poniedziałek, 1 sierpnia 2016

25. Tajemnica

Witam,
wiem, że mamy już sierpień, ale nijak nie dałam rady się wyrobić z rozdziałem na wczoraj. Rano dowiedziałam się od mamy, że jedziemy nad zalew ze znajomymi i nikt nie przyjmuje mojej odmowy. W dodatku mój internet dalej szaleje i często mam dostęp tylko do tego internetu w telefonie.
Tyle słowem wstępu.
Miłego czytania. :)

~*~

    Pogoda nie uległa zmianie od dwóch dni. Niebo dalej było zachmurzone, chociaż od pamiętnej ulewy nie spadła nawet kropla deszczu. Ziemia zdążyła już nieco przeschnąć, a kałuże stawały się coraz mniejsze. Było dość chłodno, w porównaniu z pogodą, z jaką szamani mieli do czynienia we wrześniu. Ciepłe, wrześniowe dni były już przeszłością.
    Hao siedział nad jeziorem. Rzeźbił palcem szlaczki w piasku, spoglądając na Króla Duchów w oddali. Wyglądał imponująco, jak zawsze, ale jego poświata zlewała się z szaro-granatowym niebem. Asakura ocenił, że Król Duchów jest dużo spokojniejszy. Od wyprawy do Księgi Zniszczenia nie czuł niepokoju, który udzielał mu się przez to jak blisko niego był kilka miesięcy temu. Tak jakby Król Duchów czuł się spokojny tylko dlatego, że odmówił Morrigan. Swoją drogą jej oferta nie była w żaden sposób atrakcyjna. Nie miał zamiaru skazać świata na zagładę.
    - Hao-sama!
    Opacho podbiegła do szamana i usiadła na skraju jego peleryny. Uśmiechała się do niego ciepło, z typową dla dziecka niewinnością i ufnością. Hao chciał pomyśleć w samotności, ale nie potrafił jej odesłać z powrotem do obozu, chociaż wiedział, że byłaby bezpieczna z Luchistem, który obiecał, iż w razie zagrożenia zadba o to, aby nie spadł jej nawet jeden włos z głowy.
    - Wybacz, ale nie chciała ze mną wrócić - powiedziała Marion, która wyszła zza drzew. Próbowała zatrzymać Opacho, ale dziewczynka utworzyła kontrolę ducha i pomknęła ścieżką do Hao, nie słuchając protestów Marion, jak i Luchista, który za namową Włoszki wrócił do obozu. Był bardziej potrzebny tam, a ona sama mogła zająć się tą sprawą.
    - I tak miałem za chwilę wracać - odparł nie do końca zgodnie z prawdą. Właściwie to nie miał w planach zbyt szybkiego powrotu. Chciał jeszcze przejść się po Patch Village z nadzieją, że spotka któregoś ze strażników. Musiał porozmawiać z Radą o czymś niezwykle ważnym i dotyczyło to zarówno Morrigan, jak i jego udziału w tej bitwie. Jeśli mieli przetrwać, to musieli przystać na jego warunki, bez względu na wszystko i konsekwencje, bo tylko on mógł ich ocalić. Znał tajemnice, o jakich całemu plemieniu Patch i ich przodkom nawet się nie śniło.
