niedziela, 6 marca 2016

8. Ważny dzień

Ohayo~
 Szczerze mówiąc, miałam w planach wcześniej wstawić rozdział. Wyszło jak zwykle, przynajmniej dotrzymuję terminów. ^^"
 Bez zbędnego przedłużania. Dedykacja dla Kyatto. :3
 Zapraszam do czytania :)

~*~

    Ostatnia noc była dla Yoh pełna wrażeń. Spał bardzo krótko. Położył się bardzo późno. O dziwo od razu zasnął. Myślał, że po rozmowie z bratem będzie miał mętlik w głowie. Co prawda, zastanawiał się, czy w końcu będzie miał kogoś bliskiego. Chciał, aby Hao go zaakceptował. Nie wymagał zmiany nastawienia bliźniaka do ludzkości. Wystarczyło, że Władca Ognia pozwoli się poznać i zrozumieć.
    Właściciel mandarynkowych słuchawek wstał z samego rana. Słońce dopiero wzeszło, a ptaki rozpoczęły swój poranny koncert. Wczesne wstawanie było niepodobne do Yoh. Szaman był znany z tego, że lubi spać i jeść. Każdy wiedział, że wolną chwilę wykorzystuje na leniuchowanie.
    - Yoh? - Asakura usłyszał cichy, niepewny kobiecy głos.
    W wejściu do kuchni stała ubrana w szlafrok Anna. Była co najmniej zdziwiona widokiem narzeczonego, który z uśmiechem na ustach robił herbatę. Nie mogła wyjść z podziwu, że brunet wstał o piątej rano.
    - Dzień dobry, Anno. Herbaty? - zapytał wesoło. Wyszczerzył ząbki jak tylko on potrafił.
    - Jeśli chcesz mnie przekupić, żeby pójść do Hao...
    - Hao? Nie, nie o to chodzi - odparł spokojnie Asakura. - Herbaty? - ponowił propozycję, gdy woda zaczęła się gotować.
    Itako przytanęła, siadając przy stole. Gdy Yoh postawił przed nią kubek z parującą zieloną herbatą, spojrzała na niego pytająco. Czuła, że wydarzyło się coś bardzo ważnego.
    - Hao był w nocy - wyjaśnił brunet. - Trochę porozmawialiśmy.
    Kyouyama była zaskoczona. Nie samym faktem, że Yoh tak spokojnie o tym mówił, a tym, że nie wyczuła ognistego szamana. Nawet przez sen wyczuwała niebezpieczeństwo. Aura Hao była jedyna w swoim rodzaju, spowita mrokiem. Chociaż... Yoh nic się nie stało. Spała spokojnie całą noc.  Gdyby krótkowłosemu Asakurze cokolwiek zagrażało, niewątpliwie zerwałaby się na równe nogi. Ale Hao nie przyszedł ze złymi zamiarami. Yoh nic nie groziło, była tego pewna.
    Od bruneta biła pozytywna energia. Anna wyczuwała ją. Spotkanie z bratem musiało przebiec dość pomyślnie. Może nie tak pomyślnie, jakby tego Yoh pragnął. A i sama Itako nie uwierzyłaby, że długowłosy Asakura przyszedł tu, aby powiedzieć, że się zmienił. Jednak radość jej narzeczonego, sugerowała jakiś przełom w relacjach bliźniaków. Nie pytała Yoh, co się dokładnie stało. Nie musiała znać przebiegu rozmowy braci. Uznała, że właściciel mandarynkowych słuchawek sam jej powie, gdy uzna, że powinna wiedzieć wszystko.
    Siedzieli w ciszy, pijąc gorącą herbatę. Yoh zrobił też kanapki z żółtym serem i pomidorem. Spokojnie jedli śniadanie. Brunet wolał, żeby to były cheeseburgery, jednak nie można mieć wszystkiego. Nie mógł jeść niezdrowych rzeczy, przez co strasznie ubolewał, a jego żołądek cierpiał niewyobrażalne katusze. Niestety, Asakura jadł małe porcje. Według niego o wiele za małe.
    - Wydawał się inny niż wtedy... - zaczął Yoh. Nie mógł wypowiedzieć reszty słów.
    Kyouyama spojrzała na szamana. Nie pytała o nic. Czekała, aż Yoh sam się przełamie. Nie chciała naciskać.
    - Widziałem, że w głębi duszy ma ludzkie uczucia. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego tak chce je ukryć.
    Anna za dobrze znała ten błysk w oczach, który na moment pojawił się w oczach krótkowłosego. Znowu chciał komuś pomóc. Tym razem nie była to pierwsza lepsza osoba spotkana przypadkiem na ulicy. Yoh chciał pomóc Hao Asakurze, przed którym drżał praktycznie każdy szaman w Patch Village. Itako wiedziała, że to będzie długi, wymagający zaangażowania proces. Jednak nie miała serca zderzyć narzeczonego z tą oczywistą kwestią. Od dawna nie widziała go tak szczęśliwego i pełnego energii. Yoh tak bardzo wierzył, że może pomóc Hao. Bez względu na to, ile czasu będzie musiał poświęcić na rozwijającą się między nimi braterską relację.
    - Dokąd idziesz? - zapytała zaskoczona, gdy Yoh wstał od stołu.
    - Na trening - odparł spokojnie. - Te dziesięć kółek wokół Patch same się nie przebiegną - zażartował.
    Blondynka spojrzała na niego zaskoczona. Nie sądziła, że szaman będzie tak optymistycznie nastawiony do biegania. Jeszcze niedawno chłopak niechętnie szedł na treningi, marudząc, że jest okrutna. A to wszytsko się zmieniło od walki w Gwiezdnym Sanktuarium. Yoh chodził biegać niekiedy sam, z własnej nieprzymuszonej woli. Twierdził, że go to uspokaja i pozwala się skoncentrować. Kyouyama nie sprzeczała się, ale mimo wszystko martwiła się o narzeczonego.
    Gdy Asakura mijał blondynkę, nachylił się do niej. Lekko musnął wargami jej policzek, po czym wyszedł. Nie wiedział, dlaczego tak postąpił. Po prostu czuł, że powinien. Że chce to zrobić. Anna była dla niego bardzo ważna. Głębsza relacja między nimi dopiero się rozwijała. Oboje odczuwali, że coś się między nimi zmienia. Jednak żadne z nich nie chciało, by to rozwinęło się za szybko.
    Kyouyama została sama w kuchni. Dotknęła dłonią policzek. Nie zdążyła nic powiedzieć. W sumie to nawet nie wiedziała, jak mogłaby skomentować zachowanie bruneta.
    Spojrzała przez okno przy stole. Yoh kończył zakładać obciążniki. Po chwili widziała, jak szaman znika w oddali. Uśmiechnęła się delikatnie, przenosząc wzrok na kubek z niedopitą i ledwo ciepłą herbatą.

