pewnie, co będziemy mówić o katastrofach, strasznych rzeczach i cudownym ocaleniu Haosia... Chociaż raz Miki mógłby się okazać przyzwoitym ojcem, zamiast martwić się, że mu się synowie dogadują.
    Podobają mi się wypowiedzi Haosia. Dumne, pewne siebie, doskonale świadczą o tym, że może się zmienił, ale osobowość pozostała w porządku i nie pozwoli się wpędzić w poczucie winy, ani wejść sobie na głowę... Swoją drogą ciekawa sytuacja się wywiązała. Jakby nie patrzeć oficjalnie nie porzucił planu wyrżnięcia ludzkości...
    Ciekawam co Marco na to wszystko. Jakieś zawieszenie broni z Haosiem, brak zagrożenia z jego strony i jeszcze współpracować z nim może będzie musiał... Przecież "biedak" padnie od takich wrażeń i Haoś nie będzie się z nim nawet musiał rozprawiać. Chociaż na jego miejscu nie odwlekałabym tego za długo, bo nie wiadomo co Wyrzutkom strzeli...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hah, tak mi się skojarzyło, że Mikihisa musi całkiem dobrze rozumieć Horohoro. W końcu ma w rodzinie same silne kobiety.xD Nawet przyszła synowa wpisuje się w ten schemat.xD
    Oj tak, jeśli już według Asakurów Hao to teraz najmniejszy problem, to wiedz, że coś się dzieje.
    O proszę, o wilku mowa. Haha jakoś mnie nie dziwi taka spokojna reakcja przyjaciół Yoh, tylko oni są do tego zdolni.:D I ubóstwiam ich za to.:3
    Taaaak... Domyślam się, w jaki sposób Anna mogłaby wyciągać informacje od Hao. Co prawda Yoh mógłby się potem pożegnać z myślą o bratankach, no ale.xD
    Oj tam, Hao, nie obruszaj się tak znowu. Jeśli ktoś nie interesuje się mitologią, to jej zwyczajnie nie zna. U nas, w europejskiej szkole, uczą praktycznie tylko mitologii greckiej i trochę rzymskiej. Nawet o bóstwach Polan niewiele słyszałam, o mitologii celtyckiej nie wspominając. A Hao wymaga tego od Japończyków i Chińczyków? Bez przesady. Nie każdy miał tysiąc lat na podróże po świecie i poznawanie innych kultur.:p
    O, no i widzisz. Lyserg coś o tym wie, bo to jego regiony. A teraz przestań narzekać i grzecznie wytłumacz wszystko takim nieukom jak ja.xD
    Coś w tym musi być, że wszyscy z tej rodziny mają takie zawałogenne wejścia.xD
    Aww to było takie urocze, kiedy Yoh skarcił braciszka.:3 Jego prywatny kręgosłup moralny.:D Hah, Yoh ma już brata owiniętego wokół małego paluszka i niech Hao nawet nie próbuje zaprzeczać.xD Dlatego niech się Silva nie boi, Hao tylko spróbowałby im nie pomóc. Zrobi wszystko, o co tylko poprosi go braciszek.:p
    Dobrze, że chociaż jedna osoba w X-laws myśli. A że jest nią ich przywódczyni, daje to nadzieję na to, że może rzeczywiście tym razem na coś się przydadzą. Może uda się jej jakoś przemówić Marco do rozsądku, choć na razie czarno to widzę...
    No nie da się ukryć, że to wszystko wina Hao. Dobrze, że sam zdaje sobie z tego sprawę. W takim wypadku raczej nie ma jak odmówić swojej pomocy.xD
    Dzięki za ciekawy wykład o mitologii celtyckiej.:) Trochę nam to rozjaśniło obecną sytuację.
    To teraz ciąg dalszy.:D

    OdpowiedzUsuń