    Blondynka podeszła bliżej, mając nadzieję, że nie zarumieniła się. Dziękowała Królowi Duchów za obecną pogodę, gdyż temperatura powietrza nie należała ani do najcieplejszych, ani do najzimniejszych, co nieco hamowało proces zaczerwienienia się policzków.
    Usiadła obok Hao, a jej serce biło miarowo, ale szybko, jak na jej gust stanowczo za szybko. Przed walką z X-Laws omal nie całowała się z ognistym szamanem, a fakt, że do tego nie doszło, sprawiał, iż czuła się niepewnie. Nie wiedziała, czy uczucia Asakury są takie same, jakie żywiła względem niego od bardzo dawna, jednak dopiero od niedawna widziała realne szanse na zbudowanie czegoś stałego z Hao.
    - Właściwie to powinnam zabrać Opacho. Widzę, że potrzebujesz czasu dla siebie i nie musisz przy mnie udawać, że jest inaczej - powiedziała Marie, starając się dobrze dobrać słowa oraz aby głos jej nie zadrżał. - Po prostu powiedz.
    - Nic się przed tobą nie ukryje - odpowiedział z lekkim uśmiechem. - To prawda, że chciałem pobyć sam, ale z drugiej strony nie przeszkadza mi wasze towarzystwo. Naprawdę.
    Włoszka w dalszym ciągu nie była przekonana. Czuła naraztający niepokój, coś wisiało w powietrzu, sprawiając, że robiło się nieprzyjemnie. Hao mógł ją uspokajać miłymi słowami, ciepłym uśmiechem, ale ona nie mogła pozbyć się tego dziwnego przeczucia, które sprawiało, że czuła się jakby stado węży wiło jej się w brzuchu.
    - Dobrze, powiem ci co się dzieje, ale później - obiecał ognisty szaman. - Zabierz Opacho do obozu. Gdy wrócę, to wszystko wam wyjaśnię, bo zasługujecie na to.
    Murzynka niechętnie wstała ze skraju peleryny, na którym siedziała. Nie chciała wracać do obozu bez Hao, ale nie chciała też, aby był na nią zły, więc stanęła obok Marie. Chwilę później obie szły ścieżką.
    Hao spojrzał na Marie. Jej blond włosy związane w dwa kucyki falowały na wietrze z każdym krokiem dziewczyny. Zmusił się do odwrócenia wzroku, gdy Phauna i Opacho niemal zniknęły między drzewami. Musiał załatwić ważną sprawę. Nawet dwie, ale ta druga nieco poczeka.