***

    - Tak właściwie, to co my tu robimy, Mistrzu? - zapytała niecierpliwie Mattie.
    Hao spojrzał na uczennicę. Nie był to karcący wzrok, którego spodziewała się ruda. Asakura westchnął cicho. Lubił te dziewczyny, ale były bardzo niecierpliwe.
    - Potrzebuję pewnej informacji - wyjaśnił spokojnie. - I będziecie mogły wykonać resztę zadania.
    - Tylko dlaczego to tak długo trwa? - Kanna zaciągnęła się. Strzepnęła zdecydowanym ruchem popiół z papierosa.
    Hao zerwał Hanagumi o świcie. Widział niezadowolenie na ich twarzach, ale nic nie powiedziały. Obiecały mu pomóc w bardzo ważnej sprawie. Ufał wszystkim swoim poplecznikom, jednak do tego zadania potrzebował dziewcząt. Były niezwykle dokładne i rzetelne. Nieraz powierzał im ważne misje.
    Od godziny siedzieli na dachu domu, obserwując okolicę. Czekali na okazję, by wprowadzić plan w życie. Miał nadzieję, że osoba, której wypatrywali zjawi się niebawem. Nawet sam Hao zaczynał tracić cierpliwość. Nienawidził, gdy ktoś nie trzymał się ustalonych terminów i godzin.
    - To jest niezwykle nudne, Mistrzu - mruknęła Marion. Na jej twarzy malowało się znudzenie.
    - Spokojnie, Marie. - Hao uśmiechnął się. - Już czas.
    Między drzewami stały trzy osoby. Byli to mężczyźni. Hao oszacował, że mogli mieć dwadzieścia parę lat, nie więcej. Jeden z nich trzymał sporych rozmiarów pudełko. Drugi trzymał kurczowo czarną teczkę. Musiał mocno zaciskać dłoń na rączce, ponieważ zbielały mu kłykcie. Trzeci rozglądał się nerwowo, jakby obawiał się, że ktoś niespodziewanie zajdzie ich od tyłu.
    - Idziemy, dziewczęta.

