Dobra, mniejsza o to. ^^ Rozdział dedykuję wszystkim, którzy czekają na te rozdziały. :3
Miłego czytania. :)
~*~
Goldva już następnego dnia rozpoczął działania, które miały na celu zjednoczenie całej szamańskiej społeczności. Nie był wielkim zwolennikiem planu Hao, ale on przynajmniej miał już całą strategię, wszystko obmyślił i nie było mowy o komplikacjach. Wódz plemienia chciał wierzyć, że Asakura się zmienił i będzie działał na niekorzyść Morrigan.
Na samą myśl o Morrigan, wzdrygnął się. Przypomniał sobie, co wydarzyło się przed przybyciem bliźniaków i bynajmniej nie było to miłe doświadczenie. Nie wiedział w jaki sposób bogini była w stanie wejść do jego umysłu. Myślał, że jest o wiele słabsza, ale mylił się. Rosła w siłę z każdym dniem, by osiągnąć szczyt swojej mocy przed Samhein, a później już tylko pragnęła ich zniszczyć. Zetrzeć w drobny pył, który zostanie uniesiony przez rwący wiatr, gdy Morrigan będzie się pławić w swym zwycięstwie, patrząc obłąkanym wzrokiem na morze krwi - jedyny widok, jaki ją zawsze wprowadzał w błogi stan.
Jakiś czas temu odczuwał, że coś niebezpiecznego i bardzo złego znalazło się w Patch, ale zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Całkiem o tym zapomniał, że takowe wydarzenie miało miejsce, aż do teraz. Mógł tylko przypuszczać, że był to jeden z kruczych posłańców bogini albo demon. Żadna z tych dwóch opcji nie wróżyła im nic dobrego. Właściwie zastanawiał się aktualnie, jak wielką armią dysponuje Morrigan, a mógł się spodziewać, że inne bóstwa dołączą do kruczej bogini.
Jedyna nadzieja w tobie, Asakura Hao. Sam nie wierzył, że zaufa Piromanowi, ale nie miał innego wyjścia. Tylko ognisty szaman potrafił się oprzeć złemu wpływowi Morrigan na tyle, aby poprowadzić bitwę. Niewątpliwie każda inna osoba wycofałaby się albo, co gorsza, działałaby na niekorzyść całej planety, gdyby krucza bogini tego zapragnęła.
Spojrzał zawiedziony na Króla Duchów, falującego majestatycznie w oddali. Zastanawiał się, dlaczego nie przemówił od tak dawna, a jedynie wyznaczał kolejne walki. Tego dnia miały odbyć się aż cztery, każda o innej godzinie, aby nie kolidowały ze sobą. Zachowanie Króla Duchów nigdy nie było do końca zrozumiałe nawet dla Goldvy, ale w obecnej sytuacji było to o wiele dziwniejsze.
Hao wstał o świcie i od tamtej pory cały czas coś robił. Uczniowie zadawali mu pytania, na któr odpowiadał precyzyjnie, aczkolwiek najkrócej jak tylko się dało. Nie chciał ich zbywać, ale miał ręce pełne roboty. A to sprawdził po raz kolejny, czy plany są wystarczająco dobre, czy kopie wykonane przez uczniów zawierają wszystkie szczegóły z oryginału. Ufał im, jednakże wolał sam dopinać wszystko na ostatni guzik, starannie i dokładnie.
Wiedział, że Goldva i X-Laws nie będą nic kombinować, ale zaskoczyły go wydarzenia dnia wczorajszego. Nigdy nie spodziewałby się pojednania, nawet chwilowego, z obiema stronami, zwłaszcza zważając na wszechobecną panującą niechęć. Niejednokrotnie poczuł na własnej skórze, jak bardzo go nienawidzą, co sprawiało, że rozejm był dla niego jeszcze bardziej nieprawdopodobny. Musiał przyznać, iż z Yoh zdziałał naprawdę dużo, a brat jest jednocześnie jego oparciem i motywacją do działania. Zaskakujące jak bardzo chciał być lepszym człowiekiem i szamanem dzięki bliźniakowi. Nikt nie wróżył mu dobrej przyszłości, każdy chciał pozbyć się go, zabić, a Yoh? Jego beztroski braciszek ani myślał dać mu odejść po raz drugi i sprawił, że Hao poczuł jak bardzo się mylił i wcale nie jest sam, bez rodziny.