    Goldva wydawał się być oburzony, zerkając na Silvę. Przed chwilą dowiedział się, że jeden ze strażników utrzymywał kontakt ze zdrajcą, którego nie mógł pozbyć się ot tak z Patch Village. Nichrom dalej należał do plemienia, a jego rezygnacja ze stanowiska w Wielkiej Radzie Szamanów nie miała nic do owej przynależności. Przy okazji młody Indianin był jednym z towarzyszy Hao, z którym Goldva nie chciał zadzierać z obawy o własne życie. Ostatnim razem mało brakowało, a przywitałby się z Królem Duchów.
    - Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz? - zapytał wódź, siląc się na spokojny ton. Chciał wybuchnąć, aby rozładować narastającą frustrację, ale właściwie nie miał wiele Silvie do zarzucenia.
    Silva przestąpił z nogi na nogę. Wiedział, że powinien powiadomić Goldvę o wszystkim. Rozmawianie z Nichromem nie było niczym złym i nie groziła mu za to kara, ale obawiał się, że ktoś zacznie węszyć. Łatwiej było zataić tę informację niż opowiedzieć wodzowi o wszystkim w taki sposób, aby nie podejrzewał podstępu, zdrady czy czegokolwiek innego, co podlegałoby pod złamanie zasad.
    - Jak już wspomniałem, Nichrom otworzył mi oczy na sprawę X-Laws - odpowiedział wymijająco. - Nie to, że chcę ich bronić, bo nic ich nie usprawiedliwia, że wtargnęli na terytorium Hao, ale z drugiej strony nie do końca są wszystkiemu winni.
    Goldva przymknął na chwilę powieki. Gdy je otworzył, ponownie spojrzał na Silvę. W pomieszczeniu znajdował się również Karim, chociaż stary szaman nie wiedział dokładnie dlaczego... Prawdopodobnie tylko towarzyszył najlepszemu przyjacielowi, co nie przeszkadzało Goldvie.
    - Dobrze, wszystko pięknie się wyjaśniło. Jednak to nie zmienia faktu, że Morrigan robi co chce i nawet Hao nie umie jej się przeciwstawić. Zastanawiam się, czy to wszystko w ogóle ma sens.
    - Wypraszam sobie - powiedział Hao, wchodząc do pomieszczenia. Jego kroki odbijały się echem od kamiennych ścian. - Jako jedyny umiem ją powstrzymać.
    - Jak śmiesz tak tu wchodzić bez zaproszenia?
    - Nie sądzę, abym potrzebował zaproszenia - odpowiedział spokojnie piroman. - I nie oburzaj się tylko dlatego, że Silva jako jedyny coś zrobił, aby ocalić tych wszystkich szamanów. Nie to, że szczególnie mi na nich zależy, ale jemu najwyraźniej tak i powinieneś być wdzięczny, że rozmawiał z Nichromem, który wie więcej niż wy wszyscy razem wzięci.
    - Jesteś bezczelny, Hao - powiedział Goldva.
    - Owszem, bo nie chcę, aby ziemia po raz kolejny została zbrukana krwią w nierównej walce. - Podszedł bliżej do starego szamana. - Możesz mi nie wierzyć, że się odrobinę zmieniłem, ale zależy mi na ocaleniu wszystkich. Nawet ciebie. Mam plan i z łaski swojej pozwól mi działać w spokoju. Wszystkiego dowiecie się w swoim czasie.
    Asakura nie czekał na odpowiedź Goldvy. Wyszedł z pomieszczenia i jedyne, co świadczyło jeszcze o jego obecności, to echo kroków, które odbijały się od ścian skalnego korytarza. Wódź plemienia zastanawiał się, czy celem Hao było zastraszenie go, czy udowodnienie, że ma wszystko pod kontrolą. Najpewniej jedno i drugie, jeśli dobrze znał piromana.
    Goldva spojrzał od niechcenia na Silvę i Karima, dając im w ten sposób do zrozumienia, że powinni zrobić to samo, co Hao i ulotnić się. Chciał zostać sam, żeby pomyśleć. Nie wiedział, czy powinien powierzyć losu całej ludzkości w ręce Hao.
    Strażnikom nie trzeba było nic mówić. Skierowali się do wyjścia.
    Silva dziękował przodkom, że Goldva nie drążył bardziej tematu Nichroma zanim Hao przyszedł. Powinien podziękować również ognistemu szamanowi, bo dalej był czysty, przynajmniej w oczach wodza plemienia. Gdyby Goldva dowiedział się o jego nie do końca legalnych poczynaniach, to już mógłby zacząć się pakować ze świadomością, że otrzymał wilczy bilet.
    Karim domyślił się już jakiś czas temu, że Silva coś ukrywa, ale nie sądził, że przez ten cały czas utrzymywał kontakt z Nichromem. W dodatku milczał jak zaklęty, gdy pytał go o różne rzeczy. Z jednej strony rozumiał przyjaciela, bo musiałby go wydać przed resztą Rady, a tak przynajmniej mówiły zasady, chociaż nie groziła za to żadna kara; jednak z drugiej strony byli przyjaciółmi i pewnie zdecydowałby się na współudział, kryjąc Silvę. Poza tym czuł, że sprawa Nichroma nie jest jedyną sprawą, jaką przed nim ukrywał. Karim wiedział, iż potomek Wielkiego ma jeszcze jakąś tajemnicę. O wiele większą i gorszą niż ukrywanie w miarę przyjaznych kontaktów ze zdrajcą i dezerterem. Nie zamierzał naciskać, zwłaszcza w obecnej sytuacji. Silva i tak nie wyglądał na skorego do zwierzeń.