***

    Ren biegł przez las. Czuł jak jego mięśnie napinają się od nadmiernego wysiłku. Ostatnimi czasy nie oszczędzał się, trenując do granic wytrzymałości. Codziennie zwiększał ilość kilometrów do przebiegnięcia. Musiał zwiększyć swoje możliwości, aby wygrać Turniej. Pokaże rodzinie, że jest w stanie pokonać każdego szamana w Patch. W końcu nazywał się Tao Ren.
    Tak bardzo spieszył się na trening, że nie zdążył zjeść śniadania. Złapał tylko za buteleczkę mleka, którą opróżnił, gdy schodził po schodach. Teraz zaczynało mu burczeć w brzuchu. Zignorował odgłosy, które wydawało jego ciało i przyspieszył. Jeszcze dwa kilometry i coś zje.

    - Ren, przemęczasz się - powiedziała z troską Jun.
    Fioletowowłosy spojrzał na siostrę, przełykając kolejną łyżkę płatków kukurydzianych na mleku. Doshi martwiła się o niego. Stwierdziła przed chwilą, że ledwo stał na nogach, gdy wrócił z treningu. A przecież to dopiero przebieżka po Patch. Kolejna część treningu jeszcze na niego czekała.
    - Nie przesadzaj - burknął pod nosem.
    - Mistrzu Ren, panienka Jun ma rację. - Bason lewitował nad ramieniem swojego szamana.
    - Nikt cię nie pytał o zdanie, Bason. - Ren zmrużył oczy. - Nic nie rozumiecie. Za tydzień wznowią Turniej.
    Jun westchnęła cicho. Cały Ren. Zawsze musiał być silniejszy, a to wiązało się z morderczymi treningami. Ostatni raz, kiedy złotooki wpadł w taki trans, miał miejsce przed eliminacjami. Chciał za wszelką cenę pozbyć się Yoh, aby ułatwić sobie drogę do korony. Później wszystko potoczyło się inaczej niż planował. Zaprzyjaźnili się, ale Ren dalej chciał być lepszy od Asakury.
    - Bason. - Tao wstał od stołu. - Idziemy.
    Duch nie odpowiedział nic. Nie chciał już denerwować złotookiego, więc posłusznie poleciał za swoim szamanem.