Zatrzymał się na chwilę na skraju obozu, sprawdzając, czy nikt niepożądany nie pozostawił żadnych śladów. Aura demonów i kruczych posłańców utrzymywała się długo przez siarkę i metaliczny zapach krwi w powietrzu. Na całe szczęście nie wyczuł nic, co wskazywałoby na niedawną obecność intruzów, przynajmniej w tej części obozu. Musiał jeszcze sprawdzić północną, a później zachodnią część obozu. Miał nadzieję, że nie znajdzie nic, chociaż oznaczałoby to ciszę przed burzą, jednak wolał nie siać paniki w Patch na temat posłańców Morrigan. Wywołałoby to niepotrzebne zamieszanie, a tego nikt nie chciał. Potrzebował spokoju, który zmąci nieco pewność siebie kruczej bogini, karmiącej się strachem i wojną.
Idąc wzdłuż granicy obozu, uświadomił sobie, że już dawno w Patch Village nie było tak spokojnie, co było zaskakujące zważając na obecne wydarzenia. Nikt nie walczył między sobą poza areną i czasem wyznaczonym przez Króla Duchów. Wszystko wskazywało na to, że panuje jakakolwiek harmonia, tak trudna do osiągnięcia w społeczności, w której wszyscy się różnią charakterami, poglądami, zachowaniem.
Niestety, spokojnie zapowiadający się dzień, zakłócił już coraz mniej wyczuwalny zapach siarki przy zachodniej granicy obozu, czyli tej graniczącej z lasem. Wskazywał on jednoznacznie na obecność demona, co potwierdziły niewielkie kupki popiołu, nad którymi kucnął, aby im się przyjrzeć. Były one niezwykle charakterystyczne, gdy istota ciemności teleportowała się. Pozostawione ślady pozwoliły Hao oszacować, że intruz znajdował się tu kilka godzin temu, tuż przed świtem.
Hao podniósł się do pozycji stojącej, rozcierając między palcami resztki popiołu. Będzie musiał powiedzieć uczniom, że będą musieli być bardziej dokładni i nasłuchiwać nawet najmniejsze szmery, które wskazywałyby na gości od Morrigan. Ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza po jego znalezisku. Przy okazji będzie musiał powiadomić Yoh, Jeanne i Radę. Nie miał innego wyjścia, jeśli plan miał się powieść, a Morrigan niestety postepowała sobie coraz śmielej.
Idąc do swojego namiotu, zaklął pod nosem. Nie podobało mu się to wszystko ani trochę. Kiedy już zaczynało się układać jednego dnia, to kolejnego wszystko zaczynało się komplikować, co mogłoby wszystko przekreślić, a tego nie chciał.
Yoh i reszta słuchali w ciszy Hao, mówiącego coś o demonach i jak najszybszym podjęciu odpowiednich kroków. Piroman postanowił najpierw przyjść do nich, a później razem z bratem udać się do X-Laws oraz Rady. Musiał niezwłocznie zanieść i przedstawić im plan bitwy. Yoh i jego przyjaciele mieli przyjemność zapoznać się z nimi wczoraj wieczorem, gdy bliźniacy wrócili z rozmów pokojowych.
- Czyli chcesz przez to powiedzieć, że nie do końca zostały nam dwa tygodnie?
- Otóż to, Anno. Nie próbuję nikogo straszyć, że Morrigan przyjdzie wcześniej, niż zakładałem, jednakże pojawienie się demona, nawet pojedynczego, może wskazywać na coś niebezpiecznego - odparł Hao. - Dlatego chciałbym wcześniej zacząć się przygotowywać na najgorszą ewentualność.
Kyouyama przytaknęła. Zbyt dobrze wiedziała jakie spustoszenie mogą zasiać demony, nawet jeden. To niebezpieczne istoty, które pragną czynić zło i siać zamęt. Nic dziwnego, że Hao chciał temu zapobiec i stłamsić wszystko w zarodku.
Yoh przyjrzał się wszystkim zebranym osobom. Wyglądali na zaniepokojonych, a przynajmniej większość z nich. Ren wydawał się być spokojny i zdystansowany, co jak najbardziej do niego pasowało, jednak właściciel mandarynkowych słuchawek martwił się, aby ferwor walki, w jakim się znajdą, nic nie zmienił w nastawieniu Tao. Znał złotookiego dobrze i nie był on w gruncie rzeczy okrutny, chociaż bywało, że w oczach Chińczyka można było dostrzec błysk oznaczający, iż lepiej go nie denerwować.
Natomiast Hao wydawał się być jednocześnie spokojny i zdenerwowany, co logicznie było niemożliwe. A przynajmniej tak dawniej Yoh pomyślałby. Znał już trochę brata i wiedział, że tak sprzeczne uczucia, malujące się na twarzy długowłosego nie są niczym dziwnym.
Sam właściciel mandarynkowych słuchawek czuł niepokój. Coś złego wisiało nad Patch Village i, o ile przeczucie go nie myliło, nikt nie będzie zadowolony z tego, co ich czekało. Jedyne, co zwiastowało, iż mają szansę przeciwko bogini, to fakt, że udało im się dogadać z Jeanne, a Goldva zrozumiał powagę sytuacji.