    Hao siedział na kanapie w salonie w domku Yoh i jego przyjaciół. Przyszedł do nich akurat w momencie, gdy wrócili z treningu. Cieszył się z własnego wyczucia czasu, bo nie uśmiechało mu się czekać.
    - Jestem wszystkim winny wyjaśnienia - mruknął Hao. Nie był zadowolony z tego, że tak bardzo zamierza się odsłonić przed ludźmi, których dawniej uważał za wrogów. - Wtedy, w Księdze Zniszczenia, zadałem sobie wiele trudu, aby odmówić Morrigan. Atak X-Laws był jej odwetem, pewnego rodzaju zemstą. Sprawiła, że Porf zaczął walkę, a kiedy wróciłem do obozu, to coś we mnie pękło. X-Laws zbyt długo panoszyli się, próbując mnie zabić. - Zamilkł na chwilę. - Chciałem zabić Marco i pewnie nie żałowałbym tego nawet przez chwilę. Nie czułbym wyrzutów sumienia. Nigdy ich nie czułem, tym razem też tak by było, ale uświadomiłem sobie, że to nie jest odpowiednia droga.
    - Dobra. Wszystko rozumiem - powiedział Ren. Chyba on najlepiej rozumiał to, co powiedział długowłosy Asakura. Przeszedł przez coś podobnego, jeśli nie identycznego. - Tylko wyjaśnij mi jedno. Jak zamierzasz powstrzymać Morrigan?
    - Mam pewien plan, który przedstawię wszystkim w odpowiednim czasie.
    - A mnie raczej zastanawia jak ona dostała się do Patch - mruknął Horo. Ani trochę nie podobał mu się fakt, że w jakiś sposób ta przerażająca kobieta namieszała aż tak bardzo w życiu piromana.
    - Wysłała kruka bitewnego - wyjaśnił Hao. - W najbliższym czasie nie spodziewam się jej ponownego ataku, ten ostatni wiele ją kosztował.
    Ognisty szaman wiedział, że krucza bogini nie będzie mogła sobie pozwolić na kolejne straty mocy przed głównym starciem. Musiałaby naprawdę go nienawidzić, jeśli chciałaby go za wszelką cenę wyeliminować, ale byłoby to równoznaczne z opóźnieniem realizacji jej planu, a czekała już wystarczająco długo. Znał jej motywy, słabe punkty. Wystarczyło, że w odpowiednim czasie wykorzysta je przeciwko niej.
    - Zostaniesz na obiad? - zapytał z kuchni Ryu. Odkąd Hao przyszedł pichcił coś i jedynie przysłuchiwał się przez otwarte drzwi rozmowie w salonie, gdyż bał się, że coś mu się przypali, a tego nie zniósłby. Piroman nie miał mu tego za złe, bo wiedział jak szybko przyjaciele Yoh przekazują sobie informacje między sobą.
    - Chciałbym, ale nie mogę - powiedział ognisty szaman. Nie kłamał. Śpieszył się do obozu, po ostatnim incydencie nie chciał oddalać się za bardzo od swoich popleczników na długi czas. - Mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia, ale przyjdę jutro, jeśli to nie problem.
    - Skądże - zawołał Ryu - zawsze jesteś mile widziany.
    - Właśnie. - Yoh wyszczerzył ząbki i poczochrał włosy bratu. Hao w odwecie wbił łokieć w żebra krótkowłosego Asakury, na co ten jęknął i posłał bliźniakowi spojrzenie pełne wyrzutu.
    Hao wyszedł od brata w nie tyle dobrym jak znośnym humorze. Optymizm Yoh udzielał mu się niemal zawsze i mało kiedy przepychanki z bliźniakiem nie potrafiły mu poprawić samopoczucia. Oczywiście, nie przyznałby się do tego, że takie głupoty pozwalały się wyciszyć najpotężniejszemu szamanowi, chociaż z drugiej strony nawet on potrzebował rozrywki. Jakiejkolwiek, byleby w dobrym towarzystwie, a od jakiegoś czasu zauważał, że do dobrego towarzystwa zaliczają się nie tylko jego uczniowie, ale również przyjaciele Yoh. Nawet Mikihisa czy Silva mu nie przeszkadzali, traktował ich neutralnie, chociaż często łapał się na tym, że traktuje ich jak rodzinę.