***

    Wieczorem w obozie zjawiły się Hanagumi. Misja powierzona im przez Asakurę została wykonana z najmniejszymi szczegółami. Były z siebie niezwykle zadowolone. Już dawno tak świetnie się nie bawiły. Oczywiście, obowiązek był najważniejszy.
    - Bardzo dobrze. - Hao uśmiechnął się, gdy Kanna zdała mu raport.
    - Tylko... - Bismarck zawahała się. - Napotkałyśmy pewne przeszkody...
    Władca Ognia spojrzał na nią pytająco. Był ciekawy, co się wydarzyło. Oczywiście, skoro dziewczyny dały sobie bez problemu radę, to nie było to nic poważnego.
    - Marco Lasso - wycedziła przez zęby Mattie.
    Asakura drgnął na dźwięk dobrze znanego imienia. Marco? Zmarszczył brwi. Był pewny, że X-Laws nie będą się pałętać w tamtej części miasta. Nie spodziewał się takich przeszkód w realizacji swojego planu. Wszystko poszło po jego myśli, ale był niemalże przekonany, że Jeanne zacznie węszyć jak pies policyjny.
    - Spokojnie, Mistrzu. Już wracałyśmy, kiedy on się pojawił. - Kanna upuściła niedopałek. Mocno nadepnęła na niego butem, wcierając go niemal w ziemię. - Chciał nas zabić w imię wyższego dobra, ale nie wziął arcyducha.
    - Ta jego mantra jest niebywale nudna. - Phauna ziewnęła szeroko, zasłaniając usta dłonią. Większość rzeczy uważała za nużące, a postawa Marco należała do jednej z nich. Blondyn nie potrafił zaakceptować, że jego święta zasada już się przejadła poplecznikom Asakury.
    - Oczywiście - zaczął Hao. - Mam nadzieję, że X-Laws nie domyślają się niczego. Nie chcemy im przecież psuć niespodzianki przed wejściem do Patch.
    - Och, spokojnie, Mistrzu - odparła Mattise, która opierała się o swoją miotłę.
    - Lasso nie grzeszy bystrością, nie połączy faktów - mruknęła Kanna. - Był święcie przekonany, że nie żyjesz, Mistrzu.
    - I niech tak na razie zostanie.
    Asakura wstał z ziemi. Odetchnął wieczornym powietrzem, patrząc przed siebie. Na razie wszystko szło po jego myśli. Pakunek i teczka z dokumentami od tajemniczych postaci były bardzo użyteczne. Rada myślała, że wszystko trzyma szczelnie zamknięte w jednej z najbardziej strzeżonych komnat. Akta nie przydadzą im się ani trochę, ale Hao miał dla nich szczególne przeznaczenie. Wystarczy nieco poczekać.
    W dodatku X-Laws także spotka niemiła niespodzianka. Dokumenty dotyczyły Rady, za to pakunek - samej drogiej Iron Maiden Jeanne. Ciekawe, czy Marco dalej będzie taki pewny siebie, gdy Hao zrealizuje swoje plany. Asakura obrał tym razem nieco inną taktykę. Dużo lepszą.
    - A to dopiero początek - powiedział bardziej do siebie niż do Hanagumi.
    Opacho spojrzała z zaciekawieniem na długowłosego. Skoro mistrz się cieszył, to ona również. Chciała być kiedyś taka jak Hao. Chciała być silna. Asakura był dla niej najważniejszą osobą na świecie.

    Niedługo po rozmowie Hao i Hanagumi reszta uczniów Asakury wróciła do obozu. Wszyscy usiedli wokół ogniska. Brunet opowiadał im coś, a oni słuchali z zaciekawieniem. Nikt nigdy nie wypowiedział tych słów na głos, ale byli dla siebie jak rodzina. Każdy był na swój sposób ważny. Przy Hao wiedzieli, że są potrzebni.
    Asakura zakończył swoją opowieść. Rozejrzał się wokół, przyglądając się każdemu przez chwilę. Nie musiał używać reishi, aby wiedzieć, jak wpływ wywarła na nich jego wypowiedź. Emocje mieli wypisane na twarzach.
    - Mistrzu, opowiedz coś jeszcze - poprosiła Opacho, patrząc swoimi dużymi oczami na bruneta.
    - Innym razem. - Pogłaskał dziewczynkę po głowie. - Teraz powinnaś iść już spać.
    Murzynka nadęła policzki. Nie była jeszcze tak bardzo śpiąca. A może była? Mniejsza o to, bo już chwilę później biegła za Hao, który postanowił odprowadzić dziewczynkę do namiotu.

***

    Dni mijały, a wznowienie Turnieju zbliżało się wielkimi krokami. Patch Village wypełniło się szamanami, którzy byli gotowi walczyć między sobą. Każdy czuł dziwne napięcie, oczekując ważnego dla nich dnia. Energia rozpierała wszystkich bez wyjątku, nawet tych, którzy nie brali udziału w Turnieju.