Duże i przestronne pomieszczenie spowijał półmrok. Jedyne światło, jakie nieco rozświetlało salę, stanowiły świece, ustawione na ołtarzu. Ich płomień sprawiał, że dało się dostrzec klęczącą w jednej z ławek dziewczynę o srebrzystobiałych włosach. Oczy miała zamknięte, a dłonie złożone do modlitwy. Owa kapliczka znajdująca się w siedzibie X-Laws, pozwalała Jeanne na wyciszenie i poukładanie skołatanych myśi. Po tym swoistym rytuale potrafiła podejmować decyzje bardziej racjonalnie i dokładnie, czego akurat dziś potrzebowała najbardziej. Spodziewała się wizyty Asakurów i, chociaż im ufała, chciała mieć pewność, że jej wybory są słuszne.
Marco jakoś starał się zachować zimną krew, gdy opowiadała mu o wizycie Asakurów oraz o zawarciu rozejmu. Widziała, ile go to kosztuje i była mu wdzięczna za rozsądek i rozwagę, nad którymi niestety często brała górę zaślepiająca nienawiść. Lasso czuł się na pewno zagubiony, oszukany, jednakże Iron Maiden chciała jak najlepiej dla wszystkich, więc miała nadzieję, że szybko upora się z pierwszym szokiem.
Mijała już trzecia godzina jej pobytu w kaplicy, ale nie odczuwała tego upływu czasu. Właściwie mogłaby tu spędzić tygodnie, a czułaby się jakby minęło dużo mniej czasu. Nie wiedziała od czego to zależy - może od atmosfery panującej tutaj, a może dzięki ciszy. W każdym bądź razie była wdzięczna reszcie członków X-Laws, że bez powodu nie zakłócali jej modlitwie.
Kierowana przeczuciem, że niebawem przybędą jej goście, postanowiła wrócić do swojego pokoju. Chciała się jeszcze przyszykować do ich wizyty.
Silva sprzątał kolejny brudny stolik po gościach knajpy. Nie mógł skupić się na wykonywanej czynności, przez co o mały włos nie rozbił szklanki po soku. Zaklął w myślach, starając się bardziej skoncentrować na polerowaniu blatu. Nie chciał pozwolić sobie, aby jego myśli znowu powędrowały w stronę informacji, które znalazł dla Nichroma. Właściwie nie miał obowiązku tego dla niego szukać, ale z dobrej woli postanowił mu pomóc. Czuł, że to, co znajdzie będzie zaskakujące, ale nie wiedział na co dokładnie się pisze.
Zebrał brudne naczynia, starając się zapomnieć o informacjach dla Nichroma. Szybkim krokiem przemierzył trasę do zmywaka, aby je tam zostawić. Nie miał czasu zająć się umyciem naczyń, których zebrał się już całkiem pokaźny stos, gdyż ciągle ktoś przychodził i musiał iść zebrać kolejne zamówienie. Zdecydowanie przydałaby mu się pomoc, jakakolwiek.
Tym razem Yoh i Hao zostali przywitani z mniejszym dystansem przez X-Laws, chociaż dalej dało się odczuć niechęć w stosunku do Piromana. Właściwie ognisty szaman nic sobie z tego nie robił, bo nie przyszedł zawierać przyjaźni, a w interesach, które należało załatwić pokojowo.
Mężczyzna, który wpuścił ich do budynku, zaprowadził ich pod sam pokój Jeanne. Hao zastanawiał się, czy z grzecznosci, czy z obawy, że po drodze coś zrobią. Zapewne jedno i drugie.
Iron Maiden przywitała ich dość serdecznie, zaproponowała nawet coś do picia, jednak bracia odmówili. Hao chciał jak najszybciej mieć za sobą omawianie planów ze wszystkimi, więc od razu zabrał się do rzeczy. Rozwinął na stoliku kopię planu bitwy i zaczął wszystko objaśniać Jeanne, która słuchała w skupieniu, co jakiś czas przytakując, że wszystko rozumie. Czekała z wszelkimi pytaniami do końca monologu ognistego szamana.
Yoh obserwował wszystko w skupieniu, ciesząc się, że bratu udało się dogadać z Francuzką. Wydawać się mogło, iż nigdy ze sobą nie walczyli i zawsze stali po jednej stronie barykady, co było niesamowite. Wspólny cel mógł wiele zdziałać, o czym Yoh przekonał się już nie raz. A przy okazji z przyjemnością przyglądał się przemianom, jakie zachodziły w Hao. Stopniowe, aczkolwiek zauważalne już od początku, gdy się pogodzili.