    Westchnął, idąc ulicą. Zastanawiał się, dlaczego woli iść pieszo niż teleportować się. Byłoby to o wiele łatwiejsze, ale straty furyoku, nawet tak małe, nie były mu potrzebne. Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie musiał walczyć. Chociaż na to się nie zanosiło... Król Duchów postanowił nie dawać mu żadnych walk, a tym bardziej jego uczniom. Nie wiedział, co się dzieje z nim, ale nie podobało mu się to, że został odsunięty od walk. Nie chciał zbyt łatwego zwycięstwa, tym razem chciał uczciwej wygranej, bez żadnych podchodów lub łamania zasad.
    Przerwał swoje rozmyślania na temat wyjątkowo dziwnego poczucia humoru Króla Duchów, gdy wszedł do obozu. Było wyjątkowo spokojnie. Każdy zajmował się sobą lub rozmawiał z kimś. Jedynie Peyote stał dalej od reszty i brzdąkał na nowej gitarze, którą zakupił w jednym ze sklepów w Patch Village. Targował się z Indianinem bardzo długo aż ugrał satysfakcjonującą go cenę. Hao słyszał od Yoh jak Anna walczy o obniżenie cen, więc prawdopodobnie ta dwójka dogadałaby się, gdyby mieli prowadzić jakiś biznes, bo targować się umieli jak mało kto.
    Usiadł przy wygaszonym palenisku, wołając swoich uczniów. Miał nadzieję, że nikt nie poszedł na spacer do lasu lub do wioski. Nie lubił się powtarzać i zawsze ewentualnie ktoś przekazywał wszystko nieobecnym. Rozejrzał się, stwierdzając, że tylko Nichrom gdzieś zniknął, ale dla Hao nie była to żadna nowość. Indianin robił sobie wycieczki, a w obozie bywał tylko wtedy, gdy miał na to ochotę. Ognistemu szamanowi to nie przeszkadzało, dał chłopakowi dużo swobody, przeważnie dlatego, że mimo wszystko Nichrom był ciągle wobec niego lojalny i w miarę możliwości zdobywał dla niego ważne informacje.
    - Niektórzy już wiedzą, dlaczego was tu zebrałem - oznajmił Hao, spoglądając znacząco na Opacho siedzącą obok niego. Zerknął również na Marie, lekko się do niej uśmiechając. - Jak wszyscy wiecie, miałem okazję wybrać się do Księgi Zniszczenia. Nie było to wspaniałe doświadczenie, ale pozwoliło mi odkryć sposób myślenia wroga i poznać jego słabe punkty. Morrigan nawet nie domyśla się, że wiem niezwykle dużo.
    Urwał. Przyjrzał się zebranym wokół niego osobom. Słuchali go z zaciekawieniem, chłonąc każde jego słowo jak gąbki. Nikt nie odezwał się, aby kontynuował. Nauczyli się, że powie im wszystko w swoim czasie, chociaż niekiedy cisza jak ta przedłużała się niemal w nieskończoność.
    - Jedyne, co mnie martwi, to fakt, że zaatakowała nasz obóz. Potraktowała X-Laws jak bezmyślne pionki, które może przesuwać po szachownicy do woli, bo partia należy do niej. Myśli, że uda jej się wygrać, ale mam pewien plan - powiedział. - Jest jeszcze nieskończony, brakuje mu kilku szczegółów, ale ufam, że wszyscy przyłożycie się do dopracowania go razem ze mną. To nie jest tylko moja walka. To jest nasza walka i musimy działaś wspólnie.
    Większość osób ucieszyła się na te słowa, wyrażając swoje zadowolenie. Hao brał ich pod uwagę przy planowaniu i chciał, aby razem z nim zostali strategami, którzy sprawią, że uda im się pokonać Morrigan. Wierzyli w to chyba nawet mocniej niż ognisty szaman, co wywołało uśmiech na twarzy piromana. Ze swoimi poplecznikami nie musiał martwić się o coś takiego jak niepowodzenie całego przedsięwzięcia, choć czasami wiedział, że nie uda się uniknąć małych potknięć.