    Nastał ważny dzień. Dzień tak bardzo wyczekiwany przez obecnych w wiosce. Już lada chwila Goldva ponownie oznajmi rozpoczęcie drugiej rundy. Najwyższy czas wybrać Króla Szamanów, aby zachować równowagę na świecie. Pierwszy raz w historii tyle zwlekali z zakończeniem Turnieju. W dodatku Król Duchów podjął decyzję, która jeszcze bardziej opóźni wszystko.
    - Sam wiesz, co robisz. - Westchnął Goldva, patrząc w stronę Króla Duchów.
    Poprawił szatę, zerkając po raz ostatni na dobrze znaną wszystkim poświatę w oddali. Odwrócił się na pięcie. Podążył plątaniną korytarzy w stronę areny, na której zbierali się wszyscy. Zostało zaledwie kilka minut.
    Już czas. Za chwilę wznowią Turniej.

~*~

 Ekhem... się spieszę z wznowieniem Turnieju. ^^" Mam nadzieję, że Wam to nie przeszkadza. Spokojnie, teraz będę mogła się skupić na najważniejszym wątku tego opowiadania. :) A, Spokoyoh, spokojnie, bliźniacy spotkają się jeszcze nie raz, ale to od następnego rozdziału. :D
 Nie będę się rozpisywać, bo muszę biec pisać referat z historii. Wypadałoby też dokończyć tę prezentację na konkurs o twierdzach kresowych na Ukrainie. Zobaczymy, czy czas mi na to pozwoli. ^^"
 Zanim się pożegnam, to chciałabym zachęcić Was do odwiedzenia bloga Lien (Ścieżki ducha) oraz bloga Kyatto (Granice śmierci). Dziewczyny niedawno wróciły do fandomu SK. :) Obie też znam dość długo, więc będzie mi bardzo miło, jeśli ktoś zajrzy na ich blogi. :)
 Następny rozdział za tydzień. Postaram się w sobotę, ale oczekujcie mnie bardziej w niedzielę. xD
 Do następnego! :3

4 komentarze:

  1. Jej, Anna taka spokojna, taka cierpliwa, nie naciska, nie wymaga opowieści od razu... Coś niesamowitego :D Trzeba to jakoś upamiętnić :D Chociaż i tak chyba bardziej mnie zaskakuje Yoh, który nie tylko wykonuje treningi Anny, ale jeszcze sam biega, sam z siebie wstaje rano i robi śniadanie O.o To brzmi prawie niewiarygodnie :D
    Na miejscu Basona to ja bym się już bała odzywać do Tao, nawet jeśli szaman ewidentnie robi głupoty. Jakby nie patrzeć, to i tak biedny duch obrywa najbardziej. Chociaż teraz to głupio by było, gdyby odpadł z Turnieju przez przemęczenie xD Z drugiej strony, Yoh nie musiałby walczyć z przyjacielem, a to już jest plus.
    Marco zawsze trafia tam, gdzie absolutnie nie powinien. Dziwię się, że z takim wyczuciem jeszcze żyje. W końcu powinien przypadkiem stanąć na drodze jakiegoś samochodu, spadającego fortepianu, czy na drodze ciosu Ducha Ognia. Widać jednak trochę bawi Hao, skoro jeszcze żyje. Choć wkrótce to nie będzie radosne życie, jak znam Hao. Aż boję się zastanawiać, co wykombinował. Przypuszczam, że i tak bym się zdziwiła... Acz może dowiemy się tez skąd taki krzaczasty fetysz u Silvy xD
    Ładne te spokojne chwile w obozie Asakury. Aż mi się przypomniały czasy obozów ^^ Niestety, nie miałam tak wspaniałego drużynowego... :D
    Pozdrawiam i dziękuję za reklamę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, ja już dawno zapomniałam, co oznacza słowo "termin" - widać to na moich blogach xD
    Haoś kombinuje i spiskuje! Cóż za fantastyczna strategia! Na pewno uderza w moje gusta ;) Czekam na dalszy rozwój tajemniczego pakunku Jeanne i teczki Wielkiej Rady Szamańskiej. Spisek jak się patrzy!
    To, co się dzieje między Anną i Yoh jest po prostu urocze. I choć nie lubię tego słowa, bo kojarzy mi się z przesadyzmem i różem - Co jest w ogóle nie na miejscu, ale moje skojarzenia zawsze takie są. - to rozwijające się między nimi uczucie jest definitywnie urocze, w dobrym znaczeniu tego słowa! xD
    Ren trenuje... znowu... Rozkochaj go w kimś, bo mi się chłopak zaharuje! Albo wrzuć go w wir prac domowych! Głowa rodu Tao powinna być najlepsza we wszystkim! Nie zdziwiłabym się, gdyby dostawał referaty do napisania drogą duchową. xD
    Kurcze to już ta pora, kiedy wymyślam bzdety... Kończę ten mój dziwny komentarz i przesyłam ci mnóstwo uścisków i całusów. Wenę też, ale o tym już pisać nie muszę, to wiadome :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Dziękuję za dedykację i reklamę! :D
    Hmmm... Między Anną i Yoh zero krzyków i tak spokojnie, aż dziwne :) Ale mam nadzieję, że to się jakoś rozwinie, tak mi się marzy ^^ Uroczy są.
    Heh Ren paker xd
    Haoś coś kombinuje i mi się to nie widzi, aczkolwiek ciekawi bardzo :D
    Czekam czekam na Turniej ^^
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Z opóźnieniem, ale już się zabieram za czytanie. ^ ^