- Kiedy chciałbyś zabrać się za tę ścianę? - zapytała Jeanne, wskazując na odpowiednie miejsce na mapie.
- Jak najszybciej, jeśli można - odparł Hao.
- W takim razie możecie zacząć już jutro.
Wracając od X-Laws, Hao był zadowolony z szybszego obrotu spraw. Teraz niewiele stało na przeszkodzie ich wygranej, o ile wszystko będzie dalej szło po jego myśli. Gdy rozstał się z Yoh nieopodal jego domku, chciał jak najszybciej znaleźć się w obozie, aby sprawdzić, czy nic się nie stało podczas jego nieobecności. Teleportował się, by z ulgą stwierdzić, że nikogo nie brakuje oraz nie wydarzyło się nic niepożądanego w ciągu dnia.
Na samą myśl o Morrigan, wzdrygnął się. Przypomniał sobie, co wydarzyło się przed przybyciem bliźniaków i bynajmniej nie było to miłe doświadczenie. Nie wiedział w jaki sposób bogini była w stanie wejść do jego umysłu. Myślał, że jest o wiele słabsza, ale mylił się. Rosła w siłę z każdym dniem, by osiągnąć szczyt swojej mocy przed Samhein, a później już tylko pragnęła ich zniszczyć. Zetrzeć w drobny pył, który zostanie uniesiony przez rwący wiatr, gdy Morrigan będzie się pławić w swym zwycięstwie, patrząc obłąkanym wzrokiem na morze krwi - jedyny widok, jaki ją zawsze wprowadzał w błogi stan.
Jakiś czas temu odczuwał, że coś niebezpiecznego i bardzo złego znalazło się w Patch, ale zniknęło tak szybko, jak się pojawiło. Całkiem o tym zapomniał, że takowe wydarzenie miało miejsce, aż do teraz. Mógł tylko przypuszczać, że był to jeden z kruczych posłańców bogini albo demon. Żadna z tych dwóch opcji nie wróżyła im nic dobrego. Właściwie zastanawiał się aktualnie, jak wielką armią dysponuje Morrigan, a mógł się spodziewać, że inne bóstwa dołączą do kruczej bogini.
Jedyna nadzieja w tobie, Asakura Hao. Sam nie wierzył, że zaufa Piromanowi, ale nie miał innego wyjścia. Tylko ognisty szaman potrafił się oprzeć złemu wpływowi Morrigan na tyle, aby poprowadzić bitwę. Niewątpliwie każda inna osoba wycofałaby się albo, co gorsza, działałaby na niekorzyść całej planety, gdyby krucza bogini tego zapragnęła.
Spojrzał zawiedziony na Króla Duchów, falującego majestatycznie w oddali. Zastanawiał się, dlaczego nie przemówił od tak dawna, a jedynie wyznaczał kolejne walki. Tego dnia miały odbyć się aż cztery, każda o innej godzinie, aby nie kolidowały ze sobą. Zachowanie Króla Duchów nigdy nie było do końca zrozumiałe nawet dla Goldvy, ale w obecnej sytuacji było to o wiele dziwniejsze.
Hao wstał o świcie i od tamtej pory cały czas coś robił. Uczniowie zadawali mu pytania, na któr odpowiadał precyzyjnie, aczkolwiek najkrócej jak tylko się dało. Nie chciał ich zbywać, ale miał ręce pełne roboty. A to sprawdził po raz kolejny, czy plany są wystarczająco dobre, czy kopie wykonane przez uczniów zawierają wszystkie szczegóły z oryginału. Ufał im, jednakże wolał sam dopinać wszystko na ostatni guzik, starannie i dokładnie.
Wiedział, że Goldva i X-Laws nie będą nic kombinować, ale zaskoczyły go wydarzenia dnia wczorajszego. Nigdy nie spodziewałby się pojednania, nawet chwilowego, z obiema stronami, zwłaszcza zważając na wszechobecną panującą niechęć. Niejednokrotnie poczuł na własnej skórze, jak bardzo go nienawidzą, co sprawiało, że rozejm był dla niego jeszcze bardziej nieprawdopodobny. Musiał przyznać, iż z Yoh zdziałał naprawdę dużo, a brat jest jednocześnie jego oparciem i motywacją do działania. Zaskakujące jak bardzo chciał być lepszym człowiekiem i szamanem dzięki bliźniakowi. Nikt nie wróżył mu dobrej przyszłości, każdy chciał pozbyć się go, zabić, a Yoh? Jego beztroski braciszek ani myślał dać mu odejść po raz drugi i sprawił, że Hao poczuł jak bardzo się mylił i wcale nie jest sam, bez rodziny.