~*~

Mam nadzieję, że rozdział był znośny. Powiedzmy, że mi się podoba, chociaż zawsze mi czegoś brakuje w tych rozdziałach. No trudno...
Następny rozdział będzie dopiero za dwa tygodnie najpewniej, bo we środę wyjeżdżam z rodziną do Suśca, w okolice Roztocza. I powrót przewidujemy na sobotę lub niedzielę, prędzej na niedzielę, więc raczej nie uda mi się nic napisać, a tym bardziej wstawić z mizernym dostępem do laptopa i internetu. ._.
A, i nawet nie wiecie jak mnie ucieszyły wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem. Aż miło poczytać Wasze opinie. W dodatku mam zawsze zaciesz jak idiotka, a mama patrzy na mnie z politowaniem, gdy cieszę mordkę do telefonu. XDD
No i te nominacje do LBA. Mam już prawie ogarnięte wszystkie pytania i odpowiedzi do nich. Może w następnym tygodniu dodam post. :)
Do następnego! ^^

7 komentarzy:

  1. Rozdział taki Haosiowaty, wszędzie go pełno :) chodzi po tym Patch jakby sprawdzał swoją farmę i czy wszystkie krówki i kurki grzecznie się zachowują :P bardzo mi się sposodbalo jak Goldva go podsumowała :) sporo rozmyślań było zawartych w tym rozdziale i miło ze Hao Stara się jak najepiej pokazać ze sie zmienił :)
    Czekam na to co będzie dalej :)
    Pozdrawiam Aomori

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszenie mordki do telefonu zawsze jest na plus! ;) Wiesz, ja otrzymuję spojrzenia pełne politowania w pociągu, od nieznanych mi osób. :P
    Haoś taki milutki, ale z pazurkiem~! Jestem skłonna nawet dać mu lajka xD Muszę przyznać, że skojarzenie mojej przedmówczyni o farmie jest epickie! Normalnie leżę i kwiczę widząc oczyma wyobraźni Hao w słomianym kapeluszu, flanelowej koszuli w kratę i w kaloszach chodzącego od zagrody do zagrody! W jednej zagrodzie stara koza - Goldva, w drugiej prosiaczek Horo, w kolejnej kurki Silva i Karim. :D I jeszcze biegająca luzem owieczka Opacho!
    Nie... Odstawiam sushi, przynajmniej na jakiś czas... xD
    Do kolejnej notki, Miśka!
    Buziaczki :***

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszenie się do telefonu/monitora jest naturalne i nie rozumiem, czemu ludzie zawsze się tak temu dziwią.
    Hao jest mistrzem dyplomacji. Naprawdę, to jak rozmawia z Radą robi wrażenie. Ciekawe dlaczego nie wierzą, że się zmienił. Naprawdę nie rozumiem. Ale logika Rady też robi wrażenie. "Nie ufajmy Hao, ale nie mówmy nikomu innemu co się dzieje". Pewnie, w takich okolicznościach pozostaje duży wybór co do tego kto może uratować świat xD Ci to się chyba nigdy nie ogarną xD
    Na miejscu Hao to bym jednak uważała na Nichroma. Jakiś coraz bardziej podejrzany mi się wydaje.

    OdpowiedzUsuń
  4. Okej,na razie przeczytałam ten rozdział i pewnie zabiore sie niedlugo za poprzednie, Wiem wiem,powinnam od początku,ale ja zawsze tak robie,żeby sie "rozeznać". Na końcu napisalaś,że cos ci sie nie podoba w rozdziale, lepiej tak nie pisz:) Pokazujesz wtedy czytelnikom jakąś swoją słabość. Jak tego nie będzie,to nikt nie zauwazy i wszystko bedzie pięknie,a tak bedą się doszukiwać dziury w całym,której właściwie nie ma bo piszesz bardzo spójnie i ładnie^^ Podoba mi sie zapis dialogów i długość,bo nie jest ani za krotko(czego nienawidze) ani za dlugo. Bardzo mi się podoba,jak prowadzisz postać Hao :) przyjemnie sie czyta,plus ma księgę zniszczenia + sto do majestatu xD