    No ba, że trudno spać do pózna po takich wydarzeniach z zeszłej nocy.:3 I wspaniale móc widzieć Yoh w tak dobrym humorze, pełnego nadziei i pozytywnej energii. Z takim nastawieniem plan odzyskania braciszka po prostu nie może się nie udać. ^-^ Zwłaszcza że wszystko wskazuje na to, że Hao też w głębi serduszka zależy, żeby ten plan wypalił. :>
    Podoba mi się też wątek, że Anna nie wyczuła Hao. To chyba rzeczywiście najlepiej pokazuje, że długowłosy Asakura absolutnie nie chce skrzywdzić braciszka. Powiedziałabym, że wprost przeciwnie. :3
    Nyaaa~~~ I taki uroczy moment z Yoh i Anną. ^^ Może niewiele, ale ja właśnie lubię te ich subtelne, drobne gesty świadczące o wzajemnym uczuciu.:3
    Hm cóż to znowu za tajemniczy plan Hao? I co to za kolesie? Czy dobrze podejrzewam, że będzie się działo? xD
    Ech, a Ren znowu swoje... Z jednej strony uważa się za potężnego szmana i że to jemu należy się tytuł Króla Szamanów, z drugiej zaś mam wrażenie, że czuje się niedowartościowany i dlatego tyle trenuje, by stać się lepszym. I weź tu go ogarnij. Gdyby jakiś psychoterapeuta się tego podjął, pewnie sam prędzej skończyłby w psychiatryku. xD
    No weź, Hao. Zdradziłbyś co planujesz.:P Zwłaszcza że ma to zagrać na nerwach X-laws, o tym zawsze chętnie poczytam. xD No bo serio, to jakaś poważnie zaplanowana akcja. Tajemniczy kolesie, tajemnicze dokumenty, tajemniczy pakunek...
    Taaak, Marco to się zawsze musi napatoczyć z tym swoim ględzeniem o ich świętej misji. W imię pokoju i te sprawy. xD
    Aww Hao opowiadający historie przy ognisku...:3 Ale tam musiało być fajnie. Mam nadzieję, że już niedługo będzie mógł tak siedzieć przy ognisku razem z braciszkiem.:333

    Rozdział jak zwykle wspaniały. ^-^ Lecę czytać następny~~~^o^

    OdpowiedzUsuń