Zatrzymał się na chwilę na skraju obozu, sprawdzając, czy nikt niepożądany nie pozostawił żadnych śladów. Aura demonów i kruczych posłańców utrzymywała się długo przez siarkę i metaliczny zapach krwi w powietrzu. Na całe szczęście nie wyczuł nic, co wskazywałoby na niedawną obecność intruzów, przynajmniej w tej części obozu. Musiał jeszcze sprawdzić północną, a później zachodnią część obozu. Miał nadzieję, że nie znajdzie nic, chociaż oznaczałoby to ciszę przed burzą, jednak wolał nie siać paniki w Patch na temat posłańców Morrigan. Wywołałoby to niepotrzebne zamieszanie, a tego nikt nie chciał. Potrzebował spokoju, który zmąci nieco pewność siebie kruczej bogini, karmiącej się strachem i wojną.
Idąc wzdłuż granicy obozu, uświadomił sobie, że już dawno w Patch Village nie było tak spokojnie, co było zaskakujące zważając na obecne wydarzenia. Nikt nie walczył między sobą poza areną i czasem wyznaczonym przez Króla Duchów. Wszystko wskazywało na to, że panuje jakakolwiek harmonia, tak trudna do osiągnięcia w społeczności, w której wszyscy się różnią charakterami, poglądami, zachowaniem.
Niestety, spokojnie zapowiadający się dzień, zakłócił już coraz mniej wyczuwalny zapach siarki przy zachodniej granicy obozu, czyli tej graniczącej z lasem. Wskazywał on jednoznacznie na obecność demona, co potwierdziły niewielkie kupki popiołu, nad którymi kucnął, aby im się przyjrzeć. Były one niezwykle charakterystyczne, gdy istota ciemności teleportowała się. Pozostawione ślady pozwoliły Hao oszacować, że intruz znajdował się tu kilka godzin temu, tuż przed świtem.
Hao podniósł się do pozycji stojącej, rozcierając między palcami resztki popiołu. Będzie musiał powiedzieć uczniom, że będą musieli być bardziej dokładni i nasłuchiwać nawet najmniejsze szmery, które wskazywałyby na gości od Morrigan. Ostrożności nigdy za wiele, zwłaszcza po jego znalezisku. Przy okazji będzie musiał powiadomić Yoh, Jeanne i Radę. Nie miał innego wyjścia, jeśli plan miał się powieść, a Morrigan niestety postepowała sobie coraz śmielej.
Idąc do swojego namiotu, zaklął pod nosem. Nie podobało mu się to wszystko ani trochę. Kiedy już zaczynało się układać jednego dnia, to kolejnego wszystko zaczynało się komplikować, co mogłoby wszystko przekreślić, a tego nie chciał.
Yoh i reszta słuchali w ciszy Hao, mówiącego coś o demonach i jak najszybszym podjęciu odpowiednich kroków. Piroman postanowił najpierw przyjść do nich, a później razem z bratem udać się do X-Laws oraz Rady. Musiał niezwłocznie zanieść i przedstawić im plan bitwy. Yoh i jego przyjaciele mieli przyjemność zapoznać się z nimi wczoraj wieczorem, gdy bliźniacy wrócili z rozmów pokojowych.
- Czyli chcesz przez to powiedzieć, że nie do końca zostały nam dwa tygodnie?
- Otóż to, Anno. Nie próbuję nikogo straszyć, że Morrigan przyjdzie wcześniej, niż zakładałem, jednakże pojawienie się demona, nawet pojedynczego, może wskazywać na coś niebezpiecznego - odparł Hao. - Dlatego chciałbym wcześniej zacząć się przygotowywać na najgorszą ewentualność.
Kyouyama przytaknęła. Zbyt dobrze wiedziała jakie spustoszenie mogą zasiać demony, nawet jeden. To niebezpieczne istoty, które pragną czynić zło i siać zamęt. Nic dziwnego, że Hao chciał temu zapobiec i stłamsić wszystko w zarodku.
Yoh przyjrzał się wszystkim zebranym osobom. Wyglądali na zaniepokojonych, a przynajmniej większość z nich. Ren wydawał się być spokojny i zdystansowany, co jak najbardziej do niego pasowało, jednak właściciel mandarynkowych słuchawek martwił się, aby ferwor walki, w jakim się znajdą, nic nie zmienił w nastawieniu Tao. Znał złotookiego dobrze i nie był on w gruncie rzeczy okrutny, chociaż bywało, że w oczach Chińczyka można było dostrzec błysk oznaczający, iż lepiej go nie denerwować.