    Pozdrawiam i czekam na spis treści

    www.japonskiwachlarz.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Riot Points na stronie: WSPOMAGACZE NET

    ▶▶▶ Link do strony: RP do LOLa ◀◀◀

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka :)
    Właśnie skończyłam czytać dotychczas wstawione przez Ciebie rozdziały i musze przyznać: DAWNO TAK ŚWIETNEGO BLOGA NIE CZYTAŁAM.
    Jesteś bardzo zdolną dziewczyną. Fabuła jest niesamowita i oryginalna. Ogromnie podoba mi się wątek Morrigan, a także zmiana Haosia i jego relacje z Yoh. Dodatkowo relacja Hao-Marie oraz Yoh-Anna są po prostu przecudne i przesłodkie *-*. Nie mogę się doczekać, co będzie dalej, tak bardzo się wciągnęłam.
    Czekam na kolejne rozdziały,gratuluję pomysłu i życzę ogromnej weny. Pisz dalej bo super Ci to wychodzi ^^.
    Pozdrawiam
    ~AsakuraTwins

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobrze, że Król Duchów jako tako wziął się w garść, bo fakt zależności pogody od jego nastroju zaczynał się robić irytujący.
    Ciekawa jestem, o czym konkretnie Hao chce porozmawiać z Radą i jakie są jego warunki. Podejrzewam, że w obecnej sytuacji jakie by one nie były, to i tak nie mają wyjścia i muszą się zgodzić.
    I już? To była ta cała rozmowa z Radą? Nie ukrywam, że liczyłam dowiedzieć się czegoś więcej. Miło, że Hao przynajmniej wstawił się za Silvę. To by było mocno nie w porządku, gdyby Goldva ukarał go za to, że jako jedyny ruszył tyłek zamiast czekać na rozkazy KD, których sformułowanie zajmie Jego Jogurtowatości jeszcze z kilka stuleci.
    Brawo, Hao, robisz postępy! Otwieranie się przed ludźmi, przyznawanie do błędów... Zasłużyłeś na gwiazdkę.:D
    Ale tym "powiem wam we właściwym czasie" to już naprawdę zaczyna mnie wnerwiać...=.= A nie lepiej powiedzieć już, żeby na spokojnie mogli się oswoić z tym planem i zacząć do niego przygotowywać? Mistrz strategii się znalazł... Weź no, Yoh, pociągnij brata za język, bo ja już bym chciała poznać ten jego magiczny plan.xD
    Bardzo słusznie, zmiana w nastawieniu Hao do przyjaciół brata jak najbardziej mile widziana.:) Jeszcze nie raz się przekona, jak bardzo przyjaciele potrafią rozjaśnić życie i że ich posiadanie absolutnie nie jest oznaką słabości. O sile, jaką daje mu kochany braciszek, nie wspominając.:3
    No serio mógłby komuś w końcu opowiedzieć o słabych punktach Morrigan... A jak coś mu się stanie i stracą te cenne informacje razem z jeszcze cenniejszym Hao? Pomyślał o tym? Oj Hao, o wszystkim trzeba myśleć za ciebie.xD

    WRESZCIE! Wszystkie zaległe rozdziały przeczytane i skomentowane! Masakra, jakie tu sobie narobiłam zaległości... Ni-gdy wię-cej. Choć nie powiem, przyjemnie się czytało tak ciągiem, nie musząc czekać w napięciu na ciąg dalszy.^^ Tak jak na przykład teraz mnie to czeka...^^'
    Ciekawa i wciągająca historia:) W dodatku kształcąca, z paroma interesującymi smaczkami z mitologii celtyckiej.:D No i relacje bliźniaków, które wreszcie wyglądają tak, jak zawsze powinny.:333 I tak trzymaj!
    No, to teraz z czystym sumieniem mogę napisać, że czekam na next.:D

    OdpowiedzUsuń