Natomiast Hao wydawał się być jednocześnie spokojny i zdenerwowany, co logicznie było niemożliwe. A przynajmniej tak dawniej Yoh pomyślałby. Znał już trochę brata i wiedział, że tak sprzeczne uczucia, malujące się na twarzy długowłosego nie są niczym dziwnym.
Sam właściciel mandarynkowych słuchawek czuł niepokój. Coś złego wisiało nad Patch Village i, o ile przeczucie go nie myliło, nikt nie będzie zadowolony z tego, co ich czekało. Jedyne, co zwiastowało, iż mają szansę przeciwko bogini, to fakt, że udało im się dogadać z Jeanne, a Goldva zrozumiał powagę sytuacji.
Duże i przestronne pomieszczenie spowijał półmrok. Jedyne światło, jakie nieco rozświetlało salę, stanowiły świece, ustawione na ołtarzu. Ich płomień sprawiał, że dało się dostrzec klęczącą w jednej z ławek dziewczynę o srebrzystobiałych włosach. Oczy miała zamknięte, a dłonie złożone do modlitwy. Owa kapliczka znajdująca się w siedzibie X-Laws, pozwalała Jeanne na wyciszenie i poukładanie skołatanych myśi. Po tym swoistym rytuale potrafiła podejmować decyzje bardziej racjonalnie i dokładnie, czego akurat dziś potrzebowała najbardziej. Spodziewała się wizyty Asakurów i, chociaż im ufała, chciała mieć pewność, że jej wybory są słuszne.
Marco jakoś starał się zachować zimną krew, gdy opowiadała mu o wizycie Asakurów oraz o zawarciu rozejmu. Widziała, ile go to kosztuje i była mu wdzięczna za rozsądek i rozwagę, nad którymi niestety często brała górę zaślepiająca nienawiść. Lasso czuł się na pewno zagubiony, oszukany, jednakże Iron Maiden chciała jak najlepiej dla wszystkich, więc miała nadzieję, że szybko upora się z pierwszym szokiem.
Mijała już trzecia godzina jej pobytu w kaplicy, ale nie odczuwała tego upływu czasu. Właściwie mogłaby tu spędzić tygodnie, a czułaby się jakby minęło dużo mniej czasu. Nie wiedziała od czego to zależy - może od atmosfery panującej tutaj, a może dzięki ciszy. W każdym bądź razie była wdzięczna reszcie członków X-Laws, że bez powodu nie zakłócali jej modlitwie.
Kierowana przeczuciem, że niebawem przybędą jej goście, postanowiła wrócić do swojego pokoju. Chciała się jeszcze przyszykować do ich wizyty.
Silva sprzątał kolejny brudny stolik po gościach knajpy. Nie mógł skupić się na wykonywanej czynności, przez co o mały włos nie rozbił szklanki po soku. Zaklął w myślach, starając się bardziej skoncentrować na polerowaniu blatu. Nie chciał pozwolić sobie, aby jego myśli znowu powędrowały w stronę informacji, które znalazł dla Nichroma. Właściwie nie miał obowiązku tego dla niego szukać, ale z dobrej woli postanowił mu pomóc. Czuł, że to, co znajdzie będzie zaskakujące, ale nie wiedział na co dokładnie się pisze.
Zebrał brudne naczynia, starając się zapomnieć o informacjach dla Nichroma. Szybkim krokiem przemierzył trasę do zmywaka, aby je tam zostawić. Nie miał czasu zająć się umyciem naczyń, których zebrał się już całkiem pokaźny stos, gdyż ciągle ktoś przychodził i musiał iść zebrać kolejne zamówienie. Zdecydowanie przydałaby mu się pomoc, jakakolwiek.
Tym razem Yoh i Hao zostali przywitani z mniejszym dystansem przez X-Laws, chociaż dalej dało się odczuć niechęć w stosunku do Piromana. Właściwie ognisty szaman nic sobie z tego nie robił, bo nie przyszedł zawierać przyjaźni, a w interesach, które należało załatwić pokojowo.
Mężczyzna, który wpuścił ich do budynku, zaprowadził ich pod sam pokój Jeanne. Hao zastanawiał się, czy z grzecznosci, czy z obawy, że po drodze coś zrobią. Zapewne jedno i drugie.
Iron Maiden przywitała ich dość serdecznie, zaproponowała nawet coś do picia, jednak bracia odmówili. Hao chciał jak najszybciej mieć za sobą omawianie planów ze wszystkimi, więc od razu zabrał się do rzeczy. Rozwinął na stoliku kopię planu bitwy i zaczął wszystko objaśniać Jeanne, która słuchała w skupieniu, co jakiś czas przytakując, że wszystko rozumie. Czekała z wszelkimi pytaniami do końca monologu ognistego szamana.
Yoh obserwował wszystko w skupieniu, ciesząc się, że bratu udało się dogadać z Francuzką. Wydawać się mogło, iż nigdy ze sobą nie walczyli i zawsze stali po jednej stronie barykady, co było niesamowite. Wspólny cel mógł wiele zdziałać, o czym Yoh przekonał się już nie raz. A przy okazji z przyjemnością przyglądał się przemianom, jakie zachodziły w Hao. Stopniowe, aczkolwiek zauważalne już od początku, gdy się pogodzili.
- Kiedy chciałbyś zabrać się za tę ścianę? - zapytała Jeanne, wskazując na odpowiednie miejsce na mapie.
- Jak najszybciej, jeśli można - odparł Hao.
- W takim razie możecie zacząć już jutro.
Wracając od X-Laws, Hao był zadowolony z szybszego obrotu spraw. Teraz niewiele stało na przeszkodzie ich wygranej, o ile wszystko będzie dalej szło po jego myśli. Gdy rozstał się z Yoh nieopodal jego domku, chciał jak najszybciej znaleźć się w obozie, aby sprawdzić, czy nic się nie stało podczas jego nieobecności. Teleportował się, by z ulgą stwierdzić, że nikogo nie brakuje oraz nie wydarzyło się nic niepożądanego w ciągu dnia.
~*~
Wiem, długość nie zadowala i nie powala na kolana, ale jestem zadowolona z całokształtu tego rozdziału. :3
Kolejny rozdział na pewno w styczniu, ale nie wiem kiedy dokładnie, bo mam masę zaliczeń i muszę się uczyć. :(
Na moim drugim blogu też pojawił się dziś rozdział: http://shaman-king-chronicle.blogspot.com/ Także i tam też zapraszam w międzyczasie. :)
A Wam wszystkim życzę wszystkiego dobrego w Nowym Roku! :3 No i oczywiście, wystrzałowego i szampańskiego Sylwestra, o ile czytacie to jeszcze 31 grudnia. :)
Do następnego! :3
Ładny rozdział :3 Może długość nie jest jakaś powalająca, ale chyba bardziej liczy się treść, aniżeli długość, prawda? Ok... Trzeba jakoś myśli zebrać...
OdpowiedzUsuńHmmmm... Morrigan złożyła wizytę Goldvie. Jak miło (feel this sarkazm). Ale przynajmniej dziadyga zrozumiał, więc chyba można jej nawet... podziękować... Anyway...
Demon się pojawił. Uwielbiam demony, więc mi tam on nie przeszkadza :3 Co prawda zwiastuje szybsze przyjście naszej bogini od siedmiu boleści, ale i tak jest fajny. Popioły są takie fascynujące. Zwłaszcza jeśli pochodzą od demonów :3 Tak wiem, jestem nienormalna.
Aż mnie dziwi to, że Marco zachował spokój. Myślałam, że nienawiść już dawno zjadła resztki jego "mózgu". Ale w sumie to dobrze, że nie robi problemów. A tylko by spróbował, na miejscu bym go spaliła. Ah, jak ja uwielbiam palić fanatyków. Ten widok zwęglonych ciał o poranku :3 Okay, weird...
Z racji tego, że więcej już na pewno nie wymyślę, to życzę... Czekaj, czy ja widzę..? Sorki, myślałam, że napisałaś SZAMAŃSKIEGO Sylwestra, a to tylko szampańskiego. So sad... Ale ja tobie szamańskiego pożyczę, żeby nie było. No i wystrzałowego Nowego Roku ;)
Pozdro!
~ Halley S.
Szczęśliwego Nowego Roku~!
OdpowiedzUsuńGratuluję rocznicy bloga (ja nigdy nie wytrzymałam i pewnie nigdy nie wytrzymam tyle z którymś z moich blogów, smutne, lecz prawdziwe xD) i szóstej rocznicy blogowania :) Rany, mi w we wrześniu/ październiku stuknęło tylko dwa latka, z których 9 miesięcy nic nie dodawałam... Dobra, dość o blogosferze i blogowaniu! Czas na skomentowanie rozdziału! :D Dla mnie - lenia patentowanego do sześcianu xD - długość rozdziału jest okej, co do treści, to też jest w porządku! Mówiłam już, co myślę o Goldvie? Tak? To jeszcze do tego dodam, że cieszę się, iż Morrigan zrobiła mu "pranie" mózgu, bo inaczej nigdy w życiu nie poszedłby na układ z Hao i z X-laws. Fakt,"pranie" było bolesne, ale jak wiadomo, lekcja pozbawiona bólu, to nie lekcja... Tiaaa, na koniec roku pocisnęłam ci jednym z moich mott życiowych xD Tak, Goldva dostał nauczkę - nauczkę pod tytułem "Nie słuchaj paćki, uważającą się za Króla Duchów, kiedy żywi mówią ci, iż na świecie źle się dzieje." Oj, Hao, Hao, Hao - czy ty nie wiesz, że jeden dzień bez jakiejś anomalii w świecie szamanów, to dzień stracony? I czy nie chodziło czasem o "coraz bardziej wyczuwalny", a nie "coraz mnie wyczuwalny"? :) No i gdzieś zjadłaś "e" - chyba w wyrazie "które", KTÓRE (Tak, na koniec roku jestem złośliwa :p) padło na początku pierwszego fragmentu o Hao :) Cóż, to było do przewidzenia, że Morrigan będzie próbować nastraszyć swoich wrogów... W końcu to bogini karmiąca się STRACHEM!!! Psychiczny/emocjonalny (Nigdy nie wiem, czym tkwi różnica - przecież emocje/uczucia to psychika, psychika to emocje/uczucia, no, ale co ja się tam znam? xD) opis bohaterów z perspektywy Yoh wyszedł ci świetnie! W ogóle wszystkie opisy wychodzą ci świetnie - chodzi mi zarówno o twoje jak i bohaterów (erm, nie wiem, czy zrozumiesz o co chodzi, mam nadzieję, że tak ^^''). Fragmencik z Jeanne mnie rozbawił do łez, choć nie powinien, ale no... OD KIEDY TO MARCO ZACHOWUJE SIĘ ROZWAŻNIE I ROZSĄDNIE, CO?! xDDDD Jak to przeczytałam, to spadłam z krzesła xD Dzięki, przez ciebie omal nie odwiedziłam szpitala w starym roku xD Hmmm, co ten Silva znowu zmalował? Mam nadzieję, iż nic, co przeszkodziłoby całemu Patch w walce z Morrigan! Albo coś, co gorsza wzmocniłoby Morrigan! No ja wiem, iż Silva nie wzmocniłby Morrigan celowo, ale no, każdy wie jak się kończą jego próby pomocy komuś xD Uuuu, czyli w następnym rozdziale mogę się spodziewać kłótni o ścianę między Marco i bliźniakami? Normalnie nie mogę się doczekać - coś tak czuję, że to będzie niezła komedia xD No, ale to dopiero w styczniu :( Szkoda, lecz rozumiem - studia ważniejsze od bloga :) Tak więc, jeszcze raz życzę SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU, SPORO WENY NA BLOGI i cieplutko pozdrawiam, Ginny Kurogane :*
Rocznica to miłe uczucie prawda :) moje gratulacje :) oby jak najdłużej ci się udało z nami zostać w tym zwrocie szamanów :P
OdpowiedzUsuńPrzygotowania przygotowania i jeszcze raz przygotowania widzę że z Hao perfekcjonista się zrobił :P a może zawsze nim był? ... Ciężko stwierdzić i chociaż czasem ta cecha może irytować to w tym wypadku jest bardzo użyteczna :) mam nadzieję ze potem nie będzie sobie pluł w brodę ze jednak coś mu umknęło!
Więc będą kopać i burzyć mam nadzieję ze ten cały plan który tak skrupulatnie omawiają będzie rzeczywiście tak dobry jak myślę :D
Dziękuję za życzenia i Tobie również szczęśliwego Nowego roku :D
Pozdrawiam Aomori
Już cały roczek, gratuluję! :) I życzę weny na kolejne rocznice! :)
OdpowiedzUsuńWow, Goldva w końcu ruszył tyłek. Normalnie szok. xD Nie ma to jak zaczac działać, kiedy ktoś inny zdąży już przygotować plan tego działania. No ale cóż, lepiej późno niż wcale. Na przykład na jakąkolwiek reakcję pewnego jogurtowatego cosia wciąż czekamy, więc...
No ba, że z braciszkiem u boku jest milion razy lepiej. :3 Cieszę się, że Hao to dostrzega i docenia. I właśnie dlatego Morrigan nie ma z nimi najmniejszych szans. :P
"Jeszcze ciepłe, ruszyli na północ" - xDDDD Gomen, nie mogłam się powstrzymać. xD Absolutnie nie wątpię w wiedzę Hao na temat demonów, ale to jakoś samo wcisnęło mi się do głowy. Zresztą wiesz, że ja nigdy nie byłam do końca normalna. xD
Szacuneczek dla Marco. Trzymanie swoich nerwów na wodzy - zwłaszcza jeśli sprawa dotyczyła Hao - na pewno kosztowało go wiele wysiłku i myślę, że należy mu się za to uznanie. Poza tym i tak go lubię. xD
Oj tam długość, liczy się jakość. ;)
Rozdział mi się podobał. :) Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy. :)